Arsenal z udanym „comebackiem”! Bednarek robił co mógł…

Po bardzo ważnym zwycięstwie nad PSG w Lidze Mistrzów, Arsenal mógł kontynuować serię spotkań bez porażki w tym sezonie. Rywal w postaci Southampton na własnym stadionie wręcz zachęcał do pokazu ofensywnej siły Kanonierów. Tak, jak miało to miejsce choćby tydzień temu z Leicester City. Ekipa Russela Martina pokazała już jednak w tym sezonie, że nie kłania się przed nikim, grając zgodnie z obraną filozofią.

Nadzwyczaj skuteczna defensywa gości

Już w pierwszych minutach dostaliśmy informację na temat tego, jaki przebieg będzie miał ten mecz. Arsenal dominujący, grający bardzo wysoko i atakujący liczebnie na bramkę swojego byłego golkipera – Aarona Ramsdale’a. Gospodarze przełączyli więc tryb z bardziej defensywnego i wycofanego jaki widzieliśmy w rywalizacji z PSG, na ultraofensywę znaną m.in. z pojedynku z Leicester. Warto podkreślić w tym miejscu, że drużyna z Emirates Stadium dokonała kilku istotnych rotacji w składzie. Na prawej obronie pojawił się Thomas Partey, a w linii pomocy swoje szanse dostali Raheem Sterling oraz Jorginho (w roli kapitana). Z kolei w ataku Leandro Trossarda zastąpił Gabriel Jesus, który tworzył dwójkę napastników wraz z Kaiem Havertzem.

REKLAMA

O ile na samą strukturę gry takie zmiany nie wpływały jakoś negatywnie, tak w konkretnych aspektach widać było po stronie Arsenalu pewne braki. Garbiel Jesus wygląda ostatnimi czasy jakby utracił ogromną dozę pewności siebie i zmysłu do kończenia akcji. Sterlingowi zdecydowanie brakowało przebojowości na skrzydle. A popisowy element Kanonierów, czyli rzuty rożne, nie przekładał się na zmianę rezultatu. W generalnym rozrachunku podopieczni Artety radzili sobie więc przyzwoicie, jednak brakowało im błysku który w charakterystyczny dla takich starć sposób przełamałby mur rywali. Tu z kolei pochwalić należy Jana Bednarka. Polski obrońca zagrał naprawdę dobrą pierwszą połowę, zarówno pod kątem celności podań i wyprowadzenia piłki, jak i zadań stricte defensywnych.

Southampton nie cieszyło się długo z prowadzenia

Arsenal posiadał inicjatywę i wydawało się, że lada moment kolejne krople wydrążą skałę w postaci bramki Southampton. Tymczasem w 55. minucie dosyć niespodziewanie rezerwowy „Świętych” – Cameron Archer – zakończył kontrę gości bramką na 0:1. Fani Kanonierów mogli przez chwilę nabrać obaw i przypomnieć sobie kilka przykrych spotkań, które w poprzednich sezonach zadecydowały o braku tytuły mistrzowskiego.

Jakiekolwiek oznaki zwątpienia nie trwały jednak długo. Ekipa z Londynu zareagowała bowiem na utratę gola wzorowo, bo już w 58. minucie Kai Havertz doprowadził do wyrównania. Po godzinie gry Mikel Arteta zdecydował się na potrójną zmianę, która miała dodatkowo pobudzić drużynę do pójścia za ciosem. Efekt okazał się bezbłędny. W 68. minucie świeżo wprowadzony Gabriel Martinelli zamienił wrzutkę Saki na drugie trafienie. Za to w 88. minucie na 3:1 trafił MVP meczu – Bukayo Saka.

Najwyraźniej stracony gol podziałał na gospodarzy bardziej motywująco niż cokolwiek innego. Kiedy wicemistrzowie Anglii znaleźli się pod dodatkową presją, pokazali na co naprawdę ich stać i rozwiali marzenia Southampton choćby na remis.

Arsenal 3:1 Southampton (58′ Havertz, 68′ Martinelli, 88′ Saka – 55′ Archer)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ