Foden jest najważniejszą postacią ofensywy Man City. 5 wniosków po 31. kolejce Premier League

Po przerwie reprezentacyjnej Premier League przyspieszyła tempo. Najpierw była kolejka weekendowa, a teraz w Anglii grano także w środku tygodnia, więc wracamy z kolejnym podsumowaniem. Po 31. kolejce omawiamy następujące tematy: umiejętności Alexandra Isaka, potencjał ofensywy Nottingham, proces Tottenhamu, wpływ Fodena na Manchester City oraz najbardziej atrakcyjny mecz sezonu. Zapraszamy!

REKLAMA

Alexander Isak to napastnik na największe kluby

Newcastle w minionej kolejce musiało zadowolić się tylko remisem w starciu z Evertonem (1:1), ale Alexander Isak po raz kolejny mógł schodzić z murawy w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku. Szwed po dwóch golach (wprawdzie oba z karnego, ale jednak) w weekend z West Hamem teraz dorzucił kolejne trafienie w pięknym stylu sadzając na ziemię Jarrada Branthwaite’a i z zimną krwią kończąc akcję. W ostatnich 9 meczach ligowych w wyjściowym składzie 24-latek strzelił 8 goli. W przeliczeniu na rozegrane minuty żaden zawodnik w tym sezonie Premier League nie trafia do siatki tak często jak Alexander Isak. Szwed strzela średnio 0,85 gola na jeden pełny rozegrany mecz (90 minut).

Obserwując grę Isaka trudno jednak dojść do wniosku, że strzelanie bramek to jego jedyna umiejętność. Były napastnik Realu Sociedad jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, dzięki czemu dobrze czuje się w grze na małej przestrzeni, co pozytywnie wpływa na całą ofensywę zespołu. Alexandra Isaka często możemy oglądać także w bocznych sektorach boiska, gdzie regularnie wygrywa pojedynki z obrońcami. W klubie mogą jedynie żałować, że zdrowie pozwoliło mu rozegrać tylko 59% możliwych minut w tym sezonie Premier League. Bo Isak to napastnik niezwykle wszechstronny, o którego już latem może stoczyć się batalia klubów grających o największe laury.

Newcastle 1:1 Everton

Nottingham Forest ma zbyt dobrą ofensywę, aby spaść z Premier League

Mniej bramek w Premier League od Nottingham Forest zdobyły w tym sezonie tylko cztery drużyny. Dlatego też czytając powyższy nagłówek mogliście się zdziwić. Niemniej jednak, potencjał jaki tkwi w przedniej formacji zespołu Nuno Espirito Santo jest ogromny. Zdecydowanie przewyższający rejony tabeli, w jakich się znajdują. Kto widział choćby fragmenty rywalizacji z Fulham (3:1) w tej kolejce – może potwierdzić. Morgan Gibbs-White zagrał fenomenalne spotkanie eksponując swoje najlepsze cechy – wyszkolenie techniczne, rajdy z piłką, wizja oraz dokładność w prostopadłych podaniach. Skrzydła w postaci Anthony’ego Elangi oraz Calluma Hudsona-Odoia potrafią być bardzo produktywne przy szybkich atakach, a grający na szpicy Chris Wood znajduje się w najlepszej formie od transferu do Nottingham. W przeliczeniu na rozegrane minuty tylko Alexander Isak trafia częściej od niego do siatki w tym sezonie Premier League.

Forest ma jeszcze do dyspozycji Taiwo Awoniyiego, którego nie opuszczają problemy zdrowotne, ale już na początku sezonu wróżono mu transfer do którejś z czołowych ekip. Nuno Espirito Santo ma narzędzia, dzięki którym zapewnienie klubowi gry w Premier League w przyszłym sezonie – nawet po otrzymaniu kary czterech ujemnych punktów – nie powinno być problemem. Musi tylko częściej wykorzystywać potencjał swoich ofensywnych piłkarzy. Tak jak miało to miejsce w meczu z Fulham.

Tottenham jest jeszcze na wczesnym etapie budowy

Na początku sezonu Tottenham zachwycał wszystkich swoją efektowną i efektywną grą. Szybko zespół dopadła jednak plaga kontuzji, przez co jakiekolwiek nadzieje kibiców na podłączenie się do walki o tytuł wygasły. W ostatnich tygodniach znowu możemy oglądać Koguty bez dużych ubytków personalnych, ale ani ich gra, ani liczba zdobytych punktów nie są już tak przekonujące jak na starcie rozgrywek. Ostatnie mecze pokazały Tottenhamowi jak dużo brakuje im jeszcze, aby móc chociaż postraszyć czołówkę, a nam przypomniały, że to projekt, który jest dopiero na pierwszym etapie rozwoju.

W minionej kolejce Tottenham zremisował z West Hamem (1:1). Posiadając piłkę przez 68% czasu zdołał wykreować sobie – według różnych modeli – około 1 xG, z czego połowa to był gol Brennana Johnsona. Spurs mieli problemy z minięciem drugiej linii West Hamu, a gdy to się udawało to wejście z piłką w pole karne było wyzwaniem nie do przejścia. Przez cały mecz wykreowali sobie tylko jedną dogodną okazję (wspomniany gol). W ostatnich tygodniach podobne problemy mieli przeciwko Fulham, które ponadto potrafiło lepiej wykorzystać momenty po przejęciu futbolówki. Nawet w starciu z Aston Villą, ostatecznie wygranym 4:0, przez długi czas nie mieli żadnego pomysłu jak dobrać się do skóry nastawionemu na defensywę rywalowi. Tottenham zmierza w dobrym kierunku, ale potrzebuje jeszcze wiele czasu.

West Ham 1:1 Tottenham

Najważniejszą postacią ofensywy Manchesteru City jest Phil Foden

Pep Guardiola zaryzykował. Na starcie z czwartą w tabeli Aston Villą postanowił trochę namieszać w składzie i dać odpocząć Erlingowi Haalandowi oraz Kevinowi De Bruyne – dwóm zawodnikom, którzy w poprzednim sezonie byli najważniejszymi postaciami ofensywy zespołu. W obecnych rozgrywkach nastąpiła jednak zmiana hierarchii i na pierwszy plan wysunął się Phil Foden. To był kolejny genialny mecz 23-latka, w którym pociągnął zespół do wygranej. Anglik 3-krotnie trafił do siatki, tym samym notując drugiego hat-tricka w tym sezonie Premier League.

REKLAMA

Phil Foden jest w tym momencie najgroźniejszą bronią The Citizens przeciwko drużynom, które bronią się w średnim lub niskim bloku (a przeciwko City gra tak prawie każdy; nawet jeśli nie jest to ich pierwotnym planem na mecz). 23-latek kapitalnie ustawia się pomiędzy liniami, a gdy już koledzy znajdą go podaniem i Foden przyjmie piłkę to wrzuca obrońców na karuzelę. Bez problemu znajduje się w strefie przed polem karnym, a stamtąd potrafi uderzyć, poszukać podania w szesnastkę lub minąć rywala dryblingiem. Przy przewadze indywidualnej jaką daje, Foden nauczył się też spowalniać tempo gry w odpowiednich momentach (czego brakuje KDB). 3 gole i 3 kluczowe podania przy 93%-owej skuteczności podań mówią same za siebie. To dlatego dziś Phil Foden jest kluczową postacią ofensywy Man City. Przed De Bruynem i Haalandem.

Manchester City 4:1 Aston Villa

Chelsea i Manchester United stworzyły najbardziej atrakcyjny mecz sezonu

Kiedy wydawało nam się, że w futbolu widzieliśmy już wszystko, Premier League nie przestaje zaskakiwać. Starcie Chelsea z Manchesterem United (4:3) na Stamford Bridge wyprzedza chyba wszystkie inne mecze pod kątem emocji. Od dwóch szybkich goli Chelsea, przez odrobienie strat i wyjście na prowadzenie przez Manchester United do dwóch goli w 100. i 101. minucie Cole’a Palmera i wyrwaniu rzutem na taśmę trzech punktów. Wszystko to działo się w zawrotnym tempie, łącznie gracze obu drużyn oddali 47 strzałów, a piłka chodziła z jednej strony na drugą niczym w meczu tenisa.

Celowo nie napisaliśmy, że to był najlepszy mecz, ponieważ to nie był mecz na wysokim poziomie, a emocje w dużym stopniu zawdzięczamy nieudolności obu drużyn. Żadna z nich nie potrafiła przejąć kontroli nad meczem na dłuższą chwilę, więc kontratak gonił kontratak. Chelsea powinna zrobić to po wyjściu na dwubramkowe prowadzenie, ale nie potrafiła. Manchester United całkiem dobrze zarządzał wynikiem po strzeleniu trzeciego gola, natomiast finalnie zabrakło im kilku minut. Niemniej jednak, generalnie na boisku panował chaos, formacje obu zespołów były niepoukładane, a wszelkie przedmeczowe założenia taktyczne w tak szalonych warunkach pewnie szlag trafił. Kilka dni temu kibice narzekali na taktyczne szachy pomiędzy Artetą, a Guardiolą ale patrząc na poziom taktyczny obu spotkań – to była przepaść. Przy walce bokserów wagi ciężkiej pomiędzy Arsenalem, a Manchesterem City, mecz Czerwonych Diabłów z The Blues był jak spontaniczna bijatyka przed szkołą.

Chelsea 4:3 Manchester United

Co jeszcze wydarzyło się w 31. kolejce Premier League?

  • Arsenal w trybie ekonomicznym pokonał Luton (2:0) posyłając do gry kilku zmienników. Przy okazji przerwali także serię 18 meczów zespołu Roba Edwardsa ze strzelonym golem w Premier League.
  • Liverpool również wykonał swoje zadanie, chociaż Sheffield napędziło im stracha strzelając gola na 1:1 w drugiej połowie. The Reds zdołali się podnieść i wygrać 3:1.
  • Na falę wzniosło się ponownie Bournemouth. Zespół Andoniego Iraoli wykorzystuje sprzyjający kalendarz. W ostatnich 5 meczach zdobyli 13 punktów.
  • Ósmy mecz z rzędu bez zwycięstwa zanotowało Brentford, które na własnym stadionie zremisowało 0:0 z Brighton. Jakub Moder pojawił się na boisku dopiero w 86. minucie.
  • Dzielnie o utrzymanie walczy Burnley, które remisem z Wolves (1:1) przedłużyło serię meczów bez porażki do czterech. Odległość do bezpiecznego miejsca ciągle jest jednak spora – 6 punktów.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ