Kibice Lecha Poznań pewnie doskonale pamiętają taką osobę jak Denis Thomalla. Dość paradoksalnie, bo ten w barwach Kolejorza wystąpił niespełna 30 razy w sezonie 2015/16. Dał się jednak w tak krótkim czasie zapamiętać jako strzelec bardzo nieskuteczny. Jeden z największych niewypałów transferowych za kadencji rodziny Rutkowskich dalej gra w piłkę. Co więcej, w przyszłym sezonie będzie biegał po boiskach… pierwszej Bundesligi!
Denis Thomalla miał dopiero 22 lata, gdy grał w Kolejorzu. Presja dużego klubu, kibiców, miasta i stadionu mu nie pomagała
Jakub Kamiński, wychowanek i były piłkarz Lecha, przyznał w rozmowie w Foot Trucku, że nie ma na sobie presji, występując w takiej marce jak VfL Wolfsburg w Bundeslidze. Powiedział za to, że presję to on miał w Lechu, w Poznaniu. Tak, dobrze słyszcie. 20-latek urodzony w Rudzie Śląskiej wyjeżdża pierwszy raz za granicę, by tam profesjonalnie grać — w dodatku do jednej z czterech najlepszych lig piłkarskich na świecie — i mówi, że prawdziwą presję czuł, biegając po ekstraklasowych boiskach…
Niezły paradoks, ale coś w tym jest. Większość z naszych czytelników może zdawać sobie sprawę, że mimo poziomu sportowego polskiej piłki, nasz kraj żyje tym sportem, jak żadnym innym. Co potwierdza między innymi ilość kibiców, zainwestowana infrastruktura i bardzo profesjonalne podejście do rozgrywek. Poznań jest specyficznym miejscem, gdzie potrafi na stadion przyjść ponad 40 tysięcy osób — tyle, co w takiej Portugalii byłoby tylko na Benfice lub Porto, o czym wspominał niedawno Afonso Sousa, portugalski piłkarz Lecha.
Wspomniany sezon Denisa Thomalli, kiedy został wytransferowany do Polski, był świeżo po mistrzostwie drużyny Macieja Skorży. Piłkarscy kibice nigdy nie są nasyceni, a im więcej osiągnie ich zespół, tym sami chcą jeszcze więcej. Ciężko mówić o stabilizacji w klubach z Ekstraklasy. Często bywa u nas tak, że po bardzo dobrym sezonie, potrafi przyjść wręcz katastrofalny. Tak było w wyżej wspomnianym w wykonaniu lechitów, kiedy z posadą pierwszy raz w Poznaniu pożegnał się Maciej Skorża.
Skauci Lecha mieli powody, żeby naprawdę wierzyć w to, że niemiecki napastnik będzie gwiazdą Ekstraklasy
Denis trafił w bardzo wymagające miejsce, tak naprawdę na początku swojej zawodowej kariery. Jako nastolatek nie udało mu się przebić z zespołów młodzieżowych ani rezerw niemieckiego Hoffenheim do pierwszej drużyny. Thomalla w sezonie 2010/11 zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. 4-krotnie wystąpił wówczas w Bundeslidze, ale łącznie dostał tylko 19 minut gry. Później trafił do RB Lipsk, gdzie dopiero trwał proces budowania potęgi, stąd Dennis występował najpierw w 3. lidze niemieckiej, a dopiero potem w 2. Bundeslidze. Nie znalazł się jednak w gronie graczy, którzy przeszli z „bykami” całą drogę do wymarzonej najwyższej klasy rozgrywkowej.
Sezon 2014/15, czyli wtedy, kiedy Lech zdobywał mistrzostwo Polski, był dla niego przełomowy. Wówczas przebywał na wypożyczeniu w Austrii. W swoim rookie sezonie w barwach SV Ried trafił 10 bramek i zaliczył 7 asyst w austriackiej Bundeslidze. Miał dopiero 21 lat i przeszłość m.in. w niemieckiej szkółce „wieśniaków”, więc momentalnie zwrócono na niego uwagę. Po powrocie do Lipska Ci postanowili go jednak wytransferować do Polski. Poznaniacy zapłacili za niego około 400 tysięcy euro, wierząc, że rozwinie się jeszcze bardziej i może być podstawą „9” przy Bułgarskiej.
Denis Thomalla w Lechu nie wypalił, ale później zrobił niezłą karierę w zawodowej niemieckiej piłce
Denis szybko okazał się transferowym fiaskiem i jednocześnie był na muszce kibiców. Umiał dojść do sytuacji, a raczej znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, ale do bólu nie potrafił wykorzystać okazji, w tym podań od swoich kolegów. Mimo dość dobrego wzrostu, nie był jeszcze wystarczająco zbudowany fizycznie, a i nie pamiętam też, żeby był demonem prędkości. W 27 meczach w niebiesko-białym trykocie nowa „9” tylko dwa razy wpisała się na listę strzelców przy Bułgarskiej. W samej Bundeslidze wystąpił jedynie 13 razy. Natomiast w drugiej rundzie sezonu udał się na wypożyczenie do FC Heidenheim, gdzie w prawie dwa razy mniej spotkań zaliczył dwa razy więcej trafień i asyst na zapleczu Bundesligi. Niemcy odkupili go za ok. 100 tysięcy mniej, niż początkowo zapłacił za niego Kolejorz.
Thomalla do dziś uznawany jest za wielki flop w Poznaniu. Błąd skautingu. Gościa, który nie miał prawa grać w Ekstraklasie. Można jednak było wierzyć po jego sezonie w Austrii, że wiele potrafi. Dzisiaj zawodnik ma już 30 lat. Dorósł i dalej gra w miejscu, do którego trafił po Poznaniu. Co więcej – ostatnio przesunięto go do roli ofensywnego pomocnika – gdzie radzi sobie bardzo dobrze. W tym sezonie zanotował 8 goli i 5 asysty (najlepszy wynik w karierze). Identycznie, jak 4 lata temu, gdy był jeszcze typowym egzekutorem.
W końcu udało mu się awansować do Bundesligi. Dodatkowo bezpośrednio z 1. miejsca. Miał w tym znaczący udział, tak jak zresztą w każdym sezonie w Heidenheim, gdy tylko był zdrowy. Fajnie, że tak potoczyła się kariera Thomalli, który w Polsce nie jest za miło wspominany. Szczęście w końcu się do niego uśmiechnęło. Pokazał, że potrafi grać na wysokim poziomie, a epizod z Poznania zapamięta jedynie jako nieudane pół roku z początku kariery. Lata pracy popłaciły, naprawdę niezły punkt kulminacyjny.