„Mane i Aubameyang są zabójczy przy wolnych przestrzeniach. Jednak Barcelona potrzebuje piłkarzy, którzy wiedzą, jak poruszać się na małych przestrzeniach”. Powyższa wypowiedź to słowa… obecnego trenera Barcelony, Xaviego. Taką opinią Hiszpan podzielił się w maju 2020 roku, kiedy Gabończyk był u szczytu formy. Co takiego stało się, że po objęciu posady szkoleniowca Blaugrany Xavi zmienił zdanie i zaakceptował w swoim zespole Aubameyanga będącego w o wiele gorszej dyspozycji niż niecałe dwa lata temu?
Przede wszystkim – zmieniła się Barcelona
Przytoczone słowa Xaviego to wypowiedź jeszcze sprzed blamażu w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium (2:8). Wówczas problemy zarówno finansowe, jak i te boiskowe Dumy Katalonii były maskowane i zamiatane pod dywan. Barca żyła na kredyt, ściągała kolejne gwiazdy i lekką ręką wydawała grube miliony. Efekt takiego „życia ponad stan” w klubie odczuwają po dziś dzień i odczuwać będą jeszcze w następnych latach. Barcelona dziś patrzy krótkoterminowo, bo musi spełnić cel. A nim jest awans do Ligi Mistrzów w następnym sezonie. Tak więc skoro pojawiła się opcja sprowadzenia bez konieczności płacenia kwoty odstępnego Pierre’a-Emericka Aubameyanga to z tej okazji skorzystali.
Możecie teraz sobie pomyśleć: no ale filozofia Barcelony, jej styl i założenia się przecież nie zmieniły. Słynne DNA klubu nadal pozostaje to samo, a przecież to z tego powodu Xavi nie był przekonany do Aubameyanga. Trzeba jednak pamiętać, że wówczas w Arsenalu Gabończyk grał na lewym skrzydle i sprawdzał się tam znakomicie. Mikel Arteta używał go w bardzo podobnej roli do tej, jaką Sadio Mane – również wspomniany w wywiadzie – pełni w Liverpoolu. Miał schodzić do środka, robić miejsce dla obiegającego bocznego obrońcy i często pojawiać się w polu karnym. Był kimś pomiędzy skrzydłowym, a napastnikiem. Nie wiemy przez pryzmat jakiej pozycji wypowiadał się o nim Xavi, ale ówczesna rola w Arsenalu oraz fakt, że Hiszpan wymienił go ciągiem z innym skrzydłowym dają podstawy temu, aby sądzić, że obecnie przyjście Aubameyanga – z taktycznego punktu widzenia – wygląda nieco inaczej.
Aubameyang to maszynka do zdobywania goli
Przy transferze Adamy Traore do Barcelony zwracaliśmy uwagę na fakt, że Barcelonie brakuje zawodników, którzy są w stanie zagwarantować bramki. Dzięki Aubameyangowi ten problem w dużym stopniu powinien zostać rozwiązany. Historia Gabończyka pokazuje, że to prawdziwa maszynka do zdobywania goli. Wymazując sam początek seniorskiej kariery regularnie strzelał wszędzie, gdzie się pojawił – w Saint-Ettiene, BVB i Arsenalu. Jest ostatnim zawodnikiem, który wygrał wyścig z Robertem Lewandowskim o króla strzelców Bundesligi. Ten sam tytuł współdzielił z Mane i Salahem w Premier League w sezonie 2018/19 (22 gole). Od 10 lat zawsze strzelał dwucyfrową liczbę bramek w rozgrywkach ligowych. Aubameyang daje liczby, a tego właśnie w najbliższym czasie Barca będzie potrzebować.
Pierre-Emerick Aubameyang najlepiej czuje się w polu karnym przeciwnika. Ma umiejętność, aby znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, dołożyć nogę i wykonać salto w geście radości. Nigdy nie wyróżniał się schodzeniem pod grę i uczestniczeniem w rozgrywaniu akcji, jednak Xavi w środku pola ma piłkarzy o takiej jakości z piłką przy nodze, że Gabończyk nie będzie musiał zbyt często pomagać w konstrukcji ataku. Ograniczając rolę Aubameyanga tylko do gry w polu karnym Barcelona straciłaby jeden z jego głównych atutów – szybkość. Możemy się zatem spodziewać, że dość częstym obrazkiem będą próby dalekich podań z głębi pola na dobieg do Gabończyka od środkowych obrońców lub pomocników.
Spadek formy w ostatnich sezonach
Niemniej jednak, ostatnie dwa sezony w barwach Arsenalu każą postawić znaki zapytania przy Gabończyku. W minionych rozgrywkach Premier League Auba strzelił tylko 10 goli, a w obecnym sezonie zdążył dobić do bariery czterech trafień zanim Mikel Arteta odsunął go od zespołu z powodów dyscyplinarnych. Spadek formy 32-latka wynikający być może z wieku i faktu, że spora część jego atutów oparta była na fizyce (szybkość, dynamika) to jedno. Drugi problem to właśnie sprawy poza boiskowe. W poprzednim sezonie spóźnił się na odprawę przed derbowym meczem z Tottenhamem. Za karę wypadł z wyjściowej jedenastki i całe spotkanie obejrzał z wysokości trybun. Kiedy drugi raz podpadł swoim zachowaniem – Mikel Arteta zabrał mu opaskę kapitana (szerzej o powodach tej decyzji przeczytacie w tym tekście). To jednak nie pierwsze wybryki Gabończyka. Thomas Tuchel wspominał, że aby Aubameyang przychodził punktualnie na trening to specjalnie podawał mu inną godzinę zbiórki (kilkanaście minut przed całym zespołem).
Nie są to jednak powody na tyle poważne, aby nie uważać, że ten ruch Barcelony na papierze wygląda bardzo obiecująco. W Arsenalu 32-latek był odsunięty na boczny tor i dla niego zmiana otoczenia była konieczna. Auba ma swoje do udowodnienia. Na Emirates również są zadowoleni z takiego obrotu spraw, bo napastnik inkasował bardzo wysoką tygodniówkę i sprawiał problemy dyscyplinarne, przez co poróżnił się z Mikelem Artetą. Czy w Londynie zatęsknią za Aubameyangiem? Cóż, jako że Arsenal nie sprowadził żadnego napastnika w zimowym okienku transferowym to może stać się to szybciej niż nam się wszystkim wydaje.