Powtórka z rozrywki. Arsenal znowu okazał się niewystarczająco mocny z przodu

Brak jakości indywidualnej w ofensywie. W ten sposób tłumaczono Arsenal, gdy odpadał przed rokiem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Na ten aspekt regularnie zwracało się uwagę także na przestrzeni obecnego sezonu, wskazując powody, dla których Kanonierzy nie wytrzymali tempa narzuconego przez Liverpool w wyścigu o mistrzostwo Anglii. To jest również jedna z przyczyn, przez którą zespół Mikela Artety za tydzień pojedzie na Parc des Princes odrabiać jednobramkową stratę, natomiast tym razem nie można sprowadzać wszystkiego do braku stworzenia przewagi w ostatniej tercji boiska.

Arsenal za późno wyszedł z szatni

Szukając innych przyczyn porażki Arsenalu przeciwko PSG trzeba cofnąć się do samego początku spotkania. Nie chodzi nawet o samą stratę bramki, ale całe 20 początkowych minut. Ten okres zapowiadał to, co oglądaliśmy w rywalizacji Paryżan z Liverpoolem, gdy podopieczni Arne Slota zostali zamknięci na własnej połowie. Goście przyjechali na Emirates i od początku przejęli kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Już w 4. minucie wykorzystali korzyści płynące z gry bez naturalnej „9-tki”. Ousmane Dembele zszedł głębiej po piłkę, stworzył przewagę w środku pola, a następnie po podaniu od Kvaratskhelii trafił do siatki. To zdarzenie również miało sporo wspólnego z dwumeczem przeciwko Liverpoolowi w 1/8 finału, ponieważ w podobny sposób Dembele tworzył przewagę w rewanżowym spotkaniu na Anfield, gdy rywale zakładali pressing. Ten manewr również doprowadził do bramki dla piłkarzy Luisa Enrique, gdy żaden ze środkowych obrońców rywali nie wyskoczył ze strefy do Dembele, aby nie pozwolić mu się obrócić w stronę bramki.

REKLAMA

Bezradność Kanonierów na samym początku meczu odzwierciedla statystyka fauli

Z piętnastu popełnionych w całym meczu aż osiem razy dopuścili się przewinień do 21. minuty spotkania. Arsenal – jeden z najlepszych zespołów w grze bez piłki – rzadko potrafił przerwać akcję PSG inaczej niż w nieprzepisowy sposób. Mikel Arteta początkowo nie mógł być również zadowolony z tego jak jego zespół wychodzi spod pressingu. PSG podchodziło wysoko kryjąc jeden na jednego i Arsenal nie potrafił płynnie minąć ofensywnej formacji mistrzów Francji oraz przejść do szybkiego ataku. Zawodnik znajdujący się przy piłce szukał wolnej opcji i najczęściej znajdował ją w… osobie Davida Rayi.

The Gunners rzadko korzystali z metody dalekiego podania, ponieważ wczoraj na środku ataku nie mieli gracza gotowego powalczyć w powietrzu ze środkowymi obrońcami PSG. Kai Havertz i Gabriel Jesus są kontuzjowani, a Mikel Merino został cofnięty do środka pomocy, ponieważ zawieszony za nadmiar żółtych kartek był Thomas Partey, a jego zmiennik, Jorginho także nie mógł zagrać z powodu problemów zdrowotnych. Na pozycję nr 6 został więc cofnięty Declan Rice. Mikel Arteta miał jeszcze opcję przesunięcia Mylesa Lewisa-Skelly’ego do środka pola, ale Riccardo Calafiori, inny lewy obrońca, też jest kontuzjowany. Opcją było wystawienia Oleksandra Zinchenko lub – co byłoby wyborem bardziej pod neutralizację prawego skrzydłowego PSG – Bena White’a, przesuwając na lewą stronę Jurriena Timbera.

Powrót do meczu

Posiadanie napastnika potrafiącego walczyć w powietrzu mogło być dla Arsenalu o tyle ważne, iż próbując wykorzystać słabe punkty w zespole Luisa Enrique najłatwiej sprawić, aby piłka często była w powietrzu. PSG to zespół świetny technicznie, łatwo stwarzający sytuacje i świetny w wysokim pressingu, ale ma swoje braki w fizyczności, grze w powietrzu oraz bronieniu stałych fragmentów gry. Po trudnej połowie pierwszej połowy Arsenal był w stanie wrócić do meczu i długimi fragmentami zmusić PSG do grania w warunkach, w których nie czują się komfortowo.

Gospodarze niemal z każdego stałego fragmentu gry posyłali piłkę w pole karne i liczyli na wygranie pojedynków w powietrzu. Na samym początku drugiej części gry po dośrodkowaniu Declana Rice’a z rzutu wolnego piłkę w siatce umieścił Mikel Merino, ale był na minimalnym spalonym. Arsenal był też w stanie przejąć inicjatywę i dłużej utrzymywać się przy futbolówce. Trafnej korekty dokonał Mikel Arteta, który zmienił strukturę pressingu ze standardowego dla jego zespołu 4-4-2 na 4-4-1-1, w którym Martin Odegaard odpowiadał za odcinanie podań do Vitinhii, jednego z najlepiej operujących piłką graczy na świecie.

Arsenalowi udało się zrobić dwie rzeczy, które zapewne były celem od początku spotkania. Nie dał PSG zdominować posiadania piłki i zmusił ich do bronienia w niskim lub średnim bloku. Stworzył warunki, w których to oni mieli większe szanse na zdobycie bramki niż przeciwnicy.

Jak Arsenal tworzył okazje?

Niemniej jednak, gdy rywal broni się całym zespołem na własnej połowie to również nie są komfortowe warunki dla Arsenalu, gdy potrzebują gola. Personalnie Kanonierzy nie mają tak silnej ofensywy – zwłaszcza porównując obecną formę Martina Odegaarda z jego dyspozycją w poprzednim sezonie – jak topowe zespoły. Cała odpowiedzialność spoczywa na barkach Bukayo Saki, o czym wie już każdy rywal i odpowiednio się do tego przygotowuje. W rywalizacji z PSG Anglik zanotował najwięcej udanych dryblingów (4), ale ani razu nie dotknął piłki w polu karnym.

Najlepsze sytuacje, które Arsenal stworzył sobie z gry nie były efektem cierpliwych ataków pozycyjnych, a wykorzystania wolnej przestrzeni w środku pola. Stworzeniem przewagi poprzez odważne prowadzenie piłki, a następnie dokładne podanie na wolne pole (najpierw zrobił to Myles Lewis-Skelly, później Declan Rice). Przypominając sobie jak Aston Villa w rewanżu odrabiała straty można śmiało postawić tezę, że PSG ma problem z bronieniem się przeciwko zawodnikom dysponującym łatwością w zdobywaniu przestrzeni prowadzeniem piłki przez środek. I tutaj znów można wrócić do przetasowań w układzie środka pola pod nieobecność zawieszonego Thomasa Parteya, ponieważ skoro najlepszy pomocnik w zespole w tym aspekcie (Declan Rice) gra jako „6-tka” to siłą rzeczy ma mniej swobody przy zapędzaniu się do przodu.

Jescze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, gdy drużyna zebrała się w grupie Declan Rice mówił do kolegów, że „jeśli nie będą mieć piłki to umrą”. Choć na przestrzeni całego meczu Arsenal nie pozwolił rozpędzić się PSG, tak słabe początkowe 20 minut kosztowały ich porażkę jedną bramką. Przebieg pozostałych 70 minut daje jednak piłkarzom nadzieję, że ta strata jest do odrobienia. Tylko trzeba będzie pokazać więcej jakości w ofensywie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,948FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ