Do Grodziska Wielkopolskiego na mecz z drużyną Dawida Szulczka przyjechał Śląsk Wrocław, który delikatnie mówiąc, nie powala swoich kibiców dobrą grą, a poza tym zapowiedziano przed meczem, że ten mecz zaważy o posadzie Ivana Djurdjevica. Serb grał o swoją przyszłość we Wrocławiu. Z kolei Warta chciała się podnieść po przegranych derbach Poznania i zbliżyć się do Pogoni, zaznaczając, że nie powiedziała ostatniego słowa w walce o czwarte miejsce na koniec sezonu. Tak więc obie drużyny miały o co grać i to było widać na boisku.
Warta z większą chęcią i jakością
Pierwsze minuty mogły napawać optymizmem kibiców Śląska. Już w 3. minucie golem samobójczym prowadzenie gościom dał Robert Ivanov. Pierwszy rzut rożny w meczu, zamieszanie w polu karnym, a Warta musiała gonić wynik. I goniła. Uspokoiła swoją grę i ruszyła na drużynę Ivana Djurdjevica. Długo na wyrównanie Warta nie czekała, bo w 11. minucie bramkę numer siedem w bieżących rozgrywkach ligowych zanotował Adam Zrel’ak. Śląsk z minuty na minutę wyglądał coraz gorzej. Oddał pole gry „Zielonym” i popełniał bardzo dużo błędów w obronie.
Pomyłkę przy wyprowadzaniu piłki popełnił Rafał Leszczyński. Błąd bramkarza po koronkowej akcji i świetnym wykończeniu, na gola zamienił Kajetan Szmyt. Wyglądało to tak, jakby Śląskowi zabrakło pary już w 10. minucie meczu. Tylko na tyle było stać drużynę serbskiego szkoleniowca? Na to wyglądało. A tak nie powinna wyglądać drużyna broniąca się przed spadkiem. Warta miała o wiele więcej jakości, bardziej przypominała drużynę, kolektyw. O Śląsku tego powiedzieć nie można. Pojedyncze zrywy to nie wszystko.
Na próbach się skończyło
Druga część spotkania pokazała nam, że Śląsk Wrocław próbuje coś ugrać w tym spotkaniu. Zmiany w drugiej połowie zarówno personalne jak i w ustawieniu sprawiły, że gra Śląska zaczęła wyglądać coraz to lepiej. Jednak jak to w ostatnich meczach drużyny Ivana Djurdjevica brakowało w tym wszystkim jakości, pomysłu i werwy. Samo liczenie na zrywy Erika Exposito i Johna Yeboaha nie zawsze przynoszą skutek. Dają akcje, robią wiele szumu dookoła siebie, lecz brakuje w tym wszystkim wykończenia. Brakuje innych piłkarzy tak samo chętnych do gry jak ci dwaj panowie. Warta czekała, oddając gościom piłkę. Kiedy jednak zauważyli, że wrocławianie nie potrafią z nią za wiele pożytku zrobić, sami postanowili wydać wyrok.
W 70. minucie po składnej akcji do asysty gola dołożył Miłosz Szczepański. Widać było w grze Warty wizję i chęć do gry. U wrocławian tego nie ma. Piłkarze wyglądają często, jakby grali za karę, przypominając sobie od czasu do czasu, że należałoby zrobić jakiś zryw i pokazać odrobinę umiejętności. Jednak wygląda to zazwyczaj na pozorowane. Śląsk tak grając, nie bardzo zasługuje na utrzymanie się w Ekstraklasie. Do ostatniej kolejki we Wrocławiu będą drżeć o utrzymanie, a dni Ivana Djurdjevica wydają się być policzone. Bardzo możliwe jest to, że na dniach a może nawet za kilka godzin od ostatniego gwizdka Bartosza Frankowskiego ujrzymy komunikat o zwolnieniu serbskiego szkoleniowca.