Gwiazdy Ekstraklasy zostają na dłużej. Mały-wielki sukces polskiej piłki

Ivi Lopez, Vladan Kovacevic, Fran Tudor, Mikael Ishak i Jesper Karlstrom. Co łączy tych zawodników? Wszyscy są zagranicznymi gwiazdami Ekstraklasy. Śmiało możemy powiedzieć, że poziomiem przerastają naszą ligę, ale w ciągu ostatniego półrocza zdecydowali się przedłużyć kontrakty ze swoimi klubami. Dla polskiej piłki to bardzo dobry znak – czołowe zespoły potrafią zatrzymać wyróżniajacych się piłkarzy, którzy mogliby pograć na wyższym poziomie jednocześnie inkasując więcej pieniędzy.

REKLAMA

Sukces nie oznacza już problemu?

Wszyscy pamiętamy (choć to może nie być do końca dobre słowo, bo takie przekonanie ciągle jest w naszym społeczeństwie żywe) jak było jeszcze niedawno. Mistrzostwo Polski oznaczało, że kadra zaraz się odchudzi. Piłkarze nie traktowali tego sukcesu jako początku drogi z obecnym klubem, a bardziej niczym trampolinę, dzięki której mogli wybić się do lepszego świata (nierzadko nie mając umiejętności, aby zrobić gdzieś wyżej karierę). Piast po zdobyciu złotego medalu nie potrafił utrzymać Joela Valencii, Aleksandara Sedlara i Patryka Dziczka. Legia latem 2021 roku oddała Josipa Juranovicia pomiędzy arcyważnym dwumeczem ze Slavią Praga o awans do Ligi Europy. Podobnie było z Vadisem Odjidja-Ofoe, który Legię potraktował jak przystanek w odbudowie swojej kariery i nie widziało mu się zostać na kolejne eliminacje do Ligi Mistrzów.

Wydawało się, że ubiegłego lata podobnie będzie z Rakowem Częstochowa. Zespół Marka Papszuna zdobył Puchar Polski, a w lidze finiszował tuż za Lechem Poznań. Media natomiast co jakiś czas informowały o możliwym odejściu po sezonie Iviego Lopeza, Vladana Kovacevicia i Frana Tudora, trzech wybijających się postaci, dla których Częstochowa robiła się pomału za ciasna. Tymczasem – niespodzianka. Dwa dni przed pierwszym meczem rozpoczynającym eliminacje do Ligi Konferencji Raków poinformował o przedłużeniu kontraktu z największą gwiazdą poprzedniego sezonu Ekstraklasy, Ivim Lopezem. Jak się okazało – nie była to nawet umowa na zasadzie „pomożesz nam spróbować zakwalifikować się do pucharów, a jak nie wyjdzie to damy Ci wolną rękę w szukaniu klubu”. Podobnie było w przypadku Vladana Kovacevicia, którego media łączyły z Benfiką i przekonywały, że transfer jest już prawie przesądzony. Po rundzie jesiennej działacze obrali sobie natomiast za cel rozmowy z Tudorem i Chorwata również udało się przekonać do przedłużenia umowy.

Nie tylko Raków

O ile piłkarze w Rakowie mogą mieć przed sobą perspektywę pierwszego awansu do fazy grupowej któregoś z europejskich pucharów, a sam projekt rozwijający się bardzo dynamicznie daje argumenty za pozostaniem w tym zespole, tak działaczom Lecha mogło być trudniej przekonać kluczowych piłkarzy, aby zostali. Mikael Ishak w barwach Kolejorza występował już w Lidze Europy, a teraz gra w Lidze Konferencji (w obu rozgrywkach swoją drogą ma całkiem niezły dorobek bramkowy). Na ten moment wydaje się to szczytem osiągnięć nie tylko dla Lecha, ale i jakiegokolwiek polskiego zespołu (przy obecnym miejscu w rankingu UEFA ścieżka do LM jest wybitnie trudna). Mimo to Lech podczas uroczystego otwarcia nowoczesnego centrum badawczo-rozwojowego niespodziewanie ogłosił także przedłużenie kontraktu z Mikaelem Ishakiem do 2025 roku.

Dziś z kolei zakomunikowali, że na dłużej w klubie pozostanie także Jesper Karlstrom, kluczowy piłkarz środka pola Lechitów. W poprzednim sezonie do przedłużenia umowy Kolejorzowi udało się za to przekonać Joao Amarala, który wówczas był gwiazdą ligi, a na początku obecnych rozgrywek – Michała Skórasia. Jeśli 22-latek utrzyma tempo rozwoju to pewnie i tak odejdzie, ale sam fakt podpisania nowego kontraktu wskazuje na dobre relacje z klubem. Podobnie jego wypowiedź dla „Przeglądu Sportowego” na początku września, w której zaznaczył, że nie jest jeszcze gotowy na wyjazd za granicę, po czym możemy wnioskować, że dobrze czuje się przy Bułgarskiej.

Mały sukces Ekstraklasy

Pozostanie na następne lata zawodników, którzy poziomem przerastają naszą ligę to bardzo pozytywna wiadomość dla Ekstraklasy i całej polskiej piłki. To pierwszy krok w stronę sukcesu. Zyska nasza liga, której poziom sportowy powinien wzrosnąć, a co za tym idzie – łatwiej będzie o wynegocjonowanie korzystnych finansowo kontraktów ze sponsorami. Zyskają oczywiście kluby, bo ich gwiazdy nadal będą pomagać zespołowi, przyciągać kibiców na stadiony, a przedłużenie umowy z jednym graczem jest także argumentem w rozmowach na ten sam temat z kolejnym. Dla reszty ligowej stawki to też nie powinna być zła informacja, ponieważ rywalizacja zmusza do rozwoju. Im silniejsza konkurencja – tym bardziej kreatywny musisz być, aby odnieść sukces. Nawet, jeśli Lech, Raków i inne kluby, które w przyszłości będą potrafiły utrzymać swoje gwiazdy na dłużej odjadą reszcie ligi to też nie powinniśmy mieć powodów do zmartwień, bo zabetonowana czołówka to idealny przepis na awans w rankingu UEFA.

Nas, fanów polskiej piłki może cieszyć, że kluby wreszcie zaczynają patrzeć długofalowo i nie zbaczają z obranej drogi pod wpływem impulsu, serii niekorzystnych rezultatów. Aby wygrzebać się z marazmu, w którym znalazł się nasz futbol potrzeba wiele czasu, cierpliwości i spójnej wizji. Przedłużanie kontraktów z gwiazdami ligi, które widzimy w ostatnich miesiącach to niewątpliwie sukces Ekstraklasy. Być może mały, ale jest to punkt zaczepienia do czegoś większego. Sygnał, że w polskiej piłce zaczyna coś się zmieniać. Uruchomienie machiny, która – przez czynniki opisane w powyższym akapicie – sama powinna się napędzać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ