Nie ma już niepokonanych! Piast przegrywa, Stal opuszcza ostatnie miejsce

Piast Gliwice do poniedziałkowego starcia ze Stalą Mielec w 5. kolejce Ekstraklasy przystępował jako jedyny, niepokonany jeszcze zespół. Gliwiczanie doskonale rozpoczęli ten sezon – pokonując Legię i Śląska i dokładając do tego remisy z GKS-em i Cracovią. Na przeciwnym biegunie znajdują się ich dzisiejsi rywale z Podkarpacia. Po 4 kolejkach mielczanie zdobyli zaledwie 1 punkt i przed pojedynkiem z Piastem zamykali tabelę. Sezon zaczęli od remisu, lecz potem zanotowali serię 3 porażek z rzędu. Wszystko wskazywało na to, że ta passa Stali ku jej nieszczęściu się przedłuży – kluczowa postać drużyny, Mateusz Kochalski, przeniósł się do Karabachu Agdam.

Gra piłką dla samej gry

Piast przejął inicjatywę na początku tego meczu. Czy coś groźnego z tego wyniknęło? Niezbyt. Następca Kochalskiego, Jakub Mądrzyk, został przetestowany w ciągu 10 minut jedynie raz. Nie trzeba było być jednak nie wiadomo jak dobrym bramkarzem, by ten strzał obronić. Jednakże przewaga w posiadaniu piłki była miażdżąca – po pierwszym kwadransie gliwiczanie spędzili 65% czasu gry przy piłce. Piast grał więcej piłką, a Stal szukała odpowiedniej sposobności, by rozbić ataki pozycyjne przeciwnika i samemu ruszyć na bramkę. Ta sztuka nie do końca wychodziła podopiecznym Kamila Kieresia. Na tablicy świetlnej utrzymywał się bezbramkowy remis i niewiele wskazywało na to, że coś w najbliższym czasie mogłoby ulec zmianie. W 23. minucie Stal przedostała się pod bramkę Františka Placha, ale Słowak od niechcenia złapał dośrodkowaną piłkę w powietrzu.

REKLAMA

Gdyby jedna drużyna miała strzelić gola, to bliżej tego był mistrz Polski z 2019 roku. Nie oznaczało to jednak, że rzeczywiście Piastunki były blisko wyjścia na prowadzenie. Stal grała w obronie na tyle dobrze, że ataki przyjezdnych z Górnego Śląska nie należały do najgroźniejszych. Mądrzyk mógł się czuć przez długi czas niezagrożony między słupkami. Gliwiczanie utrzymywali posiadanie piłki w okolicach 70%, ale zupełnie nic z tego konkretnego nie wynikało. Bardziej konkretna była Stal – w 42. minucie zapewne nieco ospałych kibiców rozbudził Ilja Szkurin. Białorusin oddał niebezpieczny strzał głową po wrzutce, ale dobrą interwencją wykazał się Plach. Dla Piasta to był sygnał, że czas poszukać lepszego sposobu na grę w drugiej połowie, niż monotonne i nieskuteczne dośrodkowania na aferę. Tymoteusz Puchacz idealnie by się wpasował w styl gry Piasta, tylko pytanie – czy Bedoes na głośniku w szatni nie wpłynąłby źle na innych piłkarzy Piastunków?

Ot, cała kwintesencja Ekstraklasy

Gorzej od pierwszej połowy być już po prostu nie mogło. Druga połowa zaczęła się całkiem obiecująco dla obu stron. Najpierw, w 47. minucie Alvis Jaunzems mógł poprawić po swoim koledze z Białorusi, ale nieczysto trafił w piłkę. Chwilę później kolejny strzał, ale w drugą stronę. Uderzenie z dystansu Damiana Kądziora nie stanowiło większego planu dla skoncentrowanego Mądrzyka. Kolejnej próby na gola dla gliwickiej ekipy podjął sie Grzegorz Tomasiewicz, ale w strzał włożył trochę za dużo siły. Mimo wszystko gra Piasta wciąż nie wyglądała najlepiej – mina Aleksandara Vukovicia dużo mówiła. Gliwiczanie popełniali sporo błędów, przez co musieli konstruować swoje akcje od początku.

Kilka przyzwoitych akcji zrobiły nadzieje na nieco lepszy mecz. Niestety, sprawdzało się przysłowie „nadzieja matką głupich”. Obydwa zespoły były w klinczu – żadnych groźnych akcji, a jedynie delikatne przepychanki. Gdyby to były zapasy, to jedna z drużyn dostałaby od sędziego przymusowe zejście do parteru. Dostępna była lepsza rozrywka, niż ten mecz. Komedia romantyczna z Tomaszem Karolakiem, losowy teleturniej, albo nawet liczony w tysiącach jeden z odcinków dowolnego serialu paradokumentalnego – możliwości na milsze spędzenie wolnego czasu niż oglądanie tego starcia było mnóstwo. A patrzenie na tę siermiężną kopaninę było tak ciekawe, jak obserwowanie schnącej farby na ścianie.

I Stal jednak wygrywa!

Tak było na szczęście „tylko” do 79. minuty. Tomasiewicz przy piłce popełnił błąd, którego nie powstydziłby się wybierany na końcu na lekcjach wf-u 7-klasista. Obrońcy też się nie popisali i złamali linię spalonego, torując drogę do bramki mielczanom. Matthew Guillaumier zagrał do Szkurina, a białoruski napastnik sprawił, że Piast nareszcie się doigrał. 5 minut później podopieczni Aleksandara Vukovicia znowu popełnili kosztowną pomyłkę, dzięki czemu Stal wyprowadziła kontrę. Adrian Bukowski zagrał w pobliżu pola karnego do Ravve Assayega, a Izraelczyk strzelił swojego debiutanckiego gola w barwach Stali.

źródło: Canal+ Sport/X

Na szczęście dla widowiska Stal zdołała wyjść ze wspomnianego wyżej klinczu – sprowadziła Piasta do parteru i wyprowadziła dwa szybkie ciosy. Ciosy, które mają ogromną wagę. Stal przerwała swoją serię 3 meczów porażki i po raz pierwszy zgarnęła komplet punktów. Ten ma niebagatelne znaczenie, gdyż mielczanie opuścili strefę spadkową i awansowali na 14. pozycję. Piast z kolei, który miał szansę na objęcie pozycji lidera, wylądował ostatecznie na 7. miejscu. Trzeba sobie jednak powiedzieć wprost – pozwolili sobie na to.

Stal Mielec – Piast Gliwice 2:0 (Szkurin 79′, Assayeg 84′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ