Po ostatnim meczu z Tottenhamem Pep Guardiola w mocnych słowach wypowiedział się o motywacji do gry swojego zespołu. Możemy domyślać się, że Hiszpan miał na myśli przede wszystkim pierwsze połowy w wykonaniu jego piłkarzy od wznowienia rozgrywek końcem grudnia. W 5 ostatnich meczach Manchester City w czterech nie strzelił żadnego gola do przerwy. Co gorsza, w tych czterech starciach oddali łącznie jedynie tylko 3 celne strzały. Mecz z Wolverhampton warto było więc oglądać od początku – po to, aby zobaczyć jak zareaguje zespół na słowa swojego trenera.
Manchester City zareagował dobrze.
O ile w ostatnich meczach ich rozegranie często zatrzymywało się na drugiej linii rywali i nie potrafili podejść pod pole karne rywala, tak dziś utrzymywali się przy piłce w tercji atakowanej. Głównym sposobem na tworzenie zagrożenia były ataki prawą stroną przez Riyada Mahreza, który ściągając na siebie często nawet dwóch oponentów wycofywał piłkę na skraj szesnastki, skąd kolega z zespołu posyłał dośrodkowanie w pole karne. Najczęściej robił to Rico Lewis, ale 18-latkowi brakowało dokładności. Kiedy w ten sektor zbiegł jednak De Bruyne można już się domyślać jak to się skończyło. Wrzutka, główka Haalanda i 23. gol Norwega w tym sezonie Premier League. Swoją drogą, 22-latek po transferze do Man City wyraźnie rozwinął się w grze w powietrzu. To był jego piąty gol strzelony głową w obecnych rozgrywkach ligowych. To tyle samo ile strzelił przez 2,5 sezonu w Bundeslidze.
To nie był jednak koniec popisów Erlinga Haalanda.
10 minut po przerwie Norweg miał już na koncie hat-tricka najpierw wykorzystując rzut karny, a następnie trafiając do siatki po błędzie bramkarza Wolves, Jose Sa w rozegraniu piłki. Julen Lopetegui w przerwie dokonał trzech zmian, a zespół bardziej się otworzył. Podchodził wysokim pressingiem, odważnie rozgrywał piłkę od bramki i nie dbał już tak bardzo o zabezpieczenie tyłów. I choć w ofensywie byli groźniejsi (jednak nie trudno o to jeśli w pierwszej połowie nie tylko nie oddałeś żadnego strzału, ale też nie miałeś kontaktu z piłką w polu karnym rywala) to Manchester City wykorzystał swobodę, jaką dostał w ofensywie i szybko zamknął mecz. Show na Etihad skradł Haaland, ale cała reszta ofensywy (Mahrez, De Bruyne, Gundogan, Grealish) również zagrała fenomenalnie.
Dla Haalanda to już czwarty hat-trick w obecnym sezonie Premier League. Dzisiaj, w 20. meczu Manchesteru City przebił już także liczbę goli, która w minionych rozgrywkach ligowych gwarantowałaby koronę króla strzelców. Szukając przyczyn słabszej gry Man City w ostatnich meczach pojawiały się teorie, że Haaland nie jest napastnikiem typowym dla stylu gry drużyn Guardioli. Oczywiście, to prawda, ale Erling dziś odpowiedział, że to nie tutaj leży problem.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej