Rzeźnicy Bordalasa znowu w akcji – 5 wniosków po 1. kolejce LaLiga

W miniony weekend wreszcie wystartował nowy sezon LaLiga. Nie brakowało emocji, lecz jak rozgrywki w Hiszpanii zdążyły nas już przyzwyczaić – również kontrowersji. Zapraszamy do podsumowania pierwszej kolejki ligi hiszpańskiej w pięciu podpunktach.

REKLAMA

Sevilla Mendillibara jest do bólu jednowymiarowa

Sevilla po zeszłorocznym wyniku w LaLiga ma sporo do udowodnienia. Jose Luis Mendillibar utrzymał posadę dzięki wygranej w Lidze Europy, a oczekiwania przed nowym sezonem są dość spore. Do poprawy jest wiele, ale w pierwszym meczu z Valencią Sevilla nie zachwyciła. To, co głównie rzucało się w oczy, to brak pomysłu na rozgrywanie ataków. Mendillibar to trener starej daty i nie bawi się w szczególne komplikowanie gry. Sevilla w dużej mierze polega na zagrywaniu długich piłek, atakowaniu skrzydłami i dośrodkowaniach. Zdobyli bramkę po jednej z takich prób, ale był to raczej wyjątek. Większość z takich zagrań nie sięgała celu, czy nawet nie stwarzała większego zagrożenia pod bramką Giorgio Mamardashviliego. Na przestrzeni meczu tylko 6 z aż 34 prób dośrodkowań okazało się celnych.

Kolejnym aspektem jest to, że drużyna nie zmieniła planu na grę nawet wtedy, kiedy na murawie nie znajdował się już Youssef En Nesyri. O ile z nim na boisku miało to jeszcze jakieś podstawy (w końcu to Marokańczyk zdobył jedyną dla Sevilli bramkę właśnie po dośrodkowaniu), tak po jego zejściu większego sensu w zagrywaniu wysokich piłek w pole karne Valencii już nie było. Niepokoić może też fakt, że nawet ekipa Los Ches, typowana przez niektórych ekspertów jako kandydat do spadku, nie miała większych problemów z przeciwstawianiem się atakom Sevilli. Nie wygląda to dobrze, jeżeli tacy zawodnicy jak Ocampos, Suso czy Lamela nie potrafią zawiązać żadnej kombinacyjnej akcji.

Sevilla 1:2 Valencia

Isco nadal ma „to coś”

Pół roku bez kontraktu w żadnym klubie, ostatni oficjalny mecz rozegrany 13 listopada ubiegłego roku. Tymczasem Isco po podpisaniu umowy z Realem Betis znajduje się w wyjściowym składzie na ważne spotkanie z Villarrealem i prezentuje się bardzo dobrze. Potwierdziły się pozytywne komentarze odnośnie jego formy fizycznej. Isco przez cały ten czas rozłąki z profesjonalnym futbolem nie obijał się. W Betisie łatwego zadania nie miał, bo wszedł na miejsce pozostawione przez Sergio Canalesa. Poradził sobie jednak z tym świetnie. Manuel Pellegrini mu zaufał i po pierwszym meczu należy przyznać, że ten pomysł na potencjał.

Isco rozegrał 71 minut i zanotował asystę drugiego stopnia przy pierwszej bramce. Do tego w swoich statystykach ma 3 kluczowe podania i 3 wywalczone faule. Był to bardzo dobry występ Hiszpana, za który został wyróżniony nagrodą dla MVP spotkania. Trudno było uwierzyć w taki obrót wydarzeń, tym bardziej mając w pamięci dyspozycje Isco z końcówki jego pobytu w Realu Madryt i z krótkiej przygody w Sevilli. Jeżeli podtrzyma tak dobrą formę w kolejnych meczach, tak w Betisie szybko zapomną o stracie Sergio Canalesa. Do tego oglądanie Isco wraz z Ayoze Perezem i Luizem Henrique może być sporą przyjemnością.

Villarreal 1:2 Real Betis

Powrót rzeźników Bordalasa

Stwierdzenie z nagłówka brzmi niczym tytuł niskobudżetowego horroru. Nie minę się jednak mocno z prawdą, stwierdzając, że gra Getafe jest właśnie czymś takim dla fanów hiszpańskiego futbolu. Pepe Bordalas powrócił do klubu w kwietniu ubiegłego roku i już wtedy przypomniał o swoim stylu gry. W niedzielnym starciu przeciwko Barcelonie jedynie potwierdził, dlaczego tak wiele osób życzy im spadku.

Zawodnicy Getafe dopuścili się 20 fauli, a pewnie nie wielu mniej przewinień, które nie zostały odgwizdane. Sędzia nie radził sobie za dobrze z kontrolowaniem meczu, pozwalając gospodarzom na psucie widowiska. Czerwone kartki, które pokazał zawodnikom, były słuszne, ale już ta dla Xaviego jest co najmniej dyskusyjna. Do tego największy prowokator na boisku, czyli Damian Suarez, żółtą kartkę obejrzał dopiero w 82. minucie meczu. Wspomnianemu zawodnikowi podczas tego meczu bliżej było do sportów walki, aniżeli do piłki nożnej. Do tego należy dodać wszelkie czynności mające przerywać grę. Licząc z doliczonym czasem gry pierwszej i drugiej połowy, cały mecz trwał 115 minut i 54 sekundy. Efektywnego czasu gry było jednak tylko 60 minut i 49 sekund. Przez blisko połowę czasu podczas meczu piłki nożnej, nie oglądaliśmy piłki w grze.

Getafe 0:0 FC Barcelona

REKLAMA

Co z tym wydłużaniem meczów?

W ten sposób płynnie możemy przejść do tematu doliczonego czasu w meczach LaLiga. Przed startem sezonu zostaliśmy poinformowani, że sędziowie będą bardziej skrupulatnie doliczać czas gry. Minuta za każdą bramkę, po trzydzieści sekund za zmianę, a do tego pilnowanie przedłużania gry przez piłkarzy. Miała to być odpowiedź na granie na czas i w teorii uatrakcyjnić produkt, przez zwiększenie efektywnego czasu gry. Nic bardziej mylnego.

Przykład z meczu Getafe – Barcelona to skrajność. Spotkanie to trwało łącznie prawie 26 minut dłużej, niż powinno. Jednak patrząc szerzej, to każdy mecz pierwszej kolejki trwał o co najmniej 10 minut dłużej, niż powinien. Najmniej, bo właśnie o 10 minut wydłużono spotkanie Celty Vigo z Osasuną. Dodatkowy czas nie wpływał jednak pozytywnie na widowisko. W jednym z hitów pierwszej kolejki w pojedynku Sevilli z Valencią piłka była w grze przez jedynie 46 minut i 50 sekund ze 106 minut i 2 sekund, które trwał mecz.

Celta Vigo potrzebuje Iago Aspasa

Debiut Rafy Beniteza w Celcie Vigo był daleki od wymarzonego. Celestes na własnym stadionie przegrali z Osasuną, jedynie uwypuklając problemy zespołu. Po dobrym presezonie od ekipy z Galicji oczekiwano znacznie więcej. Najwięcej zarzutów można mieć do gry ofensywnej Celty. Przez 90 minut stać ich było jedynie na jeden celny strzał. Mecz pierwszej kolejki pokazał, że Benitez nadal potrzebuje wzmocnień do zespołu. Wśród najbardziej palących wymienia się bramkarza, pomocnika z nastawieniem defensywnym, a także bramkostrzelnego napastnika.

W związku z tym ostatnim pojawia się problem Iago Aspasa. Zawodnik, który stał się niemal synonimem Celty Vigo, notuje fatalną serię. Mecz z Osasuną był dla niego już 12 z rzędu w LaLiga, w którym nie zdobył gola ani nie zanotował asysty. W poprzednich sezonach ofensywa Celestes była w dużej mierze uzależniona od Aspasa. Forma Hiszpana przekładała się na wyniki zespołu. Benitez chciałby to zmienić, i zapowiadał zawodnikowi, żeby ten nawet bardziej skupiał się na jakości swoich minut na boisku, aniżeli na ich ilości. Pierwszy mecz nowego sezonu pokazał jednak, że Celta niekoniecznie jest gotowa na uniezależnienie się od Aspasa. Beniteza czego sporo pracy, aby to zmienić.

Celta Vigo 0:2 Osasuna

Co jeszcze wydarzyło się w 1. kolejce LaLiga?

  • Trudne przywitanie z LaLigą zaliczyły beniaminki. Tylko Las Palmas wyrwało jeden punkt, remisując z Mallorką (1:1). Cadiz pokonało Deportivo Alaves (1:0), a Atletico Madryt wypunktowało Granadę (3:1)
  • W Realu Madryt lśni nowa gwiazda. Królewscy pokonali na San Mames Athletic (2:0), a bramkę w debiucie w LaLiga zdobył Jude Bellingham.
  • Rayo Vallecano poradziło sobie bez Andoniego Iraoli. W pierwszym meczu pokonali na wyjeździe Almerie (2:0) po dwóch golach z rzutów karnych.
  • Delikatny falstart zanotował Real Sociedad. Txuri-Urdin tylko zremisowali na własnym stadionie z Gironą (1:1). Pierwszego gola w LaLiga już 8 minut po wejściu na boisko zdobył Artem Dovbyk z Girony.

Golem kolejki bez cienia wątpliwości wybieramy trafienie Memphisa Depaya na 2:1 w meczu Atletico Madryt z Granadą.

Miłośników LaLiga zapraszamy na Piłkarska Corrida.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ