Manchester City osiągnął szczyt formy. 5 wniosków po 37. kolejce Premier League

Przedostatnia kolejka Premier League za nami. Wiemy już, że mistrza Anglii poznamy w ostatni dzień sezonu, natomiast niemal wszystko przesądzone jest już w walce o utrzymanie. Dziś bierzemy na tapet: szczyt formy Manchesteru City, odporność Arsenalu, duet Eze & Olise, zasłużone utrzymanie Nottingham oraz wyzwania przed Arne Slotem.

Manchester City znowu osiągnął szczyt formy w kluczowym momencie

Manchester City rozpoczynał kwiecień na trzecim miejscu w tabeli ze stratą punktu do Arsenalu oraz trzech „oczek” do Liverpoolu. Obecnie wszystko mają w swoich rękach, a do pokonania zostały jeszcze dwa zespoły. Zespół Pepa Guardioli od tego czasu wygrał wszystkie 7 meczów, w których strzelił aż 28 goli (średnio 4 na mecz!). Manchester City w kluczowym momencie sezonu, na jego finiszu, po raz kolejny osiągnął swoją najlepszą formę na przestrzeni całych rozgrywek. Za wyjątkiem starcia z Nottingham Forest Obywatele nie pozostawiają rywalom żadnych złudzeń.

REKLAMA

Pep Guardiola wrócił do podstaw, czyli absolutnej kontroli meczu przez posiadanie piłki. Jego asem w rękawie okazał się Mateo Kovacic, który wspólnie z Rodrim tworzy znakomity duet w środku pola, praktycznie nie dający zabrać sobie futbolówki. Manchester City w trakcie wspomnianej serii 7 zwycięstw miał słabszy moment, jakim było 60 minut w wyjazdowym meczu z Nottingham Forest (wygranego 2:0), ale po wejściu Kovacicia na drugą połowę z czasem The Citizens przejęli kontrolę. Obrońcy nie schodzą już do środkowej strefy, a na prawym skrzydle występuje Bernardo Silva, którego jednym z największych atutów również jest utrzymanie piłki. W ten sposób Manchester City wszedł na poziom, na który musiał wejść, aby obronić mistrzostwo. Muszą utrzymać go jeszcze przez dwa mecze, aby zrealizować cel.

Fulham 0:4 Manchester City

Gdyby Eberechi Eze i Michael Olise byli zdrowi to Crystal Palace walczyłoby o europejskie puchary

Forma Crystal Palace w ostatnich tygodniach jest niesamowita. W sześciu ostatnich spotkaniach stracili tylko 2 punkty. Nieprzypadkowo tak dobra forma zbiegła się w czasie nie tylko ze zmianą trenera (Oliver Glasner wykonuje fantastyczną pracę na Selhurst Park), ale także powrotem do zdrowia Michaela Olise i Eberechiego Eze. To było siódme spotkanie, które ten duet rozpoczął w wyjściowym składzie. Bilans? Sześć zwycięstw i jedna porażka. 20 goli strzelonych i 9 straconych. Jeszcze bardziej imponujące niż wyniki są statystyki obu zawodników w tych meczach. Eberechi Eze strzelił 6 goli i zaliczył jedną asystę, a Michael Olise – 8 goli i 4 asysty. To dorobek, który wiele ofensywnych zawodników z klubów środka tabeli osiąga na przestrzeni całego sezonu, a nie w siedmiu meczach.

Dlatego też stawiamy tezę, że gdyby Anglik i Francuz nie opuścili tylu meczów przez kontuzje to na finiszu sezonu Crystal Palace miałoby szansę na awans do europejskich pucharów, ponieważ ten duet – wspomagany jeszcze Matetą – świetnie się rozumie i uzupełnia. Do siódmej Chelsea (która ma jeden mecz więcej do rozegrania) tracą obecnie 11 punktów. Fani mogą tylko żałować, że maszyna ruszyła tak późno, ale jednocześnie mogą z nadzieją patrzeć w najbliższą przyszłość. O ile w letnim okienku do klubu nie zapukają bogatsi i rozkupią najlepszych zawodników zespołu.

Nottungham Forest zasłużenie utrzymało się w Premier League

Po porażce 2:3 z Chelsea w Nottingham Forest nie mogli jeszcze świętować utrzymania w Premier League, ale musiałaby wydarzyć się absolutna katastrofa, aby zespół Nuno Espirito Santo następny sezon rozegrał w Championship. Przed ostatnią kolejką mają 3 punkty przewagi nad Luton oraz lepszą różnicę bramek o 12 goli. The Hatters w ostatniej kolejce podejmują na własnym stadionie Fulham, a Nottingham Forest jedzie do Burnley. Nie czarujmy się – tu już wszystko jest przesądzone.

Taki rezultat jest najbardziej sprawiedliwy, ponieważ Forest na przestrzeni całego sezonu było wyraźnie lepsze. Po pierwsze, klub zapewniłby już sobie utrzymanie, gdyby nie kara 4 ujemnych punktów. Oglądając mecz Forest już za kadencji Nuno Espirito Santo widać po nich, że to nie jest zespół, który zasługuje na grę w Championship. Mecz z Chelsea (przegrana 2:3) w tej kolejce był bardzo wyrównany, niedawno sprawili spore problemy Manchesterowi City, porażka z Evertonem została zapamiętana przez pryzmat trzech niepodyktowanych karnych dla nich. Przed startem nowego sezonu będą prawdopodobnie jednym z głównych kandydatów do spadku, ale naszym zdaniem mogą sprawić pozytywną niespodziankę.

Arsenal stał się drużyną bardzo odporną na kryzysowe sytuacje

Arsenal wygrał w tej kolejce na Old Trafford (1:0), ale to był słaby występ Kanonierów, jak na ich standardy. W ich grze nie zgadzało się wiele rzeczy. Nie potrafili zdominować rywala. Nie potrafili przejąć kontroli nad spotkaniem i narzucić swoich warunków gry. W ich poczynaniach było widać zbyt dużą nerwowość. Nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce i poradzić sobie z pressingiem Manchesteru United. Przegrali walkę o środek pola. Nie pomógł też Mikel Arteta, który ciągle trzymał się planu, który ewidentnie nie działał. Gra Arsenalu nie przekonywała, ale paradoksalnie odwijając sobie stworzone sytuacje i zagrożenie wygenerowane pod bramką przeciwnika możemy dojść tylko do jednego wniosku – to było zasłużone zwycięstwo Arsenalu.

W grze Kanonierów działał tylko jeden element – niska defensywa, a konkretnie obrona światła bramki. Gabriel i Saliba byli bezbłędni. To wystarczyło, aby zneutralizować Manchester United. Gospodarze nie stworzyli sobie żadnej „dużej okazji” (big chance), a ich współczynnik goli oczekiwanych (xG) wyniósł 0,64. Wizyta na Old Trafford pokazała, jak odporną na kryzysowe sytuacje drużyną stał się Arsenal. Jeśli nawet w spotkaniu, w którym tak wiele rzeczy im nie wychodziło finalnie wygrali i zrobili to zasłużenie to świadczy o dużej sile zespołu. Arsenal stał się bardzo elastyczny, ma wiele atutów i gdy nie są w stanie części z nich wyeksponować (jak w meczu z Man United) to potrafią znaleźć coś w czym w danym dniu czują się dobrze i na tym fundamencie odnieść zwycięstwo.

REKLAMA

Manchester United 0:1 Arsenal

Arne Slot musi poprawić grę bez piłki Liverpoolu

Po zwycięstwach Arsenalu i Manchesteru City Liverpool przystąpił już do poniedziałkowego meczu z Aston Villą bez matematycznych szans na mistrzostwo Anglii, więc kolejne stracone punkty nie bolą już tak bardzo. Niemniej jednak, to był kolejny mecz, w którym defensywa Liverpoolu przeciekała jak dach na Old Trafford podczas meczu z Arsenalem. Aston Villa bardzo łatwo grała przez ich formację ataku i pomocy, znajdowała niepilnowanych zawodników między liniami i wjeżdżała w pole karne. Współczynnik goli oczekiwanych (xG) Aston Villi na poziomie 3,31 mówi sam za siebie. Po odbiorze, w szybkich atakach znowu rywal The Reds miał sporo miejsca do wykorzystania w bocznych sektorach. Bez piłki – poza wysokim pressingiem – ten zespół nie jest wystarczająco dobrze zorganizowany.

To będzie najważniejsze wyzwanie, jakie czeka na Anfield Arne Slota na początku pracy. Broniąc w taki sposób, jaki robi to Liverpool w tym sezonie, a zwłaszcza po marcowej przerwie reprezentacyjnej, trudno będzie wytrzymać tempo narzucone przez Manchester City i Arsenal. The Reds często bazowali na umiejętnościach Virgila van Dijka oraz dobrej dyspozycji Alissona. Arne Slot musi znaleźć rozwiązanie na pozycji nr 6, zbalansować odpowiednio boki obrony, aby zawodnicy na tych pozycjach dawali zabezpieczenie w defensywie oraz popracować z zespołem nad obroną w średnim oraz niskim bloku.

Aston Villa 3:3 Liverpool

Co jeszcze wydarzyło się w 37. kolejce Premier League?

  • Jak już wyżej wspomnieliśmy – nieoficjalnie znamy już komplet beniaminków. Luton na wyjeździe przegrało z West Hamem (1:3), a Burnley, również w delegacji, z Tottenhamem (1:2).
  • Newcastle przedłużyło serię meczów bez porażki na własnym stadionie do siedmiu, ale remis z Brighton (1:1) trzeba uznać za lekkie rozczarowanie.
  • Everton natomiast przedłużył serię meczów bez porażki do pięciu wygrywając z Sheffield United (1:0). Zespół Seana Dyche’a fantastycznie odbił się po przegranej 0:6 z Chelsea blisko miesiąc temu.
  • Brentford na Vitality Stadium pokonało Bournemouth (2:1) w meczu, który oba zespoły rozgrywały już bez presji wyniku.
  • W niedzielę o 17:00 zostaną rozegrane wszystkie mecze ostatniej kolejki, ale w środku tygodnia kluby Premier League będą odrabiać ostatnie zaległości. We wtorek Tottenham zagra z Manchesterem City, a w środę – Brighton z Chelsea oraz Manchester United z Newcastle.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,724FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ