Dziurawy jak defensywa Tottenhamu. 5 wniosków po 32. kolejce Premier League

Gdzie Arsenal może stracić tytuł? Co jest tajną bronią Liverpoolu? Czy Leeds Javiego Gracii różni się czymś od Leeds Jessego Marscha? Dlaczego Tottenham stracił 5 goli w 20 minut przeciwko Newcastle? Co w grze swojego zespołu, w porównaniu do meczu z Sevillą, zmienił Erik ten Hag na starcie z Brighton? Obok 32. kolejki Premier League rozgrywano także półfinały Pucharu Anglii, więc jest co podsumowywać. Zapraszamy.

REKLAMA

Nie da się wygrać Premier League tracąc tyle bramek, co Arsenal

Zespoły, które wygrywają mistrzostwo często nie tylko grają efektownie, ale potrafią także przepychać mecze, zwłaszcza na końcowym etapie sezoni. To jest czas, w którym najbardziej liczy się umiejętność wygrywania meczów „na zimno”, kontrolowania spotkania i zachowania czystego konta. Arsenal robi jednak dokładnie na odwrót. W meczu z Southampton (3:3) po raz kolejny stracili punkty przez indywidualne błędy i brak cierpliwości w rozegraniu, przez co brakowało im kontroli nad meczem i narażali się na kontrataki rywali.

Patrząc na liczby defensywne Arsenalu w ostatnim czasie można złapać się za głowę. W piątek przedłużyli serię bez czystego konta do pięciu meczów. Po mundialu znajdują się w dolnej połowie tabeli w liczbie straconych goli. Nie chodzi o krytykowanie obrońców Kanonierów, ponieważ to cały zespół gorzej kontroluje mecze. W ostatnim czasie dużym ciosem jest kontuzja Saliby, nie pomaga też spadek formy Parteya, z Southampton zabrakło ponadto Xhaki. To jeszcze nie koniec walki o tytuł, ale nawet gdy Kanonierzy pokonają w środę Manchester City to tracąc tyle bramek nie zdołają sięgnać po mistrzostwo.

Arsenal 3:3 Southampton

Javi Gracia nie odmienił Leeds

Sytuacja Leeds w walkę o utrzymanie w Premier League robi się coraz trudniejsza. W sobotę przegrali na Craven Cottage z Fulham 1:2 i przewaga nad strefą spadkową zmniejszyła się do 1 punktu. Zwolnienie Marscha i zastąpienie go Javim Gracią nie zmieniło w Leeds prawie nic. Osobiście mam wrażenie, że to ciągle ten sam zespół. Nadal największe problemy mają w momencie straty piłki, kiepsko czują się w ataku pozycyjnym, a ofensywa oparta jest na jednostkach, a nie kolektywie. Indywidualnie wielu ofensywnych zawodników Leeds ma potencjał i w razie spadku mogą liczyć na ponowny angaż w Premier League, ale całościowo zespół prezentuje się mizernie.

Niezadowolenie z pracy Jessego Marscha było uzasadnione, aczkolwiek zwolnienie go tuż po zimowym okienku transferowym, w którym sprowadził kolejnych „swoich” graczy już wtedy wydawało się działaniem po omacku i rzeczywistość potwierdziła tę tezę. Udało się wywołać „efekt nowej miotły”, ale z Fulham odnieśli już trzecią porażkę z rzędu. Nie chcemy sugerować, że Javi Gracia to zły trener, ale nie udało mu się odmienić zespołu. Co więcej, ich gra wygląda bardzo podobnie, jak za kadencji poprzednika.

Liverpool ma tajną broń w postaci stałych fragmentów

Mecz pomiędzy Liverpoolem, a Nottingham Forest był… dziwny. Zespół Jurgena Kloppa polegał na stałych fragmentach gry w postaci dośrodkowań z rzutów rożnych lub wolnych, natomiast ekipa Steve’a Coopera największe zagrożenie stwarzała po dalekich wrzutach z autu w pole karne. O tym, jak ważne w tym spotkaniu były stałe fragmenty gry najlepiej obrazują liczby. Z 2,84 xG (goli oczekiwanych), jakie wykreował sobie Liverpool 2,47 było efektem SFG. W przypadku Nottingham – 0,66 z 0,85 xG.

Choć stałe fragmenty często kojarzą się ze słabszymi drużynami, dla których jest to jedna z niewielu ofensywnych broni, tak we współczesnym futbolu najlepsze zespoły muszą mieć wypracowane na dobrym poziomie wszystkie elementy gry. Liverpoolowi nie układała się gra w ataku pozycyjnym na głęboko cofniętą defensywę, ale taka postawa rywala prowadziła do wielu stałych fragmentów gry, co The Reds potrafili już wykorzystać. Dzięki trzem bramkom zdobytym w ten sposób Liverpool zrównał się z najlepszym w tej klasyfikacji w tym sezonie Tottenhamem.

Liverpool 3:2 Nottingham

Tottenham nie powinien grać na czterech obrońców

W jednym z podsumowań kolejki pisaliśmy, że Tottenham pod wodzą Cristiana Stelliniego gra bardzo podobnie do tego, co prezentowali za Antonio Conte, więc Włoch na mecz z Newcastle zmienił ustawienie i Koguty po raz pierwszy od 23 stycznia 2022 roku (według informacji zawartych na portalu Transfermarkt) zagrały 4-osobowym blokiem obronnym. Wówczas zespół Antonio Conte rozegrał bardzo słabe zawody przeciwko Chelsea, ale w niedzielę z Newcastle się po prostu skompromitowali. Po 5 straconych golach w ciągu 21 minut Stellini wrócił do sprawdzonego ustawienia z trójką stoperów i wahadłowymi.

REKLAMA

Tottenham bez piłki wyglądał, jakby każdy z zawodników wygrał udział w tym meczu w chipsach i po raz pierwszy wybiegli ze sobą na boisko. Oczywiście, Newcastle było wyjątkowo skuteczne, ale tak czy inaczej nie mieli najmniejszych problemów, aby rozmontować defensywę Kogutów. Ivan Perisic i Pedro Porro to nie są typowi boczni obrońcy, a Eric Dier i Cristian Romero (zwłaszcza Argentyńczyk) są przyzwyczajeni do gry w 3-osobowym bloku defensywnym. Przy braku odpowiedniego zabezpieczenia od linii pomocy doprowadziło to do katastrofy.

Newcastle 6:1 Tottenham

Manchester United musi być czasem pragmatyczny

Przed półfinałem Pucharu Anglii pomiędzy Manchesterem United, a Brighton to zespół Roberto De Zerbiego był uważany przez bukmacherów jako faworyt tego spotkania. W ostatni czwartek Czerwone Diabły przetrzebione kontuzjami zagrały fatalny mecz z Sevillą (0:3) odpadając z Ligi Europy. Erik ten Hag, jak przystało na dobrego trenera, wyciągnął wnioski z porażki i przeciwko Brighton nie dawał rywalom okazji do wielu przechwytów blisko bramki Davida de Gei. Zespół nastawił się na grę prostszymi środkami – dalekie podania, mniej dłuższych sekwencji podań, unikanie rozgrywania piłki od własnej bramki.

Przy obecnych problemach kadrowych Czerwonych Diabłów taki sposób wydaje się być bardziej racjonalny. Erik ten Hag zmuszony jest wystawiać w składzie kilku zawodników, którzy nie czują się komfortowo w pierwszej fazie rozegrania piłki pod pressingiem rywala. Mecz skończył się wynikiem 0:0 po wyrównanej grze, a ekipa ten Haga awansowała do finału FA Cup po rzutach karnych. Docelowo Manchester United na pewno będzie chciał być zespołem operującym piłką i kontrolującym mecze w jej posiadaniu nawet przeciwko najsilniejszym rywalom, jednak realizując cel długoterminowy trzeba spełniać również zadania wyznaczone w krótszej perspektywie czasowej. A to oznacza, że United

Co jeszcze wydarzyło się w 32. kolejce Premier League?

  • Drugim finalistą Pucharu Anglii został Manchester City, który wykonał swoje zadanie przeciwko Sheffield. Pep Guardiola dał odpocząć kilku ważnym zawodnikom, a hat-tricka strzelił Riyad Mahrez.
  • Bardzo ważne zwycięstwo w walce o utrzymanie odniosło Leicester. Pod nieobecność Barnesa i Maddisona Dean Smith wystawił trzech nominalnych napastników (Vardy na szpicy, za jego plecami Iheanacho, na lewym skrzydle Daka), a jego zespół pokonał Wolves 2:1.
  • Serię 5 zwycięstw Aston Villi zatrzymało Brentford, któremu udało się zremisować na własnym stadionie. Zespół Unaia Emery’ego ciągle śrubuje jednak kolejne mecze bez porażki. Na liczniku widnieje już liczba 9, a lepszym wynikiem może pochwalić się tylko Arsenal (10).
  • Newcastle znakomicie zareagowało na ostatnią porażkę w kiepskim stylu z Aston Villą (0:3) rozbijając słabiutki Tottenham i pokazując, że tydzień temu zdarzył im się wypadek przy pracy. Zespół Eddiego Howe’a wygrał kluczowy mecz w walce o TOP 4.
  • Chyba najlepszy okres w tym sezonie przeżywa West Ham. Po wysokiej porażce z Newcastle (1:5) zdobyli 7 z 9 możliwych punktów, w tym urywając punkty Arsenalowi. Po wczorajszej wygranej 4:0 z Bournemouth ich przewaga nad strefą spadkową wynosi już 6 punktów.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ