Pocałunek śmierci. Adrian Siemieniec i Goncalo Feio przed mission impossible

Przed wieloma laty Michał Probierz awans do eliminacji europejskich pucharów nazwał pocałunkiem śmierci i ten termin na dobre wpisał się do piłkarskiego słownika języka polskiego. Kluby nie potrafią skutecznie łączyć gry w lidze z europejskim frontem. Niemniej jednak, prawdziwym pocałunkiem śmierci europejskie puchary są dla trenerów, a konkretnie – tych, którzy wywalczą awans do fazy grupowej (teraz ligowej) któregoś z europejskich pucharów. W najbliższych miesiącach przed bardzo trudnym zadaniem staną Adrian Siemieniec i Goncalo Feio.

Jesień w europejskich pucharach = duże ryzyko zwolnienia

Awans do wyższej klasy rozgrywkowej dla trenera bardzo często oznacza, że za kilka(naście) miesięcy prawdopodobnie zostanie zwolniony. Nie inaczej jest w przypadku szkoleniowców, którzy wprowadzą klub do europejskich pucharów. Spośród trenerów, którzy w XXI wieku awansowali z zespołem do fazy grupowej wszyscy tracili pracę w ciągu niespełna roku od odpadnięcia z europejskich rozgrywek. Odwołując się do najświeższej historii, zaczynając od udziału Legii w Lidze Mistrzów w sezonie 2016/17 wyglądało to następująco:

REKLAMA
  • Besnik Hasi – awans do LM 23 sierpnia 2016, zwolniony 19 września 2016 (niecały miesiąc później).
  • Dariusz Żuraw – awans do LE 1 października 2020, zwolniony 6 kwietnia 2021 (pół roku później).
  • Czesław Michniewicz – awans do LE 26 sierpnia 2021, zwolniony 26 października 2021 (dokładnie 2 miesiące później).
  • John van den Brom – awans do LKE 25 sierpnia 2022, odpadnięcie z europejskich pucharów 20 kwietnia 2023, zwolniony 17 grudnia 2023 (rok i 4 miesiące po awansie, 8 miesięcy po odpadnięciu z LKE)
  • Dawid Szwarga – awans do LE 30 sierpnia 2023, odpadnięcie z europejskich pucharów 14 grudnia 2023, zakończenie pracy 30 czerwca 2024, przy czym decyzja była podjęta na początku maja (ponad 8 miesięcy od awansu, niespełna 5 miesięcy po odpadnięciu z Europy).
  • Kosta Runjaic – awans do LKE 31 sierpnia 2023, odpadnięcie z europejskich pucharów 22 lutego 2024, zwolniony 9 kwietnia 2024 (ponad 7 miesięcy od awansu i 1,5 miesiąca po wyeliminowaniu z europejskich pucharów).

Jedynym trenerem z powyższej listy, który przetrwał ponad rok od awansu do fazy grupowej europejskich pucharów jest John van den Brom

Kolejorz nie miał jednak powodów, aby zwolnić go wcześniej (choć zanim z trudem wprowadził zespół do Ligi Konferencji to już podnosiły się głosy, że nie warto kontynuować z Holendrem współpracy). Lech Poznań pod wodzą Johna van den Broma bardzo dobrze łączył Ligę Konferencji z Ekstraklasą zajmując w lidze miejsce na najniższym stopniu podium, a w LKE dochodząc aż do ćwierćfinału. Dobry sezon dał Holendrowi kredyt zaufania na jedną rundę. Działacze zostawili trenera, mimo że nie wypełnił celu, jakim miał być awans do Ligi Konferencji, a decyzję o zwolnieniu podjęli dopiero na koniec jesieni, gdy Lech nie wykorzystał sytuacji, gdy ich najpoważniejsi rywale w walce o mistrza grali w europejskich pucharach.

W Legii nie ma sentymentów, czyli przestroga dla Goncalo Feio

Kosta Runjaic w poprzednim sezonie był pierwszym trenerem, który przepracował z Legią Warszawa pełną przygodę w europejskich pucharach. Wcześniej nie udało się to Czesławowi Michniewiczowi, Besnikowi Hasiemu oraz Henningowi Bergowi, którzy byli zwalniani jeszcze jesienią, w trakcie trwania fazy grupowej. Runjaic przetrwał dzięki dobrym wynikom w Lidze Konferencji i zajęciu 2. miejsca w grupie, natomiast gdy wiosną jego zespół zawiódł w dwumeczu z Molde, a w lidze lokata premiowana grą w eliminacjach Ligi Konferencji zaczęła uciekać to dla zarządu nie liczyło się, że Legia po raz pierwszy od siedmiu lat grała w europejskich pucharach na wiosnę.

Kolejni trenerzy szybko przekonywali się, że w stolicy nie ma miejsca na sentymenty. Besnik Hasi wywalczył awans do Ligi Mistrzów, co dla polskiego klubu było pierwszym takim przypadkiem od 20 lat, ale jako że przyszedł dopiero latem, więc wcześniejsze mistrzostwo nie było jego dziełem, a ścieżki do LM nie można uznać za wymagającą to albańskiego szkoleniowca po bardzo słabym starcie w Ekstraklasie szybko pożegnano. Czesław Michniewicz zdobył dla Legii mistrzostwo Polski i awansował do Ligi Europy, co było wynikiem ponad oczekiwania (realnym scenariuszem była raczej Liga Konferencji). Wówczas wydawało się, że klub wreszcie znalazł idealnego szkoleniowca, ale gdy jesienią zespół ocierał się o strefę spadkową, a Michniewicz ponoć zaczął tracić szatnię, to nawet zwycięstwa ze Spartakiem i Leicester w Lidze Europy nie pomogły i wcześniejsze sukcesy poszły w zapomnienie.

Goncalo Feio nie może więc obecnie czuć, że ma jakikolwiek kredyt zaufania u Dariusza Mioduskiego

Na razie „tylko” wykonuje cele, które zostały przed nim postawione. Miał wywalczyć miejsce dające możliwość gry w eliminacjach europejskich pucharów i zadanie wykonał. Otrzymał misję awansu do fazy ligowej LK, co też nie było wybitnie trudnym zadaniem z uwagi na rozstawienie Legii w każdej rundzie i również to zrobił. Legia Warszawa nie jest klubem, w którym za realizację celów trenerzy dostają dodatkowy czas na pracę w razie późniejszego niepowodzenia, więc nie powinniśmy się dziwić, jeśli słaba jesień lub nawet niespełnienie wymogów na ten sezon – zwłaszcza przy krnąbrnym charakterze Goncalo Feio, który często powoduje mniejsze lub większe „wojenki” i psuje atmosferę w klubie – będzie oznaczać wypowiedzenia dla Portugalczyka.

Przypadek Adriana Siemieńca jest bezprecedensowy

32-letni obecnie trener w kwietniu 2023 roku obejmował zespół z misją utrzymania go w Ekstraklasie. W maju 2024 świętował z nim mistrzostwo Polski, a po kolejnych trzech miesiącach wprowadził go do fazy ligowej Ligi Konferencji. Przebił niebotycznie nawet najbardziej optymistyczny plan, jaki nakreślili w klubie przed startem sezonu 2023/24.

Canal+ Sport w serwisie X

Skala sukcesu Adriana Siemieńca jest nieporównywalna z jakimkolwiek innym trenerem, który wprowadził zespół do fazy grupowej europejskich pucharów. Mistrzostwo Rakowa mogło być ogromnym kredytem zaufania dla trenera, ale Marek Papszun po tym sukcesie zrezygnował, więc klub nie przymykał oczu na każde potknięcie jego następcy Dawida Szwargi, który dopiero uczył się fachu pierwszego szkoleniowca. Awans do Ligi Europy, gdzie po drodze wyeliminowali Qarabag i Aris Limassol nie dał 32-latkowi gwarancji, że kolejny sezon również rozpocznie jako trener Rakowa. Wydawało się, że spore zaufanie zarządu Lecha Poznań ma Dariusz Żuraw, który po trzech sezonach nieobecności jakiegokolwiek polskiego klubu w fazie grupowej europejskich pucharów wprowadził Kolejorza do Ligi Europy z trudniejszej, niemistrzowskiej ścieżki. Poznaniacy zapłacili jednak za to tułaniem się w środku tabeli w lidze i w trakcie rundy wiosennej Dariusz Żuraw został zwolniony.

Dziś trudno wyobrazić sobie, że Jagiellonia w nieodległej przyszłości dokona zmiany trenera

Mistrzostwo Polski oraz udział w Lidze Konferencji to zdecydowanie wynik ponad stan klubu. Teoretycznie Jagiellonia gra w Europie, aby zbierać doświadczenie i wyciągać wnioski ze starć z silniejszymi klubami. Jeśli po tym sezonie wrócą do pozycji w grupie pościgowej za czołówką nikt w Białymstoku nie powinien zrzucać winy na trenera.

Niemniej jednak, da się nakreślić czarny scenariusz dla Adriana Siemieńca. Po ostatnich sześciu porażkach z rzędu już pojawiały się dyskusje, czy styl gry zespołu nie jest zbyt naiwny, a trener – za mało elastyczny, wierząc w swoją filozofię budowania akcji od bramki. Media szukające interakcji (jak Polsat Sport w tweecie poniżej) w takich momentach nieśmiało zaczynają stawiać pytania, czy stołek, na którym siedzi szkoleniowiec nie zaczyna robić się gorący. Później któryś z ekspertów – przy nieuniknionych słabszych okresach Jagiellonii – pragnąc rozgłosu rzuci tezę, że Adriana Siemieńca należy zwolnić. Spirala zacznie się nakręcać.

REKLAMA

Działacze Jagiellonii z prezesem Wojciechem Pertkiewiczem na czele sprawiają wrażenie twardo stąpających po ziemi, ale nie można wykluczyć, że w końcu dojdą do wniosku, że Adrian Siemieniec był znakomitym trenerem, ale na okres, w którym trzeba było doprowadzić klub do określonego poziomu i na wykonanie kolejnego kroku w przód potrzebują bardziej doświadczonego szkoleniowca. Nawet jeśli dziś wydaje się to niemożliwe to historia polskiej piłki ostrzega Adriana Siemieńca i Goncalo Feio, że ich pozycje w klubie wcale nie są tak mocne, jak się wydaje.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ