Inaki Astiz – pierwszy Hiszpan w Ekstraklasie

W dobie kiedy polskie kluby na potęgę przeczesują hiszpańskie drugo- i trzecioligowce w poszukiwaniu kolejnych Carlitosów czy innych Igorów Angulo, aż nieprawdopodobne wydaje się to, że to Inaki Astiz dumnie dzierży miano pierwszego Hiszpana w Ekstraklasie. Jak przylatywał do Polski w 2007 roku, wszędzie można było znaleźć Brazylijczyków (skrajny przykład to Pogoń Szczecin) lub przybyszów z Czarnego Lądu. O zawodnikach z Półwyspu Iberyjskiego jeszcze nikt nie myślał w kontekście ówczesnej Orange Ekstraklasy. Wydawali się za drodzy, za dobrzy technicznie na nasze polskie warunki. 

Pierwszy Hiszpan zawitał do naszej ojczyzny w dużej mierze za sprawą Jana Urbana. Kilkanaście dni przed wypożyczeniem Astiza funkcję trenera pierwszej drużyny Legii Warszawa przejął właśnie Urban, który pierwsze szkoleniowe doświadczenia zbierał w Hiszpanii – między innymi w juniorach i rezerwach Osasuny Pampeluna. A tak się składa, że wychowankiem tego klubu jest Inaki i w czasach, gdy Polak tam pracował, był on piłkarzem rezerw Osasuny. Swego czasu nosił nawet opaskę kapitańską i grał z takimi zawodnikami jak Javi Martinez, Cesar Azpilicueta czy Nacho Monreal. Astiz jednak nie przebił się wyżej, nie trafił do kadry A Osasuny. Dlatego też, gdy pojawiła się opcja rocznego wypożyczenia do Legii, w dodatku pod skrzydła byłego szkoleniowca, chętnie na to przystał. I jak to mówią: reszta jest już historią…

REKLAMA

8 pięknych lat

Debiut Inakiego przypadł w sławetnym spotkaniu z Vetrą Wilno w Pucharze Intertoto. Jak sam przyznawał w wywiadzie dla Dziennika Polska Times, różne przemyślenia kłębiły się wówczas w jego głowie. Co dobrego ma myśleć piłkarz, który dopiero co trafił do nowego klubu, a w jego pierwszym meczu okazuje się, że nie można dograć drugiej połowy, bo na murawę wkroczyli pseudokibice? Okazało się, że to na szczęście tylko złe miłego początki. Sezon 2007/2008 miał bardzo udany. Stanowił pewny punkt legijnej defensywy, gdzie tworzył parę stoperów z Jakubem Rzeźniczakiem lub Dicksonem Choto, czasem też z Wojciechem Szalą. To do niego dobierano drugiego środkowego obrońcę, a nie odwrotnie. Astiz był pewniakiem, zapewniał spokój w tyłach, co dawało komfort kolegom w ofensywie. Przyklaskiwano, że Legia dokonała fenomenalnego transferu i otwarcie mówiono, że czym prędzej należy go wykupić, nim zlecą się chętni o bardziej zasobnych portfelach. 

Hiszpan ostatecznie podpisał pięcioletni kontrakt, ale stało się to trochę naokoło i nie tak jak się spodziewano. Po zakończonym sezonie wrócił bowiem do ojczyzny, do Pampeluny. Wkrótce jednak rozwiązał umowę za porozumieniem stron i dopiero wtedy związał się z Legią. 

Był pełnoprawnym członkiem polskiego klubu 8 pięknych lat

Wzbogacił się o dwa tytuły mistrzowskie, pięć Pucharów Polski oraz jeden Superpuchar. Grywał też w Lidze Europy. Lata mijały, różni obrońcy się przez Warszawę przewijali, a Astiz wciąż znajdował się w optymalnej formie. Przez ten czas jego partnerem na pozycji stopera było całe gremium najróżniejszych nazwisk. Choto, Rzeźniczak, Szala, o których było wyżej. A poza tym Kumbev, Descarga, Jarzębowski, Żewłakow, Jędrzejczyk, Suler, Junior, Lewczuk czy nawet przesuwany tam z konieczności defensywny pomocnik Jodłowiec. Z każdym dobrze się rozumiał. Zresztą z czasem nauczył się języka polskiego, poślubił Polkę, więc jasne stawało się, że coraz bardziej zapuszcza tu korzenie. Stał się Legionistą z krwi i kości, identyfikował się z klubem, kibice się z nim utożsamiali. Widzieli w nim bohatera, który rozpoczynając przygodę z Legią w nieprzyjemnych okolicznościach, zapisał się mimo to w jej historii. 

W sezonie 2014/2015 zdarzało mu się popełniać coraz więcej błędów, ale nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Nie wystarczyło to jednak na prolongatę kontraktu. Po 8 latach spędzonych na Łazienkowskiej 3 Inaki pożegnał się z Polską. Wkrótce znalazł pracodawcę na Cyprze – APOEL Nikozja, z którym dopisał do swojego CV kolejne dwa mistrzostwa kraju oraz występy w Lidze Europejskiej. 

Astiz na ratunek

Ale i na wyspie Afrodyty nie dane mu było doczekać piłkarskiej emerytury. Po dwuletnim pobycie także nie przedłużono z nim umowy. W sierpniu 2017 roku Hiszpan nieoczekiwanie wrócił do Polski. Początkowo mówiło się o zainteresowaniu jego usługami przez Pogoń Szczecin, ponoć dogadany był już nawet termin testów medycznych. Tylko że wtedy w szranki o Hiszpana wkroczyła… Legia! Po nagłej i długotrwałej kontuzji Jakuba Czerwińskiego, potrzebowano na gwałt nowego stopera. Jacek Magiera podał swojego kandydata i tym idealnym kandydatem był właśnie Inaki. Dobrze znany ówczesnemu trenerowi, jeszcze z okresu, gdy ten pełnił funkcję asystenta pierwszego szkoleniowca. Magiera zakładał, że hiszpański defensor nie będzie się długo aklimatyzował, z racji, że tak naprawdę wróci do swojego piłkarskiego domu, gdzie odniósł najwięcej sukcesów i gdzie najwięcej minut spędził na boisku. Z początku pukano się w głowę, że najpierw bez żalu oddano go na Cypr, a teraz nagle ma stać się ratunkiem w obronie. 

źródło: Legia Warszawa

Czas pokazał, że ci wszyscy malkontenci grubo się mylili

Umiejętnościom Astiza szczególnie mocno zaufał Dean Klafurić, który znalazł się na stanowisku pierwszego trenera po Jacku Magierze i Romeo Jozaku. To z Hiszpana uczynił podstawę bloku defensywnego i mawiał o nim, że to jego „pan profesor”. W istocie tak też na boisku Astiz grał. Po profesorsku, z radarem w oczach, doskonale się ustawiał, czytał grę i wręcz kipiało od niego doświadczeniem. Dobrze rozumiał się z Michałem Pazdanem i nawzajem uzupełniali się jako stoperzy, często asekurując własne pozycje. 

Miał wrócić jako „zapchajdziura”, a okazał się kluczowym elementem w układance Klafuricia. Dorzucił do swojego dorobku trzecie mistrzostwo Polski i szósty Puchar Polski. W kolejnym sezonie 2018/2019, w meczu 1. rundy eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko irlandzkiemu Cork City, rozegrał swój jubileuszowy 250. występ w barwach Legii Warszawa. Ogólnie jednak coraz rzadziej łapał się do składu, a od rozgrywek 2019/2020 częściej grywał w trzecioligowych rezerwach. Ostatecznie buty na kołku zawiesił po rundzie jesiennej 2021/2022, podczas której 17-krotnie wystąpił w Legii II.

Po zakończeniu piłkarskiej kariery z miejsca dołączył do sztabu szkoleniowego

Od tego czasu jest etatowym asystentem pierwszego trenera Legii. Najpierw u Marka Gołębiewskiego, potem u Aleksandara Vukovicia, a teraz u Kosty Runjaicia. Sympatyczny Hiszpan jest ważnym łącznikiem między rezerwami a tzw. jedynką. Kto wie, może w przyszłości przejmie schedę pierwszego szkoleniowca „Wojskowych”.

źródło: Książę Baraniny
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,720FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ