Gdy w grudniu Legia Warszawa trafiła w fazie play-off Ligi Konferencji na Molde, na bazie występów w fazie grupowej, śmiało mogliśmy snuć odważne plany. Na murawie Norwegowie okazali się jednak zbyt silni, choć równie dobrze można stwierdzić, że zespół Kosty Rujnaicia był za słaby na konkurowanie na tym etapie rozgrywek. Nie pasował do fazy pucharowej Ligi Konferencji. To zaskoczenie o tyle, że wcześniejsze starcia w Europie malowały obraz Legii gotowej na takie rywalizacje.
Brak Slisza i Muciego
Co takiego więc zepsuło się w stołecznej drużynie, że w kilka miesięcy nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z Molde? Według Opta Power Ranking norweski zespół jest tylko nieznacznie silniejszy od AZ Alkmaar – klubu, który Legia zostawiła w tyle w fazie grupowej, nie mówiąc już o Aston Villi, z którą toczyli przecież wyrównane boje. Najprościej słabszą grę Legii sprowadzić do braków personalnych, czyli odejścia Bartosza Slisza i Ernesta Muciego. Nie można mieć pretensji do klubu, że zdecydowali się na takie ruchy, ponieważ oferta za Albańczyka była tą z gatunku „nie do odrzucenia” (10 mln euro), a sprzedaż Slisza zakładano już wcześniej przez sytuację kontraktową – była to ostatnia szansa, aby zarobić na 24-latku. O ile odejście Muciego nie było planowane i trudno nagle znaleźć następcę, tak za brak przygotowania środka pola na życie po Sliszu, znając przybliżoną datę jego odejścia z klubu, należy wrzucić duży kamień do ogródka Legii.
Następcę Bartosza Slisza upatruje się w Qendrimie Zybie. W czterech meczach rundy wiosennej Kosowianin spędził jednak tylko 45 minut na boisku, a była to feralna pierwsza połowa meczu w Norwegii, przegrana 0:3. Być może Zyba okaże się dużym wzmocnieniem, ale przeprowadzając taki transfer Legia musi mieć świadomość, że nie każdy gracz od razu będzie prezentował ten poziom, którym przekonał szefów klubu do transferu. Przykładowo Ryoyoa Morishita od razu jest wartością dodaną dla Legii, natomiast Qendrim Zyba najwyraźniej potrzebuje okresu adaptacji do drużyny. Przez kontuzję Jurgena Celhaki (który grał w meczach ze Zrinjskim spisując się całkiem dobrze) Kosta Runjaic zdecydował się przesunąć do środka pomocy Rafała Augustyniaka. Nie dość, że 30-latek poradził sobie wczoraj słabo to na dodatek linia defensywy bez niego wyglądała o wiele gorzej niż z nim.
Legia została zmuszona do wysokiego pressingu
Winą za blamaż w dwumeczu z Molde obarcza się przede wszystkim linię obrony oraz bramkarza. Przypominając sobie ile razy Legia musiała wyciągać piłkę z siatki w eliminacjach nietrudno wprowadzić narrację, że z taką defensywą zespół Runjaicia nie ma czego szukać w Europie. Niemniej jednak, pamiętajmy, że w fazie grupowej Ligi Konferencji wicemistrzowie Polski mieli jedną z najbardziej szczelnych defensyw w całych rozgrywkach. Niższy współczynnik oczekiwanych goli straconych (xGC) określający jakość szans, do jakich dochodzili przeciwnicy miała tylko Viktoria Pilzno oraz Lille. Według modelu używanego przez stronę FB Ref w sześciu spotkaniach fazy grupowej łączne xGC Legii wynosiło 4,8. Przez 180 minut z Molde było to 3,5. W przeliczeniu na mecz – ponad dwa razy wyższe.
Jesienią w Lidze Konferencji Legia bardzo dobrze funkcjonowała w średnim pressingu, a w bronienie zaangażowany był cały zespół. Zespół Kosty Runjaicia rzadko musiał odrabiać straty, a jeśli już – to zazwyczaj szybko udawało im się strzelić bramkę (ze Zrinjskim i Aston Villą) lub grali w przewadze (AZ Alkmaar). Z Molde w pierwszym meczu bardzo szybko stracili gola, potem dwa kolejne (duży udział miał w tym Kacper Tobiasz, ale o nim powiedziano i napisano już tyle, że nie będziemy poruszać tego tematu) i byli zmuszeni zagrać odważniej. Bronić w wysokim pressingu.
W tym Legia nie zdała jednak egzaminu. Ich wysoki pressing był fatalnie zorganizowany. Nie potrafili wyczuć momentu na doskok, często za jednym piłkarzem nie podążali inni. Już w pierwszej linii mamy Pekharta i Josue, którzy nie są w stanie zapewnić odpowiedniej intensywności w grze bez piłki. Linia obrony – bez względu na zestawienie personalne – nie czuje się natomiast pewnie grając daleko od własnej bramki, co pokazały w tym sezonie liczne mecze w Ekstraklasie. W fazach przejściowych Molde miało więc ułatwione zadanie.
Słowa Vukovicia
Na bazie bardzo słabego dwumeczu z Molde bardzo modne stało się krytykowanie Legii. Przeglądając komentarze w mediach można odnieść wrażenie, że ten klub to cyrk na kółkach – od poszczególnych piłkarzy, przez transfery, po decyzje Kosty Runjaicia. Że nie działa już nie tylko obrona, ale także atak, który w wielu meczach ratował rezultaty. W takich momentach zawsze warto przypomnieć sobie słowa byłego trenera Legii, Aco Vukovicia, który powtarzał, że w Legii nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle jak się wydaje.
Oczywiście, Legia odpadła w dość kompromitujących okolicznościach, natomiast przed sezonem każdy wziąłby taki wynik w ciemno. Awans do fazy grupowej europejskich pucharów ze ścieżki niemistrzowskiej to dla polskiego klubu sytuacja bardzo rzadko spotykana. Po losowaniu grup Legioniści również nie byli stawiani w roli faworyta do wyjścia, byli postrzegani jako trzecia siła po Aston Villi i AZ Alkmaar. Prawdopodobieństwo wyjścia z grupy na bazie rankingu Elo wynosiło zaledwie 18%. Patrząc z tej perspektywy – gra w fazie pucharowej LKE była miłym bonusem. Szkoda tylko, że zakończyła się w tak niemiłych okolicznościach.