Wielki Manchester – jest czy był?
Czasy się zmieniają, piłka się zmienia. Logiczne, czyż nie? Dalej mówimy o tych samych klubach co kiedyś (w większości), ale na przestrzeni lat zmienia się ich renoma. Manchester United? Niestety, ale nie jest to ten sam zespół, który mieliśmy przyjemność oglądać dobrych kilka lat temu. Chociaż „niestety albo stety”. Pewnie większość rywali się z tego raduje, zwłaszcza ta niebieska część Manchesteru. O przemianie tej drużyny można, by było napisać kilka dobrych książek. A zwłaszcza o ich błędach na przestrzeni ostatnich sezonów, których było dość sporo. Ale dzisiaj nie o tym. W tym momencie, należy ich głównie chwalić. Za co, a raczej za kogo… o tym w tekście, zapraszam.
Magiczny Bruno
Gdy włodarze Manchesteru ściągali Bruno Fernandesa do siebie, za bodajże 60 milionów ze Sportingu Lizbona, wiele osób miało po prostu „polewe” z tego transferu. Wysyp śmiechów na Facebook’owych grupach był ogromny. Wydawało się, że znowu przepłacono duże pieniądze za grajka, który na dobrą sprawę zabłysnął „tylko” w lidze portugalskiej. Wcześniej United ściągało wielkie gwiazdy, które po przyjściu do Manchesteru wyglądały, jakby straciły swój dawny blask. Ten sam blask, którym przyciągnęli do siebie uwagę. Idealnym przykładem jest np. Alexis Sanchez. Wszyscy wiemy – jak skończyła się jego przygoda po czerwonej stronie Manchesteru. Pamiętam jak się śmialiśmy ze znajomym, że jak chce się zniszczyć jakiegoś piłkarza, to trzeba go najzwyczajniej posłać do United. Paradoks? Oj tak. Witamy w Manchesterze.
Dlaczego więc w tym przypadku miało być inaczej? Przecież nie ściągnięto żadnej supergwiazdy. Jak się później okazało, ściągnięto kometę, która samodzielnie przemieniła się w gwiazdę. Specem od astrologii nie jestem, ale gwiazdozbiór w tym klubie od zawsze był dość ciekawy. Nawiązanie rodem Galactik Football, ale zapewne wielu z Was mnie zrozumie. Czym więc wyróżnia się Fernandes i dlaczego przebija swoich poprzedników? Mhm, pisząc to, zastanawiam się czy nie lepszym pytaniem byłoby – Dlaczego wcześniejsze transfery nie wypaliły.
Zaprezentuje kilka frazesów; Bruno to magik, ciągnie swoich kolegów z zespołu jak może, strzela i asystuje, idealnie wykorzystuje rzuty karne, jest rozsądny w swoich boiskowych poczynaniach. W tym sezonie, ma za sobą 24 spotkania, w których 15 razy trafiał do siatki, a 9 razy asystował do swoich kolegów. Co tu dużo mówić – jest grubo.
Trener jednak nie taki zły?
Manchester zajmuje aktualnie drugie miejsce w tabeli Premier League i mają w swoim dorobku tyle samo punktów, co pierwszy Liverpool. Czyżby powrót wielkiego ManU? Wiem, fajnie to brzmi, ale spokojnie. Studźmy głowy. Fakt, Manchester jest w formie i nareszcie prezentuje oczekiwany przez nich poziom. Solskjær, który był nazywany wf-istą, a fani chcieli, by odsunąć go od przysłowiowego „stołka” – teraz jest noszony na rękach przez niektórych. Coś pięknego, jak można szybko i łatwo zmienić opinię publiczną. Ole wygrał z Bielsą 6:2. Tym samym Bielsą, który został uznany za trzeciego najlepszego trenera w 2020 roku. Ale Ole Gunnar Solskjær i tak był nazywany wf-istą. Oczywiście, dwie inne drużyny, inne finanse, inni zawodnicy do dyspozycji. Bez wątpienia Bielsa ma trudniej, ale to nie znaczy, że Solskjaer jest słabym trenerem.
Sezon jest długi, a angielskie boiska potrafią cię bardzo szybko zweryfikować. Zobaczymy, co z tego wyjdzie i na którym miejscu skończy United. Jedno jest pewne, Bruno Fernandes i Ole Gunnar Solskjaer mogą razem wiele zdziałać.