Najlepszy Liverpool w tym sezonie. 5 wniosków po 22. kolejce Premier League

W 22. kolejce Premier League cała trojka kandydatów do mistrzostwa Anglii wygrała swoje mecze, ale nie brakowało zaskakujących rezultatów. W standardowym podsumowaniu minionej serii gier w formie 5 wniosków bierzemy na tapet: Arsenal kontra niski blok, wypoczęte Newcastle, trudy gry na Kenilworth Road, najlepszy Liverpool w tym sezonie oraz talent Eze i Olise.

Kibice Arsenalu muszą przywyknąć do takich meczów, jak ten z Nottingham

Mecz Arsenalu z Nottingham Forest, zakończony zwycięstwem Kanonierów 2:1, przebiegał w sposób, który widzieliśmy już w tym sezonie wiele razy. Zespół Mikela Artety przejął inicjatywę, zamknął rywali w ich tercji obronnej i nie pozwalał na kontrataki, ale taka dominacja nie przekładała się na wiele dogodnych okazji strzeleckich. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał oddali dopiero w 48. minucie, a w całym meczu stworzyli tylko 1 „duża okazję” (big chance). Arsenal miał ogromną kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, ale dla postronnych fanów ten mecz mógł po prostu być nudny. Podopieczni Artety nie podejmowali dużego ryzyka w ostatniej tercji boiska.

REKLAMA

Kibice Kanonierów muszą już przywyknąć do takiego scenariusza meczów przeciwko głęboko broniącym rywalom, a z takim nastawieniem na rywalizację z Arsenalem wychodzi coraz więcej drużyn. Wiele meczów wygląda jak walka z czasem piłkarzy Artety, aby wreszcie rozbić postawiony przed nimi mur. Nuno Espirito Santo przygotował ultra defensywny plan na pierwszą połowę i trochę bardziej otworzył się dopiero po zmianie stron wprowadzając z ławki zawodników lepiej czujących się w kontratakach, którzy nie byli gotowi na pełne 90 minut (Awoniyi, Hudson-Odoi, Elanga). Arsenal dostał więcej przestrzeni i udało im się ją wykorzystać strzelając dwa gole. Kanonierzy mają bardzo mocny fundament w postaci kontroli nad meczem, ale ich sukces na przestrzeni całego sezonu zależy od tego, czy będą w stanie dodać coś więcej.

Nottingham 1:2 Arsenal

Newcastle potrzebowało odpoczynku

Newcastle minionej jesieni na własnej skórze przekonało się jak trudne jest łączenie rozgrywek krajowych z udziałem w europejskich pucharów, a już zwłaszcza w Lidze Mistrzów, kiedy dodatkowo musisz radzić sobie z plagą kontuzji. W trakcie grudniowego maratonu (doliczamy jeszcze mecz z Liverpoolem w Nowy Rok) zespół Eddiego Howe’a przegrał 6 z 9 meczów i odpadł w rzutach karnych z Chelsea po remisie w podstawowym czasie gry. W efekcie sytuacja w lidze zrobiła się bardzo trudna. Styczeń był dla angielskich klubów znacznie luźniejszy. Sroki zagrały cztery mecze, wygrywając trzy i przegrywając tylko z Manchesterem City po golu w doliczonym czasie gry.

O ile zwycięstwa w Pucharze Anglii z Sunderlandem i Fulham nikogo nie porwały, tak zatrzymanie blisko rocznej serii Aston Villi bez porażki na własnym stadionie w Premier League (zwycięstwem 3:1) musi robić wrażenie. Newcastle wreszcie nie wyglądało na zespół zmęczony i bardzo dobrze funkcjonowali w wysokim pressingu. Ważna była także korekta Eddiego Howe’a, który przy wyższym podejściu zespołu nakazał jednemu z obrońców (najczęściej był to Dan Burn) wychodzić ze strefy za McGinnem, aby rywal nie miał przewagi liczebnej w środku boiska. Nie grając w pucharach na wiosnę, z lepszym przygotowaniem taktycznym Newcastle może być bardzo mocne w drugiej części sezonu.

Aston Villa 1:3 Newcastle

Kenilworth Road nowym „zimnym, deszczowym wieczorem w Stoke” w Premier League

W latach poprzednich w Premier League funkcjonował termin „zimny, deszczowy wieczór w Stoke”. The Potters w elicie nie ma już od kilku sezonów, ale w końcu znaleźliśmy zespół, który jest podobnie niewygodny dla rywali. Kenilworth Road, obiekt gdzie swoje mecze rozgrywa Luton Town, wyrasta na stadion, na który żadna drużyna nie chce przyjeżdżać. Zespół Roba Edwardsa potrzebował trochę czasu, aby zapoznać się z Premier League, ale od listopada na własnym boisku sprawiają problemy każdemu, kto tam przyjedzie. Spójrzmy na ostatnie mecze:

  • Remis 1:1 z Liverpoolem (5 listopada) – gol stracony w doliczonym czasie gry
  • Wygrana 2:1 z Crystal Palace (25 listopada)
  • Porażka 3:4 z Arsenalem (5 grudnia) – gol na 3:4 stracony w doliczonym czasie gry
  • Porażka 1:2 z Manchesterem City (10 grudnia) – The Citizens w drugiej połowie musieli odrabiać straty
  • Wygrana 1:0 z Newcastle (23 grudnia)
  • Porażka 2:3 z Chelsea (30 grudnia) – Luton sprawiało w tym meczu wrażenie zespołu lepszego
  • Wygrana 4:0 z Brighton (30 stycznia)

Wtorkowy mecz z Brighton był zderzeniem dwóch skrajnych filozofii. Gdybyśmy mieli w zespołach Premier League określić proporcje pomiędzy grą techniczną, a fizycznością to Mewy byłyby najbardziej nastawione na ten pierwszy aspekt, a zespół Roba Edwardsa – na ten drugi. Choć zespół Roberto De Zerbiego stara się zmusić rywali do wysokiego pressingu i wykorzystać przestrzeń między liniami, tak The Hatters tak dobrze zorganizowali pressing, że rywale byli bezradni. 4 gole, czyste konto, hat-trick Elijiaha Adebayo. Ten mecz zapisze się na kartach historii Luton drukowanymi literami.

Tak dobrze jak teraz Liverpool w tym sezonie jeszcze nie grał

Przed startem sezonu chyba nikt nie rozważał Liverpoolu w walce o mistrzostwo Anglii. Od początku rozgrywek The Reds utrzymywali jednak tempo najlepiej punktujących zespołów, jednak osobiście uważałem, że nie grają aż tak dobrze, jak Manchester City oraz Arsenal i nadal nisko oceniałem ich szansę na tytuł. W serii wniosków po kolejce, w której grali z The Citizens pisałem nawet, że obecnemu Liverpoolowi brakuje do najlepszych wersji zespołu Jurgena Kloppa. W 2024 roku The Reds zrobili jednak krok w przód i grają tak dobrze, jak w tym sezonie jeszcze nie grali. Obecnie stawianie ich wyraźnie za Manchesterem City i Arsenalem w walce o mistrzostwo Anglii byłoby – nie tylko ze względu na aktualny układ tabeli – ogromnym niedoszacowaniem siły zespołu Jurgena Kloppa.

REKLAMA

W środę Chelsea przyjechała na Anfield i została zmiażdżona, a The Reds grali przecież bez Mohameda Salaha i Trenta Alexandra-Arnolda w podstawowym składzie (ten drugi wszedł z ławki, ale i tak ma godnego zastępcę – Conora Bradleya). Na początku sezonu Liverpool miał kłopoty po stracie piłki. Teraz utracone posiadanie oznacza problem dla… rywala, ponieważ cały zespół Jurgena Kloppa fantastycznie pracuje w kontrpressingu. Chelsea z wielkim trudem przychodziło przekroczenie linii środkowej boiska – czy to z otwarcia gry, czy po odbiorze. Średni współczynnik xG/mecz (goli oczekiwanych) The Reds w ostatnich pięciu grach na Anfield wynosi aż 3,2. Liverpool jest po prostu w mistrzowskiej dyspozycji.

Liverpool 4:1 Chelsea

Crystal Palace zarobi grube miliony na duecie Eze & Olise

Co prawda dwie kolejki temu we wnioskach pisaliśmy o Michaelu Olise, ale Francuz do spółki z Eberechim Eze dał kolejny popis swoich umiejętności, nad którym trzeba się pochylić. Eze zdobył dwie bramki, przy których asystował Olise, który ponadto dołożył gola i tylko dzięki nim Crystal Palace pokonało na własnym stadionie szorujące po dnie tabeli Sheffield (3:2). Kiedy spojrzymy na listę strzelców dla Orłów w ostatnich meczach to widnieją tam dwa nazwiska – Eze i Olise. To ta dwójka była odpowiedzialna za wszystkie z siedmiu ostatnich trafień. Aby przypomnieć sobie ostatniego gola, w którym żaden z nich nie miał bezpośredniego udziału musimy cofnąć się do 16 grudnia i meczu z Manchesterem City. To już 1,5 miesiąca i 7 rozegranych przez Palace meczów.

O wpływie tego duetu jeszcze więcej mówią wyniki, gdy zabrakło Michaela Olise w ostatnich trzech meczach (ligowy z Arsenalem oraz dwa w Pucharze Anglii z Evertonem). Crystal Palace nie strzeliło w nich ani jednego gola. Dziś jak na dłoni widać, że Orły to zespół Eberechiego Eze i Michaela Olise, a Roy Hodgson utrzymuje się na stanowisku dzięki indywidualnym popisom swoich gwiazd. Gdyby władzom klubu udało się utrzymać latem któregoś z nich to byłaby to nie lada niespodzianka. Obaj zawodnicy mają potencjał, aby grać w najlepszych klubach świata. Crystal Palace już może liczyć miliony z ich sprzedaży.

Co jeszcze wydarzyło się w 22. kolejce Premier League?

  • Manchester United w szalonym meczu pokonał 4:3 Wolves na Molineux. To spotkanie było odzwierciedleniem całego sezonu Czerwonych Diabłów – raz na wozie, raz pod wozem, ale stabilizacji nie ma.
  • Po wygranej Luton remis Evertonu z Fulham (0:0) oznaczał, że The Toffees zsunęli się do strefy spadkowej. Na pocieszenie – bylo to ich 8. czyste konto w tym sezonie Premier League, czym zrównali się z najlepszymi w tym aspekcie Arsenalem i Liverpoolem.
  • Tottenham wykorzystał potknięcie Aston Villi i wygrał z Brentford (3:2) wskakując na 4. miejsce w tabeli. Zespół Postecoglou niezmiennie dobrze atakuje, ale słabo broni.
  • Manchester City pokonał Burnley (3:1). Odnotujmy, że Kevin De Bruyne po raz pierwszy po kontuzji zagrał w wyjściowym składzie, a Erling Haaland pojawił się na boisku w 71. minucie.
  • West Ham na własnym stadionie podzielił się punktami z Bournemouth. Dla obu zespołów był to trzeci kolejny mecz bez zwycięstwa.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ