Odrodzenie Pereza i świetna jazda Norrisa – 5 wniosków po GP Austrii

Wyścig na Red Bull Ringu przeszedł już do historii. Przyniósł on wiele walki na torze, sporo ciekawych wniosków jak i rozstrzygnięć. GP Austrii ma to do siebie, że lubi przynosić masę kontrowersji i dawkę dobrego ścigania. W tegorocznej edycji nie było inaczej.

REKLAMA

Limity toru wyznaczają standardy

Wiemy nie od dziś, że Formuła 1 ma problem jak rozwiązać kwestię związaną z ustaleniem odpowiednich limitów toru podczas każdego weekendu. W Austrii tor jest bardzo szybki, posiada wiele wzniesień i często kierowcy w celu uzyskania szybkiego czasu nie potrafią zmieścić się w torze. Od pewnego czasu obowiązuje zasada, że limity toru wyznacza biała linia. Prosta zasada, lecz nie na torze w Austrii. W trakcie wyścigu odnotowano ponad 1200 wypadów poza tor.

Po zmaganiach skargę wniósł Aston Martin, aby zbadać wszystkich podejrzanych. Efekt? Po wyścigu paru kierowcom zmieniono pozycje. Nie wiadomo jednak, czy aby na pewno wszystkich kierowców odpowiednio „prześwietlono”. Skoro było tak dużo wypadów poza tor, to skąd mamy mieć pewność, że dany kierowca zasługuje na karę. Zaczynamy sięgać granic absurdu i czas coś z tym zrobić. Zaraz dojdzie do sytuacji, że zamiast oglądać zmagania na torze, będziemy się przyglądać czy dany kierowca odpowiednio po nim porusza. Wywoła to frustrację u kierowców, ludzi pracujących w zespołach oraz u nas, czyli u widzów. Rozwiązanie z białą linią jest bardzo dobre w swoich założeniach. Działa ono na wszystkich torach z wyjątkiem Austrii. Czas coś wymyślić, aby obu stronom nowa koncepcja pasowała. Pewnie za rok temat powróci. Kierowcy dalej będą robić swoje. Donosić na siebie i nagminnie przekraczać limity toru. Sędziowie będą mieli co robić przynajmniej podczas tego wyścigu.

Wskrzeszenie Pereza?

Wydawało się, że po piątkowych kwalifikacjach „Checo” zmarnował sobie kolejny weekend i jeszcze bardziej powiększył krytykę skierowaną w swoją osobę. 15. miejsce w kwalifikacjach nawet przy problemach zdrowotnych to powód do wstydu. Jednak Meksykanin w wyścigu wziął się do roboty. Po raz kolejny pokazał, że odrabiać straty to potrafi. Jechał bezbłędnie. Znakomicie przedłużał żywotność opon, przedłużał przejazdy i szybko przedostawał się na wyższe lokaty. Efekt? Miejsce na podium i chwilowa ulga dla Red Bulla jak i dla kierowcy.

Z pewnością po wyścigu trochę spokojniejsi zrobili się Christian Horner i Helmut Marko. Podobno jesteś tak dobry jak twój ostatni wyścig. Najważniejsze, że chociaż na chwilę Perez odsunął od siebie falę krytyki. Do poprawy oczywiście forma w kwalifikacjach, lecz to wiedzą wszyscy, a najbardziej sam Sergio Perez. Nie chodzi o to, aby je co weekend wyścigowy wygrywał. Po prostu, żeby tak diametralnie nie odstawał od czołówki oraz był w razie potrzeby gotów pomóc Maxowi strategicznie. Czasem można odnieść wrażenie, że jest to dla Pereza zadanie nie do wykonania.

Natchniony Norris

Lando po raz kolejny pokazał, że jest niesamowitym kierowcą i swoimi umiejętnościami często przewyższa potencjał McLarena. Zwłaszcza w tym sezonie porównując, chociażby wyniki jego zespołowego partnera, czy zespołu na przestrzeni lat. Cały weekend Brytyjczyk był w czubie tabeli. Prezentował lepsze tempo niż kierowcy Astona Martina czy Mercedesa. Był konkurencyjny nawet z kierowcami Ferrari, nie tracąc zbyt wiele do nich na pojedynczych kółkach. Można śmiało stwierdzić, że Lando Norris był czarnym koniem całego weekendu.

Prezentował równą, wysoką formę. Nikogo się nie bał i jechał jak po swoje. Nie bez powodu został wybrany kierowcą dnia po zakończonym wyścigu. Austria i Lando Norris to związek idealny. Zdobył dla swojego zespołu 12. punktów jasno wysyłając sygnał Alpine, że poprawki zaczynają działać. Gdyby tylko Oscar Piastri chętniej dokładał zdobycze punktowe i ustabilizował formę na dokładanie pojedynczych punktów to z pewnością morale w zespole Alpine obniżyłyby się.

Quo vadis” Alpha Tauri?

Niesamowicie słabą formę prezentują kierowcy Alpha Tauri. Dotychczas zgromadzili na swoim koncie 2 punkty, a dokładniej zrobił to Yuki Tsunoda, który przynajmniej widać, że stara się wycisnąć ze swojego samochodu jak najwięcej. Próbuje iść do przodu, widać to, a wyniki często są dla niego nieszczęśliwe. Zupełnie inaczej zachowuje się Nyck de Vries. Nie może on zganiać słabych wyników na brak szczęścia. Jest kompletnie bez formy, nie odnalazł się w realiach zespołu i wygląda na osobę, którą Formuła 1 przerasta. Jego przyszłość jest podważana od dłuższego czasu.

Zespół planuje zmianę kierowcy w trakcie przerwy wakacyjnej. Do tego czasu Holender ma jeszcze jakikolwiek szansę pokazać, że zasługuje na kolejne szanse, oraz że taki ruch byłby zbędny. Wątpię, że nagle Nyck weźmie się do roboty. Nie zrobił tego od samego początku sezonu to dlaczego teraz nagle miałoby coś ruszyć? Nie sądzę i bardzo możliwe, że po przerwie wakacyjnej w barwach Alpha Tauri ujrzymy Liama Lawsona. Może Nowozelandczyk wniesie powiew świeżości do zespołu i sprawi, że odbije się on od dna? Czas pokaże.

Wypadek przy pracy?

Wspominałem już o słabej formie Mercedesa i Astona Martina? Obie ekipy bardzo słabo zaprezentowały się w Austrii. Może wyniki niekoniecznie na to wskazują, lecz po prostu kierowcy obu tych zespołów nie mieli tempa. Nie byli w żadnym stopniu konkurencyjni. Tułali się po miejscach dających pojedyncze punkty uznając wyższość kierowców Ferrari, Red Bulla i Lando Norrisa. Miejmy nadzieję, że był to tylko pojedynczy weekend, w którym obie te firmy odstawały tak od czołówki. W następny czekają nas zmagania na Silverstone, a tam zwłaszcza kierowcy Mercedesa z pewnością nie będą odpuszczać. Nie zmienia to faktu, że takich weekendów jak ten w Austrii zawodnicy wymienionych zespołów chcą unikać. Oby to był tylko jednorazowy „wyskok” i od następnych wyścigów wszystko wróci do normy. Są to zespoły, które w jakikolwiek sposób mogą zagrozić Red Bullowi. Ten sezon tego potrzebuje.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,613FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ