Czerwona katastrofa. Panie ten Hag, czas się żegnać…

Erik ten Hag przez większość poprzedniego sezonu obawiał się o swoją przyszłość. Ostatecznie pozostał u sterów Czerwonych Diabłów, a latem otrzymał także kilka wzmocnień składu. Celem na sezon 2024/25 miała być walka o czołowe lokaty, a przynajmniej lepszy wynik niż pozycji nr 8 z poprzednich rozgrywek. United w pierwszych 5 kolejkach Premier League wywalczyli obecnie 7 punktów, a ich kolejnym rywalem był Tottenham, który posiadał identyczny dorobek.

Czerwona katastrofa

Manchester United w pierwszej połowie wyglądał mniej więcej tak, gdyby zawodników z Ekstraklasy przebrać w czerwone koszulki z białymi spodniami. I to takich piłkarzy, którzy grają w zespole z dolnej części tabeli. Po stronie gospodarzy korzystny był jedynie wynik. 0:1, to bowiem dobry rezultat, biorąc pod uwagę przewagę Tottenhamu. Zacznijmy więc od tego jak padł gol. W 3. minucie Brennn Johnson wykorzystał szybki atak Micky’ego van de Vena i bez większego problemu skierował piłkę do siatki. Mocny początek, United ruszą do odrabiania strat, prawda?

REKLAMA

Przepraszamy, za niezbyt śmieszny żart. Piłkarze ten Haga grali tak, jakby nie bardzo wiedzieli, co robi na murawie. W 11. minucie próba Jamesa Maddisona wylądowała na słupku, podobnie jak próba Johnsona z 20. minuty. United odgryźli się jedynie słupkiem Alejandro Garnacho, a obraz beznadziei dopełnił Bruno Fernandes. Portugalczyk w 42. minucie został wyrzucony z murawy za brutalne wejście w nogę rywala, które było poprzedzone poślizgnięciem się Fernandesa.

Sędzie przesadził z karą, czy Bruno miał po prostu pecha? No cóż, jedyny plus dla pomocnika, że nie musiał kontynuować udziału w tym dramacie. Nic dziwnego, że zawodnicy schodzeni na przerwę zostali pożegnani gwizdami z trybun i pieśnią skierowaną w kierunku trenera, który zdaniem fanów ma jutro powiększyć grono bezrobotnych.

źródło: h on X

Ten Hag pożar chciał ugasić benzyną

Holenderski szkoleniowiec postanowił ratować wynik wpuszczając na murawę Casemiro. Brazylijczyk dał się ograć kilkadziesiąt sekund po wejściu na murawę, ale oddajmy — postawa wszystkich piłkarzy MU była zbliżona poziomem. Johnson pomknął z akcją, a Dejan Kulusevski akrobatycznym strzałem podwyższył prowadzenie. Gdyby tylko Timo Werner nie był Timo Wernerem. Gdyby Onana nie wyjął 3-4 strzałów, Tottenham urządziłby dzisiaj pogrom na Old Trafford. Mniej więcej koło 60. minuty Koguty zluzowały i oddały inicjatywę rywalom. Dodajmy także — widownia mimo niekorzystnego wyniku i beznadziejnego występu swoich ulubieńców nie przestała ich wspierać. Owszem, gwizdała przy zejściu do szatni, ale i tak dopingowała United. Jak odwdzięczyli się zawodnicy? Przyglądając się, jak Dominic Solanke z bliska podwyższa na 0:3 po wrzutce z rzutu rożnego. Zapraszamy na konsultację do Puszczy Niepołomice, bowiem zespół Tomasza Tułacza mógłby uczyć MU jak radzić sobie w polu karnym przy stałych fragmentach.

Najlepsi po stronie MU byli dzisiaj Andre Onana oraz Timo Werner. Tottenham od początku sezonu ligowego strzelił 12 goli, z czego 3 przeciwko United. Ten Hag? No cóż, pewnie nic mu nie grozi, bo przecież w drugiej połowie, grając w dziesiątkę, Manchester miał swoje momenty (zaznaczę, że to ironia, żeby nikt nie miał wątpliwości). Potrzeba czasu, a Czerwone Diabły znów będą wielkie — powie zaraz jakiś mądry ekspert. Obserwując postawę z dzisiejszego meczu, śmiem twierdzić, że nie nastąpi to wcześniej niż za jakieś 40 lat.

Manchester United — Tottenham 0:3 (Johnson 3′, Kulusevski 47′, Solanke 77′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,703FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ