Niewdzięczny przypadek Szymona Włodarczyka

128 dni. Tyle dokładnie mija od ostatniego ligowego gola „z gry” autorstwa Szymona Włodarczyka. Młody napastnik Górnika Zabrze jesienią zbierał mnóstwo pochwał, czego symbolem była nagroda „Młodzieżowca Października PKO Banku Polskiego”. Zimą łączono go m.in. z klubami MLS, a transfer wart minimum 5 milionów euro miał być kwestią czasu. Ostatecznie jednak, Włodarczyk pozostał w Zabrzu, gdzie w tym roku strzelił tylko jednego gola – egzekwując rzut karny. Gdy Górnik Zabrze desperacko potrzebuje trafień – napastnik nazywany „nowym Lewandowskim” zalicza kolejne występy z zerowym dorobkiem. Dlaczego jest tak słabo, skoro miało być tak dobrze?

Włodarczyk jesienią dobrze współpracował z Lukasem Podolskim, ale zaliczał także mnóstwo przeciętnych spotkań

Zabrze od początku sezonu dawało mu to, czego nie mogła dać Legia. Zaufanie i komfort regularnej gry. Problem w tym, że Górnikowi ostatnio mocno pozmieniały się priorytety. Rozwój młodego napastnika odszedł na boczny tor, bowiem kluczowa jest walka o utrzymanie. Bartosch Gaul nie może wiecznie czekać aż Włodarczyk „odpali”, więc szuka alternatywnych rozwiązań. To zrozumiałe, bowiem niemiecki szkoleniowiec walczy obecnie o ligowy byt drużyny, ale prawdopodobnie także własną karierę trenerską. Można zrozumieć, że kwestia kto uratuje Górnika – młody Polak czy doświadczony reprezentant Curacao, nie ma dla niego większego znaczenia. Dlatego właśnie coraz więcej minut dostaje Anthony van den Hurk, który jest jedynie wypożyczony z Turcji, ale wydaje się piłkarzem, potrafiącym zrobić „coś z niczego”. Żadnym wybitnym napastnikiem i nie jest i nie będzie, ale ze Stalą Mielec znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Tylko tyle i aż tyle.

REKLAMA
źródło: twitter/jaxx9898

Podczas 45 minut przeciwko Jagiellonii Baiłystok, Włodarczyk zaliczył dokładnie 12 kontaktów z piłką. Wcześniejsze występy – z Rakowem Częstochowa (10 kontaktów), Stalą Mielec (16) oraz Legią Warszawa (26) również nie były pod tym względem przesadnie „bogate”. Trudno oczekiwać, by napastnik wyróżniał się na murawie, skoro tak naprawdę przez większość czasu jest poza grą. Przez 4 wspomniane mecze nie miał okazji oddać strzału w kierunku bramki rywali. Szymon w żadnym momencie nie był wart 5 milionów euro, a na pewno nie ze względów sportowych. Może w innym zespole, który generuje większą liczą sytuacji bramkowych, miałby szansę pokazać swoje atuty. Górnik ma z tym problem, a Włodarczyk nie jest rozwiązaniem ofensywnej impotencji.

Utrzymać się i myśleć co dalej

Ostatnie tygodnie nie są dobrym okresem w karierze młodego napastnika, ale paradoksalnie, gdyby zimą odszedł do mocniejszej ligi, mógłby zaliczyć jeszcze twardsze zderzenie z rzeczywistością. W Zabrzu przekonuje się, że potrzebuje jeszcze wiele pracy, by potrafić przesądzać o wynikach spotkań, a nie jedynie finalizować akcje gdy gra drużyny układa się zgodnie z oczekiwaniami. Zimą łatwo było dorabiać piękne historie do postawy Szymona i wróżyć mu wielką karierę. Dziś łatwo jest kierować w jego stronę uszczypliwości. Mimo wszystko, to wciąż jest jednak bardzo zdolny napastnik. Przed nim jeszcze wiele nauki, a okoliczności są obecnie bardzo trudne. Ważne, by ta runda nie przygasiła jego talentu, a dała wskazówki nad czym musi popracować i z czym sobie jeszcze nie radzi.

Górnik Zabrze nie może odpowiedzialności za strzelanie goli zrzucać na jednego dwudziestolatka i liczyć, że jakoś to będzie – a tak naiwnie myślano przed wznowieniem rozgrywek ligowych. Szymon Włodarczyk jest dopiero na początku przygody z futbolem i mimo, że widziano go już w topowych ligach, ta runda pokazuje, jak wiele mu jeszcze brakuje. Oczywiście, nie oznacza to, że na zawsze będzie skazany na Ekstraklasę. Póki co, powinien po prostu twardo stąpać po ziemi i skoncentrować się na walce o utrzymanie. W Zabrzu czekają na jego gole jak na zbawienie…

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ