Diego Maradona – bohater tragiczny

Diego Maradona to postać kultowa dla Argentyńczyków. To nie tylko piłkarz, ale także idol, pomnik, dla wielu nawet pół-bóg. Naród zafascynowany futbolem wierzy, że Maradona przyłożył nawet rękę do złotego medalu na ostatnich Mistrzostwach Świata, bowiem był to pierwszy mundial po jego śmierci. W tym przypadku Argentyńczycy są jak starożytni Grecy. Wierzą, że wszystko zostało zapisane już wcześniej. Diego Maradonę również możemy mierzyć tą miarą. Przypominając sobie jego karierę nie trudno odnieść wrażenie, że wszystko działo się tak jakby ciążyło nad nim fatum.

REKLAMA

Przygoda z szambem

Diego Maradona od swoich najmłodszych lat był skazany na piłkę nożną. Na trzecie urodziny otrzymał piłkę od kuzyna Beto, z którą się nie rozstawał. Zanim jednak to się stało – mały Diego przeszedł wydarzenie, które z perspektywy czasu łatwo zmitologizować i dodać temu narracji, która była zapisana w gwiazdach przez nadprzyrodzone moce. Maradona w wieku dwóch lat wpadł pewnej nocy do szamba. – Diegito, tylko trzymaj głowę nad gównem! – miał krzyczeć do niego jego wujek, który pomagał mu się wydostać. Maradona później wiele razy przytaczał tą historię, a słowa jego wujka – tylko w mniej dosłownym znaczeniu – wracały jak bumerang w wielu innych sytuacjach na dalszym etapie jego życia. Wpadnięcie do szamba stało się symbolem łatwości z jaką boski Diego wpadał w kłopoty.

Jako dziecko Diego Maradona nie rozstawał się z piłką. – Byłem wolnym człowiekiem. Mogłem grać w piłkę do woli – wspominał swoje dzieciństwo. Jeden z najlepszych piłkarzy w historii nie marnował nawet czasu w drodze do szkoły żonglując pomarańczą, kulką ze zmiętych gazet lub kłębkiem szmat. Do szkółki Argentinos Juniors przyszedł w wieku 8 lat i działacze od razu zdali sobie sprawę, że mają do czynienia z unikalnym talentem. W przerwach meczów seniorskiej drużyny mały Diego zabawiał publiczność prezentując różne sztuczki techniczne. Zapraszano go także do telewizji, gdzie również miał za zadanie pokazać swoje umiejętności kapkując nie tylko piłką, ale także pomarańczą czy butelką. Maradona od najmłodszych lat kreowany był na przyszłą gwiazdę argentyńskiego futbolu. Od najmłodszych lat narzucano na niego presję i światła reflektorów.

Ucieleśnienie pibe

Aby wyjaśnić dlaczego w Maradonie cały naród widział zbawcę argentyńskiej piłki już od jego wczesnych lat młodzieńczych trzeba zrozumieć kulturę tego kraju. Oczywiście, talent Maradony był niezaprzeczalny i wyrastający ponad swoich rówieśników, ale Diego także był ucieleśnieniem ideału piłkarza ze względu na… wygląd. Przynajmniej według założeń argentyńskiej kultury w tamtych czasach. Argentyńska piłka rozwijała się w biedzie, na nieprzygotowanych boiskach, więc ideałem piłkarza został pibe, w dosłownym tłumaczeniu dziecko, ale słowo to oznacza także urwisa. W 1928 roku Borocoto na łamach El Grafico zaproponował stworzenie pomnika wynalazcy dryblingu. Cytując, miała ona przedstawiać:

Pibe o brudnej twarzy i grzywie włosów stawiającej opór grzebieniowi; o inteligentnym, zalotnym, sprytnym i przekonującym spojrzeniu lśniących oczu, które wydają się wesołe, choć usta pełne małych zębów stępionych jedzeniem czerstwego chleba nie zdążyły jeszcze uformować się w uśmiech. Jego spodnie są połatane; jego koszulka w argentyńskie pasy ma wielkie wycięcie pod szyją i mnóstwo dziur, wyżartych przez niewidzialne myszy zbyt długiego noszenia. Pasek materiału przymocowany w pasie i przecinający klatkę piersiową jak szarga służy mu za szelki. Kolana ma pełne strupów i blizn opatrywanych jedynie przez los; jest boso lub w butach, z których wyłażą palce, co wskazuje jednocześnie, że grały w niejednym meczu. Jego postawa musi być charakterystyczna – tak jakby dryblował szmacianą piłką. To ważne: piłka musi być szmacianką. Kłębkiem gałganków, najlepiej związanych za pomocą starej skarpety. Jeśli taki pomnik kiedykolwiek powstanie, wielu z nas będzie ściągać przed nim czapkę, tak jak robimy to w kościele”.

Jak to ujął Jonathan Wilson w książce „Aniołowie o brudnych twarzach” – Borocoto odmalował, z niezwykłymi szczegółami, portret Diego Maradony.

Nieuniknione porażki

Portret pibe przedstawiał urwisa wychowanego w biedzie, z marginesu społecznego, który kroczy przez życie z uśmiechem na ustach, często naginając zasady prawa, ale dzięki swojemu urokowi „kupuje” ludzi. Diego Maradona już za młodu odebrał lekcje, że dobra gra w piłkę może ułatwiać załatwienie innych spraw. Dyrektor szkoły, w której uczyła się legenda argentyńskiej piłki był tak zachwycony jego grą, że wpisywał mu na sprawdzianach dobre oceny, mimo że Maradona nawet się na nich nie pojawiał..

W pierwszej drużynie Argentinos Juniors Diego Maradona zadebiutował 10 dni przed 16. urodzinami stając się najmłodszym zawodnikiem, który zagrał w Primera (później rekord ten został pobity przez Sergio Aguero). 4 miesiące później rozegrał pierwszy mecz dla seniorskiej reprezentacji, a gdy wchodził na murawę to cały stadion skandował jego nazwisko. Maradona od lat przyzwyczajony był do sukcesów, więc bardzo źle przeżywał porażki. Gdy nie został wybrany najlepszym argentyńskim sportowcem 1977 roku zamknął się w pokoju i płakał, a kiedy nie znalazł się w kadrze na MŚ 1978 (miał wówczas dopiero 17 lat) chciał rzucić futbol. Choć Maradona fizycznie był już prawie ukształtowanym mężczyzną to w jego ciele ciągle trwał duch pibe – niegrzecznego urwisa, który nie potrafił pogodzić się z porażką. Ale w narodzie wzbudzało to jeszcze większą miłość do Diego.

Diego Maradona wszędzie widział wrogów

Geniusz urodzony w Lanus był oczywiście świadom swojego talentu, a przez to niestety wiecznie wietrzył spisek ukartowany przeciwko niemu. Kiedy Cesar Luis Menotti nie powołał go na Mistrzostwa Świata w 1978 roku Maradona podejrzewał, że selekcjoner bał się iż przyćmi on jego osobę. Gdy w wygranym mundialu do lat 20 Diego opuścił boisko przy stanie 5:0 w ćwierćfinałowym meczu z Algierią rozpłakał się i podejrzewał, że trener zrobił to z zazdrości, tymczasem chodziło oczywiście o oszczędzanie gwiazdy na następne rywalizacje.

Granica między zawodnikiem uwielbianym przez tłum, a takim, którego kibice znienawidzą jest dla najlepszego piłkarza bardzo cienka. Kiedy zespół przegrywał to irytacja fanów – rzecz jasna – koncentrowała się na Diego Armando Maradonie. Piłkarz nie słynął z anielskiej cierpliwości, a decyzje często podejmował spontanicznie, pod wpływem emocji, więc kiedy kibice Argentinos Juniors zaczęli obrażać go po porażce w towarzyskim meczu z River Plate Maradona stwierdził, że to koniec. Po 166 meczach i 116 golach dla Argentinos przeniósł się na wypożyczenie do Boca Juniors. Znowu chciał być uwielbiany.

REKLAMA

Diego Maradona w blasku fleszy

Choć Diego Maradona sam pchał się w blask fleszy to fakt, że nie potrafił od nich uciec go irytował. Jeszcze jako gracz Argentinos Juniors żalił się, że ciągle jest w centrum uwagi i nie ma ani chwili spokoju, że ludzie proszą go o okulary przeciwsłoneczne czy trzymanie dziecka do chrztu. Pod koniec gry w klubie, którego jest wychowankiem odepchnął 15-letniego chłopca, który prosił o autograf. Sąd skazał go na dwa miesiące więzienia, ale nadzwyczajny talent znów wybawił go z tej sytuacji, ponieważ wyrok został anulowany.

Ciągłe bycie na świeczniku wiązało się także dla Maradony z ogromną presją. Każdy mecz, w którym nie wypadał najlepiej był szeroko komentowany. A Diego nie zawsze spełniał oczekiwania. Wynikało to też po części ze zmęczenia. W wieku 20 lat dobił do 200 meczów ligowych i często grał na środkach przeciwbólowych. Zawodnik w wywiadach powtarzał, że przerwy, która pomoże odzyskać mu radość z gry w piłkę, ale takowej nie dostał. W końcu był największą rozrywką dla argentyńskiego społeczeństwa.

Ludzie muszą zrozumieć, że ten cały Maradona nie jest maszyną do uszczęśiwiania. I że nie jest maszyną do rozdawania uśmiechów i całusów. Jest zwykłym człowiekiem, normalnym, chodzącym po ziemi, któremu, owszem, zdarza się czasem zrobić coś, co daje ludziom radość i co daje radość także jemu. Problem w tym, że ludzie myślą inaczej, zwłaszcza jeśli Maradonie czasem coś się nie uda albo jeśli zagra jeden czy nawet dziesięć słabych meczów. Dlaczego nie mogą mu tego wybaczyć? Czasami żeby rozpętało się piekło, wystarczy jedno spotkanie, w którym Maradona wypada gorzej albo w którym nie zdobywa bramki – mówił Diego dla „El Grafico” przed Mistrzostwami Świata w 1982 roku.

Diego Maradona nie radził sobie z presją

Kolejne sytuacje kiedy nie radził sobie z presją objawiały się w trakcie spotkań. Oczywiście rywale często grali nieprzepisowo wobec Maradony, a zawodnicy ofensywni nie byli wówczas tak chronieni przez sędziów, więc Diego był narażony na liczne brutalne ataki na niego. Sfrustrowany Maradona odpłacał się rywalom. W ćwierćfinałowym dwumeczu z Velezem w rozgrywkach Nacional otrzymał czerwoną kartkę za atak na Abela Moralejo. Osłabione Boca w rewanżu przegrało i odpadło z rozgrywek. Na mundialu w 1982 roku, gdy Brazylia pogrzebała nadzieje Albicelestes na awans do półfinału Maradona kopnął jednego z rywali w brzuch, za co oczywiście został usunięty z boiska.

Boca Juniors popadło w kłopoty finansowe i nie było ich stać na Diego Armando Maradonę. Dla piłkarza nie była to wcale zła informacja, ponieważ mógł obrać kierunek na transfer do Europy. Presja i oczekiwania w kraju stały się dla niego nie do zniesienia, więc ucieczka do Barcelony była w tamtym czasie rozsądnym rozwiązaniem.

Barcelońskie kłopoty

W Barcelonie Maradona nie odnalazł jednak miejsca, w którym gra w piłkę dawałaby mu czystą radość. Od początku iskrzyło na linii klub-piłkarz. Blaugranie nie podobało się, że piłkarz przyjechał z osobistym lekarzem i trenerem. Ponadto zarzucano mu, że źle się prowadzi, a „klan”, który sprowadził do swojego domu źle na niego wpływa. Klub miał rację – po latach Maradona przyznał, że po raz pierwszy sięgnął po kokainę właśnie podczas gry w Barcelonie. Jednocześnie był wówczas… twarzą kampanii antynarkotykowej. Do kolejnej scysji między klubem, a piłkarzem doszło przed finałem Pucharu Króla. Na cztery dni przed spotkaniem Maradona miał wziąć udział w pożegnalnym meczu Paula Breitnera, ale prezydent Barcelony, Josep Lluis Nunez zakazał mu podróży do Monachium i aby mieć pewność, że Argentyńczyk nie poleci odmówił wydania mu paszportu. Diego Maradona „odwdzięczył się” niszcząc kilka pucharów w klubowej gablocie.

W trakcie gry w Barcelonie doszło również do bardzo nieprzyjemnego zdarzenia dla Maradony. Przed meczem z Athletikiem odwiedził on w szpitalu chłopca potrąconego przez samochód. Ten miał mu powiedzieć: „Diego, bądź ostrożny, będą na ciebie polować”. Choć brutalność gry i polowanie na Maradonę było głośnym tematem od początku przygody piłkarza z hiszpańską piłką to przesądny zawodnik i tak potraktował te słowa na poważnie. Niczym przepowiednię, którą otrzymywali bohaterowie w mitologii greckiej. Pech chciał, że Andoni Goikotxea w tym spotkaniu złamał mu kostkę. Rzeźnik z Bilbao – jak nazywano piłkarza – nie wykazał skruchy. Wręcz przeciwnie – but, którym spowodował kontuzję Maradonie zawiesił w swoim salonie. Maradona zdołał wrócić do gry, a podczas kolejnej rywalizacji z Athletikiem, tym razem przegranej, nie wytrzymał prowokacji rywala, który pokazał mu dwa palce w geście victorii i rzucił się na niego, co doprowadziło do ogromnej bójki na boisku. Argentyńczyk został zawieszony na trzy miesiące i opuścił Barcelonę.

Scudetto z Neapolem i mistrzostwo świata

W trakcie siedmiu sezonów gry w Neapolu Diego Maradona dwa razy zdobył z klubem mistrzostwo Włoch, czego Azzuri nie potrafili zrobić następnie przez długie lata, aż do sezonu 2022/23. Argentyńczyk trafił do miejsca, w którym nie mógł nawet pomyśleć o chwili spokoju. Miejsca, które jest jeszcze bardziej zwariowane na punkcie futbolu i swoich idoli niż Argentyna. Diego był uwielbiany w Neapolu, ale jednocześnie zmagał się z jeszcze większą presją, którą śmiało możemy nazwać paranoją. Piłkarz do pewnego stopnia poradził sobie z tym zawierając różne układy z camorrą, neapolitańską mafią, dzięki czemu żaden dziennikarz nie mógł (choć będąc bardziej precyzyjnym należałoby napisać: nie odważył się) krytykować Maradony. Taki układ działał też jednak w drugą stronę. Gdy Diego powiedział, że zamierza zostać w Argentynie i nie wracać do Neapolu jego przygody pozaboiskowe od razu ujrzały światło dzienne.

Peak kariery Diego Armando Maradony przypadł na Mistrzostwa Świata w 1986 roku. Na turnieju w Meksyku ówczesny 26-latek poprowadził swoją reprezentację (w której po MŚ w Hiszpanii nie grał przez prawie 3 lata) do triumfu rozgrywając jeden z najlepszych indywidualnie mundialów w historii. Oczywiście, jak to bywa w przypadku Diego, tutaj też nie mogło obyć się bez kontrowersji. W ćwierćfinale z Anglią oszukał cały świat strzelając słynnego gola ręką, a chwilę później przeprowadził rajd przez pół boiska podwyższając prowadzenie. Te dwa gole są niczym symbol całej kariery Argentyńczyka. Z jednej strony prawdziwy geniusz, który na boisku potrafił zrobić wszystko, z drugiej – naginanie zasad, które długo uchodziło mu na sucho.

Diego Maradona został złapany

Maradonie bardzo długo udawało się obchodzić wszelkie kontrole antydopingowe, ponieważ – jak to przystało na argentyńskiego pibe – potrafił unikać łamania prawa. Kiedy losowano go do kontroli antydopingowej Maradona korzystał ze sztucznego penisa, który wcześniej był napełniany moczem któregoś z kolegów. 17 marca 1991 roku po meczu z Bari ta sztuczka się jednak nie udała i u Argentyńczyka wykryto kokainę. Wyrok? 15 miesięcy zawieszenia w meczach drużyn zawodowych. Maradona oczywiście klasycznie szukał w tym wszystkim spisku. – Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to była zemsta Włochów za wyeliminowanie ich z mundialu – wygłosił. Później przyznał, że brał kokainę, ale zarzekał się, że na boisko zawsze wychodził czysty. Przyznając się po części do winy i tak robił z siebie ofiarę.

W wersję zdarzeń Diego Maradony wierzyło także argentyńskie społeczeństwo. Z badań przeprowadzonych przez „Clarin” wynikało, że 71% narodu jest gotowe uznać go ofiarą spisku. Maradona dla Argentyny był tak nienaruszalną postacią, że nie chcieli wierzyć w jego przewinienia. Dla nich to ciągle był pibe z opisu Borocoto.

Last Dance

Diego Maradona w trakcie dyskwalifikacji wziął się za siebie. Zaczął stosować dietę oraz uczęszczać na spotkania z psychologiem i gdy skończył się zakaz został sprzedany do Sevilli, gdzie z chęcią przygarnął go Carlos Bilardo, z którym Maradona wspólnie zdobywał Mistrzostwo Świata. W Andaluzji wytrwał tylko jeden sezon sprawiając przy tym sporo kłopotów. Maradona wrócił do Argentyny, konkretnie do Newell’s Old Boys, ale jego „ostatnim tańcem” miał być mundial w USA. Diego zapowiedział, że chce być kapitanem. To wywołało wybuch euforii w narodzie, ale tak po prawdzie 34-letni wówczas Maradona był już cieniem samego siebie. Niemniej jednak, z pomocą selekcjonera Alfio Basile Diego osiągnął dobrą formę. Albicelestes w fazie grupowej pokonali Grecję (4:0) i Nigerię (2:1), a kapitan kadry zdobył gola i zaliczył asystę.

Po meczu z Nigerią Maradona został jednak wylosowany do kontroli antydopingowej i po raz kolejny świat jego fanów się zawalił. Kontrola wykazała obecność pięciu niedozwolonych substancji pomagających w odchudzaniu i zwiększaniu wytrzymałości. Piłkarz znowu został zawieszony na 15 miesięcy. – O mało co nie umarłem na treningach, a teraz zrobili mi coś takiego – próbował po raz kolejny zrobić z siebie ofiarę. Tym razem jego teoria spiskowa głosiła, że to sprawka prezydenta FIFA, Joao Havalange’a, który chciał ułatwić Brazylii wygranie mundialu. Później zmienił wersję i zrzucił winę na Daniela Cerriniego, jego osobistego trenera, z którym pracował po transferze do Newell’s. O ile rzeczywiście Cerrini mógł przez pomyłkę podać mu zabronione substancje, tak sam Maradona powinien mieć świadomość, że ostatecznie to on ponosi odpowiedzialność za to, co przyjmuje.

Dla całego narodu dyskwalifikacja Maradony była ciosem prosto w serce. Bez niego Albicelestes przegrali ostatni mecz fazy grupowej z Bułgarią, a w 1/8 finału odpadli z Rumunią. Stacje telewizyjne w kraju puszczały kompilacje najlepszych zagrań Maradony ze smutną muzyką, podobną do żałoby, jakby zmarł, a nie oblał test antydopingowy.

Przewidywalny koniec

Diego Armando Maradona nie chciał się jednak poddawać. Kiedy kolejne zawieszenie dobiegło końca znalazł angaż w Boca Juniors. Jego przygoda z zawodowym futbolem skończyła się w sposób, jaki po wcześniejszych latach można było przewidzieć. W meczu z Argentinos Juniors, jego pierwszym klubem został wybrany do kontroli antydopingowej, która znowu wykazała obecność kokainy w organizmie Maradony. Zawodnik oczywiście stwierdził, że jest niewinny i jednocześnie, w dniu swoich 37. urodzin, ogłosił zakończenie piłkarskiej kariery.

Obserwując postać Diego Maradony można odnieść wrażenie, że jest on antycznym bohaterem tragicznym. Człowiekiem, który dostał przepowiednie, że będzie fantastycznym piłkarzem, ale wielkie chwile chwały będą przeplatały się z potężnymi skandalami. Diego Maradona, mający świadomość, że nie może tego powstrzymać za wszystkie haniebne zachowania zrzucał winę na kogoś innego i tworzył swoje teorie spiskowe, aby ciągle być bohaterem w oczach narodu. To mu się akurat udało. Większość ma w pamięci te piękne chwile Diego, a o jego przewinieniach zapomina. Założenie oficjalnego Kościoła Diego Armando Maradony mówi samo za siebie. Niepełne wykorzystanie swojego talentu w trakcie całej kariery zostało Maradonie zrekompensowane w postaci kultu jakim darzy go Argentyna, Neapol i (prawie) cały piłkarski świat. To pewnie też było zaplanowane.

***

W przygotowaniu tekstu korzystałem z książki „Aniołowie o brudnych twarzach” autorstwa Jonathana Wilsona

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ