Marsylia – Sporting: „mecz-mem” w Lidze Mistrzów. Bramkarz z czerwoną kartką w kuriozalnym występie

Ilość kuriozalnych sytuacji w dzisiejszym spotkaniu grupy D piłkarskiej Ligi Mistrzów mogłaby spokojnie obdzielić kilka innych. Spotkanie opóźnione przez miejskie korki, gol w pierwszej minucie, fatalny Antonio Adan. Zapraszamy na naszą relację tego przedziwnego meczu.

REKLAMA

Panie sędzio, długo jeszcze?

Pierwszym z nietypowych zjawisk była grupa osamotnionych fanów Sportingu na pustym Stade Velodrome. Fani miejscowych mieli zakaz oglądania dzisiejszego spotkania, co było pokłosiem wydarzeń z poprzednich zmagań grupowych z Eintrachtem i Tottenhamem.

Kolejną niecodzienną rzeczą było przełożenie rozpoczęcia meczu o 15 minut z powodu korków, w jakich utknęła drużyna gości. Olimpijczycy o umówionej godzinie musieli czekać jeszcze kilka minut w tunelu, co bardzo rozgniewało ich trenera. Ivan Tudor żywo kłócił się z sędziami i delegatami UEFA.

Gdy spotkanie rozpoczęło się z 21 minutowym opóźnieniem, Fokajczycy bardzo szybko stracili bramkę. W pierwszej minucie Lwy pokazały swój pazur, który na imię miał Trincao. Portugalczyk przy biernej postawie defensywy OM zbiegł z piłką z bocznej strefy i po wbiegnięciu w pole karne, zupełnie nieatakowany uderzył w długi róg, czym wyprowadził Zielono-Białych na prowadzenie.

Najgorszy występ bramkarski w historii?

Kiedy wydawało się, że to liderujący grupie Sporting ma kontrolę nad spotkaniem na scenę wyszedł Antonio Adan. Bramkarz portugalskiej drużyny postanowił pokazać jak nie grać w piłkę. Najpierw podczas wykopywania, nie zauważył nabiegającego Alexisa Sancheza. Następnie 3 minuty później wybił piłkę do wprost pod nogi rywali. Szybkim dośrodkowaniem Clauss obsłużył Harita, który wyprowadził Olimpijczyków na prowadzenie. Gdy wydawało się, że gorzej być nie może, Adan postanowił pokazać jak bardzo się mylimy. Wybiegł do niegroźnej piłki posłanej górą, do której biegli zawodnicy obu drużyn. Minął się z nią, a próbując ratować sytuacje, dotknął jej ręką, czym zarobił od sędziego czerwony kartonik.

Drugi bramkarz – Franco Israel zawalił trzecią bramkę, źle wychodząc do piłki wrzuconej z rzutu rożnego. Dotychczasowy lider grupy D był na łopatkach położony przez drużynę, która nie tylko nie zdobyła żadnego punktu, ale nawet nie strzeliła gola w tej edycji Ligi Mistrzów. Oczywiście jak przystało na mecz niezwykły nie mogło zabraknąć kontrowersji. Pod koniec pierwszej połowy zawodnicy gości zaczęli grać ostrzej, na co odpowiedzieli gospodarze. Po jednym z fauli doszło do szarpaniny członków obu drużyn. Całe szczęście, że niedługo potem sędzia zarządził przerwę, bo gdyby wypadki szły w tym kierunku, można by się spodziewać czegoś gorszego.

Wstydliwa porażka bez większych konsekwencji

W szatni trener gości dokonał aż 4 zmian. Po wznowieniu gra uspokoiła się. Tempo spotkania spadło, a Sporting nie wyglądał już na zupełnie rozbitych. Drużyna Rubena Amorima potrafiła mądrze się bronić, często łapiąc marsylczyków na spalonym. Podopieczni trenera Tudora nie forsowali się podczas ataków. Wiedzieli, że nic nie zagraża ich zwycięstwu. Prowadzenie udało się podwyższyć dopiero w 85. minucie, kiedy nominalny oborńca – Mbemba zachował się w polu karnym jak rasowy napastnik. Kongijczyk zamarkował strzał, czym zmylił defensorów gości, po czym umieścił piłkę w siatce. O ile pierwsza połowa obfitowała w wiele wydarzeń, tak drugą połowę można było przespać. Ostatecznie lider, który nie stracił jeszcze bramki w pucharach, musiał uznać wyższość czerwonej latarni grupy.

Olympique wygrywa pierwsze spotkanie i nawiązuje walkę o grę wiosną w Europie. Sporting pomimo dzisiejszej porażki dalej zajmuje miejsce gwarantujące awans do rundy pucharowej, niezależnie od wyniku spotkania Kogutów z Eintrachtem. Francuski klub pokazał, że w tej grupie wszystko się może zdarzyć i nie można nikogo skazywać na pożarcie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ