Maszyna ze Stamford Bridge ruszyła! 5 wniosków po 36. kolejce Premier League

36. kolejka Premier League nie przyniosła zmian w wyścigu o mistrzowski tytuł, ale sporo wyjaśniło się w walce o utrzymanie. W tym tygodniu wzięliśmy na tapet szanse na utrzymanie Luton, kolejny etap ewolucji Martina Odegaarda, walkę o króla strzelców, nowy system Chelsea oraz porażki Tottenhamu. Zapraszamy do lektury.

REKLAMA

Luton musi liczyć na cud w walce o utrzymanie w Premier League

Piątkowy mecz z Evertonem (1:1) Luton musi postrzegać jako niewykorzystaną szansę w walce o utrzymanie. Mierzyli się na własnym stadionie z rywalem, który w poprzedniej serii gier zapewnił już sobie matematyczne utrzymanie i na Kenilworth Road przyjechał bez większej motywacji. Podopieczni Seana Dyche’a prezentowali się tak, jakby mentalnie byli już na wakacjach. Bronili, zwłaszcza we własnym polu karnym, z dużym poświęceniem, ale w ich grze nie było charakterystycznej dla nich agresji w środkowej strefie, a w ofensywie grali bez większego przekonania. Piłkarze Luton tym bardziej mogą pluć sobie w brodę, że sprezentowali – a konkretnie zrobił to Teden Mengi – rywalom rzut karny w pierwszej połowie.

Strata do bezpiecznego miejsca wynosi obecnie 3 punkty, ponieważ Nottingham Forest wygrało w tej kolejce Premier League z Sheffield. Luton w praktyce musi jednak odrobić aż 4 punkty, ponieważ rywale mają o wiele lepszy bilans bramkowy. Bardzo mało prawdopodobne, ale pewną nadzieją dla zespołu Roba Edwardsa jest powrót do zdrowia Elijaha Adebayo (z Evertonem zagrał pierwszy mecz w wyjściowym składzie po kontuzji) oraz Alberta Sambiego Lokongi (trzecie spotkanie w podstawowej jedenastce po urazie). To własnie ta dwójka wykreowała jedynego gola dla The Hatters w piątkowy wieczór. Belg zagrał w pole karne z głębi pola, a Anglik zdemolował fizycznie Ashleya Younga, przyjął futbolówkę i umieścił ją w siatce.

Projekt „Martin Odegaard by Mikel Arteta” wszedł w kolejny etap ewolucji

Arsenal pewnie pokonał w tej koleje Bournemouth (3:0), a jednym z bohaterów spotkania był Martin Odegaard, mimo że nie zaliczył żadnego bezpośredniego udziału w klasyfikacji kanadyjskiej. Norweg zaliczył najwięcej celnych podań oraz najwięcej kontaktów z piłką, ale w ostatnim czasie to żadna nowość. Odkąd na początku grudnia Mikel Arteta zmienił jego rolę zwiększając jego wpływ na rozegranie Odegaard w wielu meczach Arsenalu jest zawodnikiem, przez którego piłka przechodzi najczęściej. W starciu z Bournemouth 24-latek znowu często schodził do rozegrania pomagając zespołowi ominąć linie pressingowe rywali, ale nowością było schodzenie częściej bliżej lewej strony.

Swoją drogą, sobotnie spotkanie z Bournemouth nie było pierwszym, w którym oglądaliśmy tak wszędobylskiego Odegaarda, ponieważ z Chelsea również pojawiał się po lewej stronie. W pamięci zapadła zwłaszcza asysta podaniem na wolne pole do Kaia Havertza, a z Wisienkami bardzo podobna współpraca pomiędzy tym duetem zakończyła się wywalczeniem rzutu karnego, po którym Bukayo Saka dał Arsenalowi prowadzenie. Odegaard zdaje się mieć lepsze podanie prostopadłe grając po lewej stronie, więc w takiej roli jest jeszcze groźniejszy dla rywali.

Arsenal 3:0 Bournemouth

Erling Haaland zakończył debaty o koronę króla strzelców

Przed startem tej kolejki mogliśmy jeszcze emocjonować się wyścigiem o koronę króla strzelców. Wystarczył jednak jeden mecz, aby Erling Haaland zakończył dyskusje na ten temat. W meczu z Wolves (5:1) Norweg zdobył cztery gole i powiększył swój dorobek strzelecki z 21 do 25, co daje przewagę czterech bramek nad znajdującym się za jego plecami Colem Palmerem. Haaland nie trafia do siatki z taką regularnością, jak w poprzednim sezonie, ale biorąc pod uwagę mecze opuszczone przez kontuzje – ciągle jest bardzo dobrze. W przeliczeniu na 90 minut strzela 0,98 gola.

W ostatnich tygodniach, jeśli mówiło się o Erlingu Haalandzie to głównie przez pryzmat nieudanych występów przeciwko najsilniejszym rywalom. 23-latek nie potrafił odnaleźć się w obu meczach z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, ligowym starciu z Arsenalem oraz pucharowym z Chelsea. Gdy Obywatele bez jego udziału w wyniku urazu zaprezentowali efektowny i efektywny futbol z Brighton nie trudno było pomyśleć sobie, że bez Haalanda ten zespół wygląda jeszcze lepiej. Reprezentant Norwegii odpowiada jednak w najlepszy możliwy sposób – golami. Przed tygodniem z Nottingham Forest chwilę po wejściu z ławki zdobył bramkę na 2:0 zamykając mecz, a w sobotę czterokrotnie trafił przeciwko Wolves.

Manchester City 5:1 Wolves

Chelsea jest faworytem do awansu do Ligi Konferencji

W piłkarskich mediach społecznościowych funkcjonuje termin „maszyna ruszyła”, którego używa się wobec na ogół słabo grających zespołów, które wreszcie przełamały złą passę. W przypadku Chelsea można jednak wreszcie bez ironii napisać, że ta maszyna ruszyła. Oczywiście, to było drugie zwycięstwo z rzędu z czystym kontem, oba zostały odniesione na własnym stadionie, ale te wygrane wreszcie były odniesione w bardzo przekonujący sposób. Patrząc na Chelsea w końcu można odnieść wrażenie, że te wyniki nie są przypadkiem, że w następnych spotkaniach znów będą w stanie zagrać na zbliżonym poziomie, a zespół stanie się regularny.

REKLAMA

Kluczową zmianą okazało się przesunięcie lewego obrońcy Marca Cucurelli do środka pola w fazie posiadania piłki i przejście na system 3-2-2-3, bardzo popularny we współczesnym futbolu. Od tego manewru Chelsea zagrała 2,5 meczu, a ich bilans bramek wynosi 9:0 (2:0 w drugiej połowie z Aston Villą, 2:0 z Tottenhamem, 5:0 z West Hamem). Drużyna Pochettino lepiej buduje akcje, wychodzi spod pressingu i przede wszystkim – zabezpiecza się przed kontratakami. Caicedo i Cucrella bardzo agresywnie doskakują po stracie piłki i łatwiej im ograniczyć rywalom przestrzeń do napędzenia akcji, co najlepiej było widać w meczu z West Hamem. Przy takiej grze Chelsea rzutem na taśmę powinna załapać się do europejskich pucharów na przyszły sezon.

Chelsea 5:0 West Ham

Tak słaby okres paradoksalnie może być dla Tottenhamu korzystny w dłuższej perspektywie

Tottenham w niedzielę poniósł czwartą porażkę z rzędu. Wprawdzie terminarz mieli trudny (Newcastle, Arsenal, Chelsea, Liverpool), natomiast styl w jakim zespół Ange’a Postecoglou zaprezentował się w tych starciach pozostawia wiele do życzenia. Już w podsumowaniu kolejki po porażce z Newcastle jeden z naszych wniosków zatytułowaliśmy: „Tottenham został rozszyfrowany przez konkurencję”. W następnych meczach również było to widoczne, natomiast nie chcemy się powtarzać, a bardziej wybiec w przyszłość. Bo – jeśli w klubie wyciągną odpowiednie wnioski z ostatnich tygodni – taki okres może mieć pozytywny wpływ na dalszy rozwój obecnego projektu.

Ange Postecoglou po czwartkowej porażce z Chelsea (0:2) mówił na konferencji prasowej, że latem nie zabraknie zmian personalnych w zespole. Słaby finisz sezonu może zachęcić władze klubu, aby mocniej zainwestować we wzmocnienia i dać trenerowi odpowiednie narzędzia do pracy. Sam szkoleniowiec też musi jednak mocno zastanowić się nad przyczynami ostatnich porażek. Rywale regularnie strzelają im bramki po stałych fragmentach gry, potrafią odbierać piłkę blisko bramki i wiedzą jak bronić się przed ich atakami pozycyjnymi. Tottenham przez cały sezon gra tak samo, więc Postecoglou musi pomyśleć nad kilkoma korektami taktycznymi i sprawdzić je w okresie przygotowawczym, aby zespół stał się bardziej elastyczny i nieprzewidywalny.

Liverpool 4:2 Tottenham

Co jeszcze wydarzyło się w 36. kolejce Premier League?

  • Manchester United skompromitował się przegrywając 0:4 na Selhurst Park z Crystal Palace. Uznaliśmy, że ten mecz nie wymaga dłuższego komentarza, bo zespół Erika ten Haga „pracował” na taki wynik od początku sezonu.
  • Kluczowy mecz w walce o utrzymanie wygrało Nottingham Forest pokonując Sheffield. The Blades na dwie kolejki przed końcem dobili do 100 straconych goli wyrównując rekord Swindon Town z sezonu 1993/94 (wtedy rozgrywano 42 mecze w sezonie). Ciekawostka: autorem tego trafienia był Callum Hudson-Odoi.
  • Stratę do bezpiecznego miejsca do 5 punktów powiększyło Burnley przegrywając 1:4 z Newcastle. Jeśli za tydzień nie wygrają z Tottenhamem to bezpośredni mecz z Nottingham w ostatniej kolejce nie przesądzi o niczym.
  • Mecz dwóch zespołów utrzymanych, ale nie mających szans na europejskie puchary – Brentford i Fulham – zakończył się bezbramkowym remisem.
  • Brighton wygrało pierwszy mecz w Premier League od prawie dwóch miesięcy pozbawiając Aston Villę cennych punktów w zapewnieniu sobie gry w Lidze Mistrzów.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,654FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ