Analizując obecną sytuację Roberta Lewandowskiego, powinniśmy jasno rozdzielać fakty i domysły. Faktem jest, że Polak pojawił się dzisiaj na przedsezonowych testach medycznych. Lewy ma jeszcze rok kontraktu z Bayernem Monachium i to od klubu zależy gdzie spędzi najbliższe 12 miesięcy. Fakty są niezwykle oczywiste i klarowne, ale to domysły rozgrzewają emocje kibiców. Jak donosi Florian Plettenberg ze Sky Sport, Barcelona w najbliższych godzinach podejmie ostateczną próbę transferu polskiego napastnika, oferując kwotę rzędu 50 milionów euro.
Plettenberg sugeruje, że tego typu pieniądze skuszą Bayern, a finalizacja rozmów jest bardzo bliska realizacji.
Pytanie, skąd przekonanie, że Bawarczycy przyjmą taką ofertę?
Jeśli mówimy o negocjacjach, to według mediów, takowych tak naprawdę… nigdy nie było. Bayern odrzucał oferty z Katalonii, w ogóle nie udzielając odpowiedzi. Jeszcze kilka dni temu, Barca dawała jasny sygnał – 40 milionów euro to ostateczna propozycja, która nie będzie poprawiana. Problem polega na tym, że wcześniej to właśnie 40 milionów miało być kwotą, po której Bayern powinien skłonić się do zmiany zdania. Oczekiwania zostały spełnione, ale Niemcy dalej twardo stali przy swoim. Przedstawiciele Barcy mogli się więc obawiać, że stawka będzie podbijana w nieskończoność. Zauważcie, że w przekazie Pana Plattenberga pada stwierdzenie o oczekiwaniu rzędu 50-55 milionów euro. Nie chcę podważać informacji dziennikarzy, ale zwracam uwagę, że ta magiczna bariera była już przesuwana. Skoro Salihamidzic czy Kahn nie są zainteresowani rozmową z Barceloną, to skąd przekonanie, że czekają na 50 milionów euro?
Załóżmy jednak, że doniesienia medialne są wiarygodne. W takiej sytuacji zadziwiająca jest polityka Bayernu Monachium, który perfidnie odrzuca temat wzmocnienia pozycji środkowego napastnika. Haller? Pozwolili mu trafić do Dortmundu. Kalajdzić? Jak donosi „kicker.de”, w jego temacie nie dzieje się nic konkretnego. Jedyne zainteresowanie wykazywały Roma oraz Ajax. Ze strony Bayernu – cisza. Działacze skupili się na rozmowach z Juventusem w temacie sprowadzenia Matthijsa de Ligta, ale to przecież środkowy obrońca. Wydaje się, że temat następcy Roberta Lewandowskiego w tym momencie po prostu nie istnieje.
Niemcy wskazują, że wtorek, 12 lipca 2022 roku będzie decydującym dniem dla przyszłości Lewego
Jeśli Bayern chce sprzedać Polaka – zrobi to szybko, by ewentualnie zareagować na rynku transferowym. W najbliższą sobotę ma nastąpić prezentacja drużyny i prawdopodobnie do tego momentu kwestia Roberta zostanie wyjaśniona. Wątek o którym praktycznie się nie mówi, a która może być bardzo ważny – czy Barcelona jest obecnie w stanie zagwarantować środki na dokonanie transakcji? Czy mogą rejestrować graczy? Bawarczycy z pewnością nie przyjmą oferty, wiedząc, że „Blaugrana” będzie miała problemy z dokonaniem przelewu.
Bayern jest stanowczy w stosunku do Roberta Lewandowskiego. Od początku był. Jeśli Barcelona chce dokonać transferu, musi podjąć ryzyko. Najprawdopodobniej czeka nas ostatnia, decydująca próba przekonania Bawarczyków. Bądźmy jednak realistami – nie ma żadnej gwarancji, że Bayern w końcu się ugnie.