Jeszcze miesiąc temu, gdy Chelsea zremisowała na Stamford Bridge z Arsenalem (1:1) grając od 38. minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Moisesa Caicedo, a kilka dni wcześniej pokonała w Lidze Mistrzów Barcelonę (3:0) wydawało się, że zespół Enzo Mareski może dołączyć do wyścigu o tytuł z Kanonierami oraz Manchesterem City. Niemniej jednak, przyszedł grudzień i wszelkie nadzieje posypały się jak domek z kart. W pięciu kolejnych ligowych meczach The Blues zdobyli 5 punktów, spadli na 5. miejsce w tabeli i obecnie do lidera tracą już 13 „oczek”.
Sufit Chelsea
Postrzeganie Chelsea jako faworyta do mistrzostwa Anglii pod koniec listopada były oczywiście przesadzone, ale jako zespół, który przy dobrych wiatrach może podłączyć się do tego wyścigu – już uzasadnione. The Blues w końcu mieli za sobą bardzo dobre mecze z Barceloną w Lidze Mistrzów oraz Arsenalem, które były jedynie potwierdzeniem, że podopieczni Enzo Mareski bardzo dobrze czują się w rywalizacjach z najsilniejszymi zespołami w Europie. W obecnym sezonie potrafili zagrać także bardzo dobre spotkanie z Liverpoolem, a jeszcze przed startem sezonu zdeklasowali PSG w finale Klubowych Mistrzostw Świata, które wówczas sprawiało wrażenie zespołu nieuchwytnego dla reszty. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że mistrzostwa nie zdobywa się tylko w takich meczach. Kluczowa jest bowiem regularność i konsekwentne dopisywanie trzech punktów w starciach, do których przystępujesz w roli faworyta.
Chelsea jest drużyną, która ma bardzo wysoko zawieszony sufit. Poza Arsenalem i Manchesterem City żaden zespół w swoim najlepszym dniu nie byłby w stanie zdeklasować Barcelony oraz PSG w taki sposób, w jaki zrobili to podopieczni Enzo Mareski. Również jedynie Manchester City i Arsenal byłoby stać na osiągnięcie podobnej dominacji, jaką The Blues mieli nad Aston Villą – przypomnijmy: obecnie trzecią drużyną w tabeli Premier League – przez 60 minut w ostatnim ligowym spotkaniu (które finalnie przegrali). Poza wysoko zawieszonym sufitem bardzo ważne jest także posiadanie wysoko ustawionej podłogi, czyli gwarancji, że w najgorszym dniu, przy licznych kontuzjach i słabszej dyspozycji wielu piłkarzy, drużyna nie zejdzie poniżej przyzwoitego poziomu. To brak tego elementu w ostatnim miesiącu wypisał Chelsea z szans na walkę o tytuł i wprowadził do wyścigu o zagwarantowanie miejsca w następnej edycji Ligi Mistrzów.
Budowa kadry
Obecny sezon Chelsea trzeba rozpatrywać inaczej względem poprzedniego, ponieważ aktualnie The Blues łączą rozgrywki ligowe z udziałem w Champions League. Grając w Lidze Konferencji Maresca mógł pozwalać sobie na wystawianie w tych meczach drugiego garnituru (Palmer nawet nie został zgłoszony na fazę ligową). Obecnie obciążenia są większe, więc Włoch częściej musi rotować składem w meczach ligowych. Głównym problemem stała się linia defensywy, której obsada budzi wątpliwości. Przed startem sezonu, gdy do końca okienka transferowego został jeszcze blisko miesiąc Levi Colwill zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Enzo Maresca publicznie apelował o sprowadzenie dodatkowego środkowego obrońcy, ale zarząd Chelsea nie posłuchał prośby trenera.
Czas przyznał rację Enzo Maresce. Liczebnościowo środek obrony Chelsea nawet bez Colwilla nie wygląda źle. Jest Trevoh Chalobah, Wesley Fofana, Tosin Adarabioyo, Benoit Badiashile oraz Josh Acheampong (jeszcze Axel Disasi, ale on został odsunięty od pierwszego zespołu). Niemniej jednak, Fofanie zdrowie nie pozwala na regularną grę dwa razy w tygodniu, więc Maresca musi bardzo ostrożnie zarządzać jego siłami, a zmiennicy nie gwarantują poziomu adekwatnego do angielskiego zespołu grającego w Lidze Mistrzów. Podobnie jak z Fofaną ma się sytuacja z Reecem Jamesem, który jest kapitalnym piłkarzem, ale bardzo podatnym na urazy. W „dużych” meczach Anglik często gra w środku pola, aby wnieść do drugiej linii więcej fizyczności i ten manewr sprawdza się znakomicie. Gdy jednak nie ma go w środku pomocy (gra na prawej obronie lub odpoczywa), Chelsea brakuje wsparcia dla Moisesa Caicedo w zatrzymywaniu kontrataków oraz zbieraniu drugich piłek.
Warto też wspomnieć o zmianach na pozycji napastnika
W poprzednim sezonie podstawową „9-tką” był Nicolas Jackson. Po sprowadzeniu w lecie Liama Delapa oraz Joao Pedro, w klubie pod koniec okienka uznali, że Senegalczyk nie jest im potrzebny i wypożyczyli go do Bayernu Monachium. Przez problemy zdrowotne Delapa Chelsea przez większość sezonu musi radzić sobie bez nominalnego napastnika, ponieważ po Joao Pedro widać, że lepiej czuje się grając za plecami „9-tki” niż, gdy to on jest najwyżej ustawionym zawodnikiem w zespole.
Chelsea wciąż nie ma doświadczenia
Do regularnego punktowania i stabilizacji dyspozycji potrzebne jest także doświadczenie. Właściciele Chelsea od przejęcia klubu nakreślili strategię inwestowania w bardzo młodych piłkarzy i drastycznie obniżyli średnią wieku całej kadry. W poprzednim sezonie Premier League najstarszy zawodnik Chelsea, który zagrał w Premier League miał 27 lat. W obecnych rozgrywkach jest to 28 lat, ponieważ Robert Sanchez i Tosin Adarabioyo są już starsi o rok.
The Blues nie sprowadzają wielu piłkarzy gotowych do gry na tak wysokim poziomie, jakiego wymaga się od zespołu grającego w Premier League oraz w Lidze Mistrzów. Przykładowo w miejsce Nicolasa Jacksona (choć Senegalczyka jeszcze nie sprzedali) wzięli dwa lata młodszego Liama Delapa, który miał za sobą jeden udany sezon w Premier League, ale w Ipswich, które spadło z Premier League. Za Noniego Madueke, którego sprowadzili w styczniu 2023 roku i całkiem nieźle rozwinęli sprowadzili dwa lata młodszego Jamiego Gittensa, z którym muszą wykonać sporo pracy, aby był gotowy na regularną grę w podstawowym składzie. Pokazując obrazowo – Noniego Madueke z 2025 roku zastąpili Nonim Madueke z 2023 roku. 22-letniego Renato Veigę, który w drugiej połowie poprzedniego sezonu regularnie grał na wypożyczeniu w Juventusie sprzedali do Villarrealu, a jako zmiennika dla Cucurelli kupili z Ajaxu 19-letniego Jorrela Hato, którego trzeba przystosować do warunków panujących w Premier League.
W poprzednim sezonie Enzo Maresca wykonał bardzo dobrą pracę wprowadzając zespół na półkę tuż za czołówką Premier League
Awansował do Ligi Mistrzów, wygrał Ligę Konferencji, zdobył Klubowe Mistrzostwo Świata oraz nadał zespołowi charakterystyczny styl gry. Zbudował fundamenty pod to, aby klub mógł wykonać kolejny krok w rozwoju, ale właściciele nie zapewnili mu odpowiednich narzędzi, aby to zrobić. Minione lato było właściwym momentem, aby wzmocnić zespół piłkarzami bardziej „na teraz” niż „na przyszłość”. Wnieść do grupy więcej doświadczenia, sprowadzić lidera defensywy oraz spróbować dołożyć jednego piłkarza klasy światowej (najlepiej na skrzydło). Właściciele woleli jednak trzymać się obranej strategii długoterminowej. O konieczności wprowadzenia doświadczonych graczy do zespołu The Blues mówi się już od dłuższego czasu. Problem ten widzą kibice, widzą dziennikarze i widzą eksperci. Nie widzi go jednak zarząd klubu, który – takie można odnieść wrażenie – od początku przejęcia sterów na Stamford Bridge bardziej patrzy na to jak zespół będzie wyglądał za 2-3 lata niż na to jak wygląda teraz.
