Jakim trenerem jest Jesse Marsch – nowy szkoleniowiec Leeds?

W Leeds skończyła się pewna era. Marcelo Bielsa zapisał w historii klubu bardzo pokaźny rozdział, który teraz trzeba oddzielić grubą kreską. Nowym szkoleniowcem Pawi został Amerykanin Jesse Marsch, przed którym stoi krótkoterminowy cel w postaci zapewnienia zespołowi utrzymania. Jakim trenerem jest Marsch i jakie wyzwania czekają na niego na Elland Road? Co musi poprawić w trybie natychmiastowym, aby wygrzebać zespół z dołka?

REKLAMA

Ludzie Bielsy

Marcelo Bielsa w Leeds United pracował niepełne cztery sezony. Piłkarze, którzy byli architektami awansu do Premier League, jak Mateusz Klich, Luke Ayling, Jack Harrison, Stuart Dallas, czy Kalvin Phillips całkowicie przesiąknęli jego metodami pracy. A – jak wiadomo – są one nietypowe. Wyczerpujące. Spora grupa piłkarzy na współpracy z Marcelo Bielsą ogromnie zyskała i weszła na poziom, o którym wcześniej mogli tylko pomarzyć. Sam Klich mówi, że pod okiem Bielsy gigantycznie poprawił umiejętności czysto piłkarskie. 66-latek dla wielu był nie tylko trenerem, ale również nauczycielem, wychowawcom i mentorem. To ile piłkarze zawdzięczają byłemu już trenerowi najlepiej widać po ich wpisach w mediach społecznościowych, kiedy przygoda Bielsy na Elland Road dobiegla końca.

Piszę to dlatego, aby przedstawić do jakiej szatni wchodzi Jesse Marsch. Z jednej strony rozbitej mentalnie przez słabiutkie wyniki w ostatnich tygodniach, ale z drugiej ślepo wierzącej w poprzedniego trenera. Oczywiście, pewnie znajdą się piłkarze, dla których zmiana szkoleniowca jest potrzebnym odświeżeniem, ale na pewno są i tacy, którzy bezgranicznie ufali Bielsie. Marsch będzie musiał przekonać zespół do swoich metod i tchnąć w piłkarzy nowe życie.

Do poprawy – defensywa

Pierwszą rzeczą na której musi się skupić Jesse Marsch jest poprawa gry defensywnej. Statystyki straconych bramek Leeds w ostatnim czasie wyskakują z lodówki. Sześć goli wbił im Liverpool, cztery Tottenham i Manchester United, trzy – Everton oraz Aston Villa. Krótko mówiąc, dawno w Premier League nie mieliśmy zespołu, który na przestrzeni kilku meczów broniłby aż tak fatalnie. Jako główną przyczynę podaje się kontuzje defensywnego pomocnika Kalvina Phillipsa oraz środkowego obrońcy Liama Coopera. Dość powiedzieć, że kiedy tego pierwszego nie ma w składzie – od awansu do Premier League Pawie tracą średnio ponad 3 gole na mecz. Obaj zawodnicy powinni za niedługo wrócić, aczkolwiek w pierwszych meczach nowy szkoleniowiec będzie musiał radzić sobie bez nich.

Piłkarze Leeds będą zmuszeni błyskawicznie zmienić nastawienie podczas gry bez piłki. Marcelo Bielsa stosował bardzo unikalny i dziś nieużywany już system krycia indywidualnego. Argentyńczyk w fazie obrony upraszczał mecz do dziesięciu małych pojedynków, a jako że w ostatnich tygodniach jego podopieczni nie byli w najlepszej formie to te starcia przegrywali i w konsekwencji rywal miał otwartą drogę do bramki. Jesse Marsch oczywiście stawia na kompaktowość, zachowanie struktury i organizację w obronie. Pressing jego zespołów zorientowany jest na piłkę, a nie na zawodników. W tym przypadku każdy pojedynczy błąd, czy przegrany pojedynek nie wpływa na zespół aż tak negatywnie.

Jesse Marsch inaczej widzi pressing niż Bielsa

Jesse Marsch wywodzi się ze szkoły Red Bulla, jest uczniem Ralfa Rangnicka, a to naturalnie wiąże skojarzenia z pressingiem. Amerykanin, podobnie jak Bielsa, uważa to za najważniejszy element w futbolu. Na nim skupia największą uwagę swojej drużyny. Z tą różnicę, że u niego po udanym założeniu pressingu, a w konsekwencji odbiorze ma następować, jak najszybsze zakończenie akcji. W idealnym świecie Marscha zespół strzela bramkę po odbiorze zanim rywal zdąży się zorganizować w defensywie. Amerykanin zgodnie z filozofią Red Bulla najbardziej ubóstwia akcje, które kończą się strzałem w ciągu 10 sekund po odbiorze. – Nie pressujemy, aby zdobyć posiadanie piłki. Pressujemy, aby strzelać gole. To fundamentalny, ważny szczegół w naszej filozofii – mówił w wywiadzie dla „The Coaches Voice” Jesse Marsch.

To jest ta główna różnica w postrzeganiu pressingu pomiędzy Bielsą, a jego następcą. U Argentyńczyka natychmiastowa reakcja po stracie piłki służyła do odzyskania posiadania futbolówki i kontrolowania meczu. O ile zarząd Leeds nadal pozostał przy trenerze, który dokręca śrubę piłkarzom i wymaga od nich ogromnej intensywności, tak filozofia gry nowego trenera jest odmienna od poprzednika. Bielsa lubił mieć wszystko pod kontrolą. Jesse Marsch natomiast celowo wprowadza na boisko więcej chaosu.

RB Lipsk Jessego Marscha był drugim zespołem w Bundeslidze pod względem intensywności odbioru. Ich wskaźnik PPDA (passes per defensive action; oznacza on liczbę podań, na którą dana drużyna pozwala rywalowi zanim dokona próby odbioru piłki) wynosił 9,4 (niższa liczba oznacza wyższą intensywność). W przypadku Leeds w obecnym sezonie wskaźnik ten wynosi 8,1, więc o piłkarzy gotowych do sposobu gry, jaki preferuje Amerykanin może być spokojny.

Jesse Marsch – trener elastyczny czy jednowymiarowy?

– Dla mnie ustawienie nie jest aż tak ważne. (…) Od kiedy tu jestem [w Salzburgu] graliśmy 11 różnymi formacjami. Nie są one aż tak istotne, jak fundamentalne nawyki w tych formacjach – to znów wypowiedź Amerykanina dla „The Coaches Voice”. Jesse Marsch nie ma jednego ulubionego ustawienia. Raczej stara się dopasować ustawienie do charakterystyki zawodników. W New York Red Bulls najczęściej było to 4-2-3-1. RB Salzburg z kolei grał głównie w systemie 4-2-2-2, a w ostatnim miejscu pracy w Lipsku często żonglował ustawieniami, choć można to tłumaczyć tym, że jego zespół nie spełniał oczekiwań, więc 48-latek był zmuszony ciągle przestawiać klocki. Patrząc na Marscha z tej perspektywy – bez chwili zawahania możemy powiedzieć, że to trener elastyczny.

Jest też jednak druga strona medalu. Przysłuchując się wypowiedziom Jessego Marscha nie trudno zauważyć, że u niego wszystko kręci się wokół pressingu. Najczęstsze słowa, które powtarza to „pressing”, „sprinty”, „intensywność”, „jedność”, „mentalność”. Wszystkie detale pressingu – od momentu doskoku po ustawienie względem piłki – ma opracowane do perfekcji. Niemniej jednak, czasem można odnieść wrażenie, że dla Marscha liczy się tylko pressing. To oczywiście ważny element, nawet jeden z najważniejszych we współczesnym futbolu, natomiast w Lipsku takie podejście go zgubiło. Wciskanie pedału gazu do oporu też nie zawsze się opłaca. Być może bogatszy o ostatnie doświadczenia Jesse Marsch nie będzie aż tak radykalny w swoich metodach pracy na Elland Road. Bo wierne trzymanie się swoich ideałów to czasem droga ku przepaści. Jego poprzednik coś o tym wie.

REKLAMA

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ