Everton, Burnley, czy Leeds – kto spadnie z Premier League?

Dolna połowa tabeli Premier League podzieliła nam się obecnie na trzy części. Na samym dole mamy Norwich i Watford, czyli zespoły, których spadek jest już przesądzony (Szerszenie mają jeszcze matematyczne szanse, ale do utrzymania potrzebują cudu). Od 15. miejsce w górę każdy zespół dobił już do magicznej granicy 40 punktów i ma bezpieczną przewagę nad drużynami walczącymi o uniknięcie jednej lokaty, na której zapadnia idzie w dół. Leeds, Everton i Burnley – to jeden z tych trzech klubów pożegna się z Premier League po tym sezonie.

REKLAMA

Ostatnie wyniki wszystkich trzech drużyn sugerują, że nie zapowiada się na wyścig żółwi, a naprawdę bardzo ciekawą walkę o utrzymanie. Leeds w sobotę przegrało po raz pierwszy od 10 marca. Manchester City zakończył ich serię 5 meczów bez porażki. Za kadencji Jessego Marscha Pawie zdobywają średnio 1,38 pkt/mecz. Szkoda byłoby pożegnać taki zespół. Zmiana menadżera jeszcze lepszy efekt dała w Burnley. Zwolnienie Seana Dyche’a wydawało się desperackim ruchem, ale nowy szkoleniowiec, wyciągnięty z drugiej drużyny Mike Jackson zgromadził 10 pkt w 4 meczach. Aktualnie w strefie spadkowej znajduje się Everton – klub bardzo zasłużony, który wreszcie zaczął punktować. W miniony weekend ograł Chelsea, a w 4 ostatnich kolejkach przegrał tylko z Liverpoolem. Każdy klub ma swoje argumenty, aby się utrzymać, ale konkurencja – jak na dolne rejony tabeli – jest silna.

16. miejsce – Burnley

Punkty: 34
Terminarz do końca sezonu:
Aston Villa (d), Tottenham (w), Aston Villa (w), Newcastle (d)
Szanse na utrzymanie (wg modelu statystycznego „FiveThirtyEight”):
79%

Zespołem, który ma największą szansę pokrzyżować plany Burnley na utrzymanie jest Aston Villa. Spotkanie pomiędzy tymi drużynami na wcześniejszym etapie sezonu zostało przełożone i terminarz ułożył się w taki sposób, że The Clarets dwukrotnie zagrają z The Villans pod sam koniec sezonu. Dla Stevena Gerrarda kusząca może być wizja przyczynienia się do spadku z ligi Evertonu, jednak nie powinniśmy spodziewać się, że jego zespół – mimo, że pozostała im już tylko walka o jak najwyższe miejsce w tabeli – zagra na „pół gwizdka”. Aston Villa to drużyna niestabilna, grająca falami, więc nie powinien nas zdziwić ani scenariusz, w którym Burnley zgarnie z nimi komplet 6 punktów, ani taki, w którym oba mecze przegrają.

Pozostałe dwa mecze będą dla zespołu Mike’a Jacksona trudniejsze. W 37. kolejce pojadą na Tottenham Hotspur Stadium, gdzie oprócz jednej wpadki z Brighton Koguty wysoko ogrywają tam każdego przeciwnika. Niemniej jednak, w lutym Burnley pokonało Tottenham, więc być może jakiś sposób na zespół Antonio Conte mają. Spotkanie w ostatniej kolejce również nie będzie łatwe. Newcastle po zakończeniu styczniowego okienka transferowego nie potrafiło ograć jedynie West Hamu, Chelsea, Liverpoolu, Tottenhamu i Evertonu. Burnley może upatrywać swojej szansy w grze na Turf Moor, ponieważ zespół Eddiego Howe’a na wyjazdach radzi sobie znacznie gorzej niż w meczach domowych.

17. miejsce – Leeds

Punkty: 34
Terminarz do końca sezonu:
Arsenal (w), Chelsea (d), Brighton (d), Brentford (w)
Szanse na utrzymanie (wg modelu statystycznego „FiveThirtyEight”):
55%

Zdaniem wszelkich modeli matematycznych i bukmacherów to Leeds najprawdopodobniej dołączy do Norwich oraz Watfordu i w przyszłym sezonie zagra w Championship. Główną przeszkodą dla zespołu Jessego Marscha jest terminarz do końca sezonu. W następnym tygodniu czekają ich dwa spotkania z drużynami znajdującymi się aktualnie w pierwszej czwórce – Arsenalem i Chelsea. W tych meczach naprawdę ciężko upatrywać punktów, choć Everton w ostatni weekend pokazał, że da się tą rozluźnioną Chelsea zaskoczyć. Kluczowe w kontekście utrzymania najprawdopodobniej będą starcia z Brighton i Brentford. Z Mewami Leeds zagra na Elland Road, ale trzeba pamiętać, że tylko Manchester City, Liverpool i Chelsea zgromadziły na wyjazdach więcej punktów niż drużyna Grahama Pottera. Brentford natomiast odżyło po wejściu do składu Christiana Eriksena i na własnym stadionie ostatni raz przegrali 26 lutego.

Kolejnym problemem i czynnikiem, przez który Leeds jest stawiane jako faworyt do spadku mogą być kontuzje. Przed meczem z Man City na rozgrzewce kontuzji nabawił się Liam Cooper, a w trakcie spotkania z powodu urazu boisko musiał opuścić Stuart Dallas. Ten drugi wypada do końca sezonu i jeśli podobna diagnoza czeka także środkowego obrońcę – wówczas byłby to mocny cios dla defensywy i całego zespołu. Jesse Marsch nadziei na pozostanie w lidze powinien upatrywać przede wszystkim w swoim zespole. Zanim w ostatnią sobotę dali się pokonać Manchesterowi City w 5 meczach zgromadzili 11 punktów. Jeśli utrzymaliby taką średnią punktów to o utrzymanie powinni być spokojni, jednak poprzeczka wymagań idzie teraz znacząco w górę.

18. miejsce – Everton

Punkty: 32
Terminarz do końca sezonu:
Leicester (w), Watford (w), Brentford (d), Crystal Palace (d), Arsenal (w)
Szanse na utrzymanie (wg modelu statystycznego „FiveThirtyEight”):
66%

Everton cały czas w kieszeni ma bonus w postaci jednego meczu więcej niż reszta konkurencji, więc teoretycznie te 2 punkty mniej wcale nie są czynnikiem mocno zwiększającym szanse na spadek. W przypadku analizy terminarza The Toffees warto spojrzeć na liczbę meczów domowych (dwa z pięciu). Everton w tym sezonie zdobywa 81% punktów na własnym boisku i żaden zespół w Premier League nie ma tak dużego odsetka na korzyść meczów domowych. Odkąd zespół przejął Frank Lampard The Toffees z sześciu wyjazdów nie przywieźli jeszcze żadnego punktu, natomiast w siedmiu spotkaniach na własnym boisku zdobyli 13 „oczek”. Różnica jest kolosalna.

REKLAMA

Mecze z Brentford i Crystal Palace przed własną publicznością z pewnością nie będą łatwe, aczkolwiek to dobra okazja dla ekipy Lamparda, aby gonić konkurencję. Spotkania wyjazdowe? W klubie mogą się cieszyć, że jednym z nich jest akurat wyjazd do Watfordu. Na Vicarige Road Szerszenie przegrały 11 meczów z rzędu, więc tam Everton musi jechać z nastawieniem przełamania niemocy wyjazdowej. Wcześniej jednak zagrają z Leicester i tu swojej szansy mogą upatrywać w zmęczeniu rywala. Lisy w czwartek grają rewanżowy meczu półfinału Ligi Konferencji z Romą i bardzo możliwe, że Brendan Rodgers w następnym spotkaniu da wolne kilku kluczowym zawodnikom. Spotkanie z Arsenalem na Emirates w ostatniej kolejce będzie najtrudniejszym wyjazdem natomiast ostatnie mecze Evertonu pokazały, że ich styl gry nastawiony na defensywę, nieustępliwość i kontrataki sprawia kłopoty czołówce.

Kto spadnie z Premier League?

Na to pytanie bardzo trudne udzielić odpowiedzi nawet po gruntownej analizie gry i terminarza każdego z tych trzech zespołów. Walka o pozostanie w elicie z pewnością będzie ciekawa, bo wszystkie zamieszane w nią kluby złapały dobrą dyspozycję na koniec sezonu. Nie będzie to wyścig żółwi. Portal „FiveThirtyEight” przewiduje, że z ligą pożegna się Leeds z dorobkiem 37 punktów, a Burnley i Everton zgromadzą „oczko” więcej. Gdyby taki scenariusz się ziścił – dorobek punktowy zespołu z Elland Road byłby jednym z najwyższych wśród spadkowiczów w historii 20-zespołowej Premier League. W XXI wieku z 37 punktami lub więcej spadali tylko: Newcastle w sezonie 2015/16 (37 pkt), Sheffield 2006/07 (38 pkt) Birmingham 2010/11 (39 pkt) i West Ham 2002/03 (42 pkt).

Patrząc na tempo punktowania z ostatnich tygodni wszystkich trzech zespołów tegoroczny spadkowicz prawdopodobnie dołączy do tego grona. W końcówce sezonu śmiało możemy powiedzieć, że czeka nas walka o utrzymanie, a nie – jak często to bywa – o spadek.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,601FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ