Wychodzili z grupy na każdym wielkim turnieju od 2014 roku. 1/8 na Mistrzostwach Świata w Brazylii, 1/8 na EURO we Francji, 1/8 na mundialu w Rosji, ćwierćfinał ubiegłorocznych Mistrzostw Europy i wywalczona kwalifikacja do fazy pucharowej na trwających MŚ w Katarze. Podobną serią – tutaj siłą rzeczy uwzględniamy tylko drużyny europejskie – może pochwalić się tylko Francja. Murat Yakin mówi, że to najsilniejsza Szwajcaria w ostatnich latach i chce osiągnąć z zespołem historyczny wynik.
Czarny koń ostatniej dekady
Przed każdym wielkim turniejem reprezentacyjnym jedną z kategorii, którą zawsze typujemy jest „czarny koń”, czyli drużyna, która zajdzie daleko, a po której mało kto się tego spodziewa. Szwajcaria już do tej definicji nie bardzo pasuje, bo przez ostatnie lata zakorzeniła się w świadomości kibiców jako ekipa wyjątkowo stabilna, aczkolwiek i tak często wskazuje się właśnie na nich.
Mimo świetnych wyników Helweci na żadnym turnieju nie mogą mówić o sobie jako o underdogu, który sprawił największą niespodziankę. W 2014 roku na MŚ miano to zgarnęła Kostaryka, na EURO 2016 – Walia, na mundialu w 2018 roku większą furorę zrobiła nie tylko Chorwacja, ale też ich pogromca, czyli Szwecja, a przed rokiem na Mistrzostwach Europy – Dania. Patrząc jednak całościowo na ostatnią dekadę i zbierając wszystkie turnieje do kupy – czarnym koniem całego tego okresu trzeba nazywać Szwajcarię. Bo kto spodziewał się, że będą jedną z dwóch reprezentacji, która zagrała co najmniej w 1/8 finału na pięciu ostatnich dużych turniejach i jedną z czterech – do Francji dołącza Argentyna i Brazylia – która zrobiła to na trzech ostatnich mundialach.
Zmiana sternika
Szwajcarzy nie mogą być niezadowoleni z tego, co osiąga ich reprezentacja. Nie ma chyba drugiego zespołu, który regularnie osiągałby o tyle lepsze wyniki niż wskazuje na to potencjał zawodników grających w narodowych barwach. Wiemy jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Obecne pokolenie i tak zostanie zapamiętane na długo w kraju, ale każdy marzy zapewne, aby przypieczętowali to rozgrywając jeden spektakularny turniej. Wydawało się, że EURO 2020 było ostatnim akcentem Szwajcarów w tym kształcie. Po Mistrzostwach Europy pracę z kadrą zakończył Vladimir Petkovic. Zakładano, że zastąpienie głównego architekta sukcesu reprezentacji będzie bardzo trudne.
Wytypowany do tej misji Murat Yakin daje jednak radę. 48-latek rozpoczął od ustabilizowania defensywy. Szwajcaria na EURO 2020 osiągnęła sukces, ale nie w stylu z jakiego ich znaliśmy. Stracili stabilność w defensywie, ale i tak potrafili nadrobić to liczbą strzelanych goli. Trzy bramki strzelali im Włosi i Francuzi, a po jednej Hiszpanie, Walijczycy i Turcy. Wcześniej, jesienią 2020 roku w Lidze Narodów zachowali tylko jedno czyste konto w 6 meczach. Murat Yakin rozpoczął więc od przywrócenia Szwajcarii dobrej organizacji gry w defensywie. Zmienił ustawienie na czterech obrońców i Helweci stracili tylko jedną bramkę w 6 spotkaniach jednocześnie wygrywając grupę i kwalifikując się na mundial bez konieczności gry w barażach. Gorzej wypadła pod względem defensywy ostatnia Liga Narodów, aczkolwiek Yakin – jak większość trenerów – potraktował te rozgrywki jako poligon doświadczalny. Kiedy we wrześniu trzeba było zagrać na wynik Szwajcaria pokonała Hiszpanię oraz Czechy i utrzymała się w dywizji A Ligi Narodów.
Szwajcaria przed historyczną szansą
Na trwających Mistrzostwach Świata Szwajcarzy przebrnęli fazę grupową dość pewnie. Stracili wprawdzie trzy gole, co nie do końca pasuje do stabilności defensywnej Szwajcarów, ale kiedy rozłożymy te stracone bramki na czynniki pierwsze – wynik ten nie wygląda źle. Z Kamerunem zachowali czyste konto. Z Brazylią, która – obok Francji – na papierze ma największą siłę ognia dali się złamać dopiero w 83. minucie. Serbia natomiast to zespół, który gra według zasady „nieważne ile stracisz, ważne aby strzelić jedną więcej od przeciwnika”. Szwajcarzy dwukrotnie dali się pokonać w podobny sposób – po prostych stratach w środku pola. Nie wynikało to nawet z wysokiego pressingu Serbów, zadecydował brak koncentracji i błędy techniczne. Lekcję z organizacji gry pokazali za to w drugiej połowie. Większość ataków Serbii zatrzymywała się już na drugiej linii Szwajcarów, gdzie rządził Granit Xhaka.
W dyskusjach o reprezentacji Polski Helweci zawsze pojawiają się jako punkt odniesienia. „Dlaczego nie możemy grać tak, jak Szwajcaria?” – pytamy. „Przecież oni wcale nie mają dużo lepszych piłkarzy” – dodajemy. To prawda. Szwajcaria to jedna z niewielu reprezentacji, gdzie zawodnicy zakładając koszulkę w narodowych barwach grają lepiej. Kadra od lat jest ustabilizowana, ma wypracowany sposób gry i może liczyć na swoich liderów. Na obecnym mundialu korzystają dodatkowo ze zwyżki formy poszczególnych piłkarzy. Granit Xhaka jest ważnym punktem lidera Premier League (choć w reprezentacji gra w innej roli niż w tym sezonie w klubie), Manuel Akanji ma bardzo dobre wejście do Manchesteru City, gdzie dość niespodziewanie gra regularnie, a Fabian Schar – mimo 30 lat- rozwinął się pod okiem Eddiego Howe’a i jest częścią jednej z najlepszych defensyw w Premier League.
Szwajcaria ma więc na kim opierać sukces. Mimo dość dużej różnicy jakościowej w porównaniu z najsilniejszymi kadrami zespół ten już tyle razy przebijał oczekiwania, że nie można go skreślać.