Legio, quo vadis? Noah upokarza polskiego rywala

Mecz piątej kolejki fazy ligowej Ligi Konferencji był dla warszawiaków spotkaniem o być albo nie być. Legia Warszawa po fatalnych wynikach w poprzednich starciach musiała wygrać, aby w ogóle móc realnie myśleć o awansie do fazy pucharowej. Pogrążony w kryzysie klub nie mógł spocząć na laurach i lekceważyć rywala, bo nie tak dawno lekcję futbolu zafundował mu… Piast Gliwice. Koszmar zmaterializował się na naszych oczach.

Legia rozpoczęła ten mecz tak, jak mogła sobie wymarzyć. Już w 3. minucie wynik otworzył Mileta Rajović. Kibice mogli przecierać oczy ze zdziwienia, ale to właśnie Duńczyk wpisał się na listę strzelców, wykorzystując absurdalny błąd ormiańskiej defensywy. Goście kontrolowali mecz i nie dopuszczali rywali do groźnych sytuacji, a w pewnym momencie wyszli nawet na dwubramkowe prowadzenie.

REKLAMA

Arbiter jednak z niezrozumiałych przyczyn bramki nie uznał, nie pytając nawet wozu VAR o ewentualną pomoc. Błędna decyzja sędziego wyhamowała impet legionistów, ale do końca połowy nie wydarzyło się już nic niepokojącego i polska drużyna schodziła do szatni w całkiem dobrych nastrojach.

Kłopoty, kłopoty… Legii

Druga połowa miała być jedynie formalnością. Niestety, kolejny raz demony przeszłości postanowiły powrócić do zawodników ze stolicy Polski. Matheus Aias świetnie wykorzystał dogranie Mulahosejnovicia i w 57. minucie meczu gospodarze wyrównali wynik. Widać było, że nerwowość zaczęła coraz bardziej udzielać się graczom przyjezdnych, a kolejne — w teorii dobre — sytuacje i popełniane przez przeciwników błędy nie były kompletnie wykorzystywane. Noah było bardzo słabe w defensywie, ale co z tego, gdy nie ma kto tego wykorzystać?

Minuty mijały, a Legia coraz bardziej zbliżała się do końcowego gwizdka. Gdy wydawało się, że nic się tu już nie wydarzy, legioniści kolejny raz pokazali, że niemożliwe nie istnieje. Jedna długa piłka, błąd komunikacji i… Noah na 2:1. Porażka, która zabiła marzenia o awansie. Sędzia zagwizdał po raz ostatni i kompromitacja w słabym stylu stała się faktem.

Porażka niemal całkowicie zabiera bowiem możliwość gry o awans. Oczywiście, jest jeszcze jakaś szansa i nadzieja, ale jednobramkowe zwycięstwo z Lincoln u siebie nie wystarczy. Ba! Tutaj i prawdziwy pogrom rywali może zdać się na nic. Wojskowi podejdą zatem do ostatniego meczu fazy ligowej LK z nożem nie na gardle, a wręcz wbitym w ciało. Tylko cud może uratować ekipę ze stolicy.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,689FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ