O tym, jak szalone jest letnie okienko transferowe w wykonaniu Nottingham Forest, wiedzą już chyba wszyscy. Tegoroczny beniaminek Premier League, postanowił uczcić powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii po 23. latach naprawdę hucznie. Tricky Trees wydali na wzmocnienia kadry już ponad 150 mln € i wciąż się nie zatrzymują. Ich szeregi zasilił właśnie Renan Lodi, który przybył na stadion City Ground z Atletico Madryt za kwotę 30 mln €.
Utrzymanie za wszelką cenę
Swoją polityką transferową, Nottingham mówi jasno: wydamy tyle ile będzie trzeba, aby pozostać w Premier League na dłużej. Transfer reprezentanta Brazylii jest tego najlepszym dowodem. Kiedy pojawiły się pierwsze plotki, że Lodi ma trafić do ekipy Forest, można było się nieco zdziwić. W końcu runda wiosenna poprzedniego sezonu była dla Lodiego naprawdę udana. Wahadłowy Atletico doskonale czuł się w rajdach ofensywnych, posyłając znakomite piłki na pole karne rywala, dryblując i oddając masę groźnych strzałów. Dlaczego w takim razie Diego Simeone zdecydował się z niego zrezygnować? Cóż, najprawdopodobniej w klubie uznano, że Renan Lodi to najlepsza opcja, aby zarobić konkretne pieniądze, jednocześnie nie osłabiając zbytnio kadry. W końcu ostatnio na pozycji lewego wahadłowego często grali Yannick Carrasco, czy Saul Niguez, więc luka po Lodim powinna być załatana bez większego problemu.
Z kolei Nottingham Forest zyskuje bardzo dynamicznego, wciąż młodego (24 lata) obrońcę, który może wnieść wiele dobrego w ofensywie beniaminka. Jeśli trener Steve Cooper będzie w stanie umiejętnie wprowadzić takie nabytki jak Remo Freuler, Emmanuel Dennis, czy właśnie Renan Lodi do wyjściowego składu, to na mecze Nottingham będzie można czekać z ogromnym podekscytowaniem.