Niemal od samego przyjścia Norwega na Signal Iduna Park, kiedy z drzwiami wszedł do Bundesligi mówiło się, że za niedługa Borussia Dortmund zrobi się dla niego za ciasna. Po dwóch i pół roku gry w żółto-czarnej koszulce Erling Haaland zmienia barwy na rzecz klubu z mocniejszą pozycją w piłkarskim świecie. Od przyszłego sezonu 21-latek będzie reprezentował Manchester City. Czy to brakujący element w układance Pepa Guardioli?
Potrzebny łowca goli
Manchester City bez wątpienia ma jedną z najsilniejszych kadr spośród wszystkich zespołów na świecie. Jedyną pozycją, której często podnosi się temat w kontekście jej wzmocnienia jest napastnik. Pep Guardiola od dwóch sezonów radzi sobie grając bez typowego snajpera. Wprawdzie jest Gabriel Jesus, który na finiszu sezonu zaczął łapać więcej minut i przebijać się do podstawowej jedenastki nawet na najważniejsze mecze, aczkolwiek ciężko powiedzieć, że hiszpański szkoleniowiec traktuje go jako typową „9-tkę”. Na początku sezonu Jesus z powodzeniem grał na skrzydle, a na środku ataku częściej zaczął występować dopiero w ostatnich tygodniach. Niemniej jednak, te przeszło 5 lat spędzone na Etihad Stadium raczej sugerują, że Brazylijczyk nie jest napastnikiem, który może wznieść Manchester City na jeszcze wyższy poziom.
Gabriel Jesus nie jest typem killera, którego zdaniem wielu potrzebuje Manchester City. Nie jest zawodnikiem, który zagwarantuje 20 goli w sezonie ligowym i na którego można liczyć w trudnych momentach. Dlatego klub sprowadza Erlinga Haalanda.
Erling Haaland gwarantuje gole
Jednego aspektu Norwega po prostu nie da się podważyć – on gwarantuje liczby. W RB Salzburg w 27 występach zaliczył 7 asyst i strzelił 29 goli, z czego 8 w samej fazie grupowej Ligi Mistrzów. Po transferze do BVB nie potrzebował żadnej aklimatyzacji. Wszedł do zespołu, jak do siebie i z miejsca gonić rekordy strzeleckie. 13 goli w pierwszym półroczu, 27 trafień w kolejnym sezonie i 21 w obecnym. Łącznie? 85 goli i 23 asysty w 88 meczach w barwach Borussii Dortmund. Erling Haaland jest niezwykle regularny w trafianiu do siatki. W każdym z trzech ostatnich sezonów średnio nie potrzebuje nawet 90 minut na trafienie. Norweg w ogóle nie wpada w serię kilku spotkań strzeleckiej niemocy.
To, co najbardziej różni nowy nabytek Manchesteru City od Gabriela Jesusa jest skuteczność. Brazylijczyk często pudłuje w dogodnych sytuacjach. Jego wskaźnik xG (goli oczekiwanych) przez 5,5 sezonu gry dla Obywateli jest o 30% wyższy niż rzeczywista liczba goli. Z kolei Haaland przez 2,5 sezonu gry dla BVB zdobył o 26% bramek więcej niż sugeruje model xG. Norweg to jeden z najskuteczniejszych napastników na świecie. Rzadko myli się w sytuacjach sam na sam z bramkarzem, ma piekielnie mocne i celne uderzenie, dzięki czemu strzela więcej goli niż „powinien”. W Bundeslidze prawie co trzecie jego uderzenie ląduje w siatce, a co drugie zmierza w światło bramki. Mamy do czynienia z naprawdę elitarnym strzelcem.
Analizując trafienia Erlinga Haalanda rzuca się w oczy, że najczęściej zdobywa je po dwóch schematach.
Pierwszym jest strzał po dograniu z bocznego sektora boiska, najczęściej płaskim, rzadko na głowę Norwega. Tutaj kluczowy jest ruch 21-latka bez piłki. Nawet przy mocno zagęszczonym polu karnym potrafi on uwolnić się od krycia. Drugi typ zdobywanych goli to strzały po podaniach na wolne pole. Haaland znakomicie potrafi wykorzystać swoją szybkość i w odpowiednim momencie wystartować do prostopadłego podania. Zryw na pierwszych metrach plus siła sprawia, że obrońcom bardzo trudno go zatrzymać. W takich sytuacjach Haaland często znajduje się sam na sam z bramkarzem będąc poza światłem bramki, ale rzadko ma problemy ze skutecznym zakończeniem akcji.
Zmiana roli w Manchesterze City?
Czy Haaland w Manchesterze City będzie miał warunki, aby dostatecznie często wykorzystywać te dwa schematy strzelania bramek? Powinniśmy zakładać, że tak. Kiedy rywal głęboko broni jego umiejętność odnalezienia się w szesnastce będzie kluczowa, a przy znanym z kombinacyjnych akcji w bocznych sektorach boiska oraz szybko zmieniającym ciężar gry dalekimi przerzutami zespole Pepa Guardioli serwis powinien mieć zapewniony. Być może trochę ciężej będzie z wykorzystywaniem wolnej przestrzeni za plecami linii obrony, aczkolwiek tacy gracze, jak De Bruyne, Foden, Bernardo, Grealish, czy Mahrez potrafią wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do zagrania przeszywającego podania.
W porównaniu z grą w Borussii Dortmund Erling Haaland w Manchesterze City będzie musiał bardziej angażować się w rozgrywanie akcji i ciężej pracować w pressingu. Pep Guardiola jest trenerem, który nie idzie na kompromisy i nie przekłada indywidualności nad dobro zespołu. Norweg potrafi zrobić użytek po otrzymaniu podania i kreuje dość sporo okazji kolegom (w tym sezonie ma wyższe xA niż 92% napastników w top 5 ligach europejskich), ale jego liczba kontaktów z piłką jest mocno ograniczona. Podobny trend możemy zaobserwować z pressingiem. Erling Haaland rzadko zakłada pressing (dolne 14%), ale kiedy już to robi – jest w tym efektywny (górne 20%). Guardiola z pewnością będzie chciał oszlifować Haalanda na swój sposób, a możliwości Norwega pozwalają mu na ewoluowanie w jeszcze bardziej kompletnego napastnika.
Erling Haaland i kontuzje
Gdyby The Citizens dokonali tego transferu poprzedniego lata wówczas większość zgodnie stwierdziłaby, że Haaland to game-changer dla zespołu Guardioli. Dziś jednak przy tym ruchu pojawia się trochę znaków zapytania. Największym z nich jest historia kontuzji Norwega. W obecnych rozgrywkach 21-latek zagrał tylko 61% możliwych minut. W poprzednim również zmagał się z urazami. Podatność na kontuzje w jego przypadku może być o tyle niepokojąca, że to piłkarz w bardzo dużym stopniu bazujący na dynamice i przygotowaniu fizycznym. Manchester City jednak stać, aby podjąć takie ryzyko. W dwóch ostatnich sezonach Premier League strzelali średnio ponad dwie bramki na mecz grając bez klasycznej „9-tki”, więc ewentualna kontuzja Haalanda nie wywróci zespołu do góry nogami tak, jak dzieje się to z Borussią.
W takim razie można zadać sobie pytanie: czy Manchester City rzeczywiście potrzebuje napastnika skoro od dłuższego czasu tak świetnie radzi sobie bez niego? Rzeczywiście, na przestrzeni kilkudziesięciu meczów w całym sezonie niewiele jest takich, w których rzeczywiście brakowało im napastnika (takie opinie oczywiście zawsze pojawiają się, kiedy City zgubi punkty, ale nie zawsze jest to faktyczna przyczyna). Niemniej jednak, chcąc wygrywać wszystkie trofea nie możesz mieć słabych punktów. Erling Haaland da zespołowi większą elastyczność oraz dodatkowe opcje i rozwiązania taktyczne w ofensywie. Bo jednak fragmenty, w których Manchesterowi City brakowało killera w polu karnym w tym sezonie się zdarzały.