Polskie kluby w Lidze Konferencji w ujęciu statystycznym

Raków Częstochowa na 2. miejscu z awansem do 1/8 finału. Lech Poznań na 12., a Jagiellonia Białystok na 17. pozycji z promocją do 1/16 finału. Legia Warszawa poza Europą na wiosnę. W ten sposób polskie kluby zakończyły fazę ligową Ligi Konferencji. W tym tekście bierzemy pod lupę poszczególne statystyki naszych zespolów na tle całej stawki. Czym wyróżniali się nasi przedstawiciele w Europie?

Pechowa Legia?

Analizę statystyk zacznijmy od modelu goli oczekiwanych (korzystamy ze strony FB Ref). W sześciu meczach fazy ligowej liczba punktów nie zawsze musi dobrze odzwierciedlać tego jak grał dany zespół, dlatego warto spojrzeć na różnicę pomiędzy golami oczekiwanymi (xG) dla drużyn oraz przeciwko nim. Według tych algorytmów najlepiej grającą ekipą z Polski była…. Legia Warszawa. Zespół prowadzony najpierw przez Edwarda Iordanescu, a później Inakiego Astiza w przeliczeniu na mecz tworzył sytuacje o 0,95 xG lepsze od swoich przeciwników i w tej statystyce zajmuje 4. miejsce w fazie ligowej LK. Tuż za plecami Legii znajdują się Raków Częstochowa (5. lokata; +0,79 xGD) oraz Lech Poznań (6. pozycja; +0,78 xGD). Jedyna polska drużyna, która w tej statystyce jest na minusie (-0,21 xGD) – czyli w jej meczach to rywale tworzyli bardziej jakościowe szanse – to Jagiellonia Białystok, która uplasowała się na 20. miejscu.

REKLAMA

Najlepsze sytuacje spośród polskich klubów tworzył Lech Poznań, który w wykreowanym współczynniku goli oczekiwanych (xG) ustępuje tylko trzem drużynom, co potwierdza też liczba strzelonych goli, ponieważ od Lecha częściej do siatki trafiał jedynie AEK Ateny oraz Rayo Vallecano. Legia w statystyce xG plasuje się na 8. miejscu, a Raków na 14. miejscu. Bardzo kiepsko wypadła z kolei ofensywa Jagi, od której niższy współczynnik xG miało jedynie 8 zespołów.

Jeśli spojrzymy na wskaźnik oczekiwanych goli traconych (xGC) pokazujący jak broni dany zespół wyróżnia się Raków Częstochowa. Zarówno w liczbie straconych goli, jak i xGC podopieczni Marka Papszuna uplasowali się na 2. miejscu (mniej goli straciła Larnaka, niższe xGC ma Sparta Praga). W przypadku Legii to kolejna statystyka, w której mieszczą się w TOP 8, bowiem zajmują 4. miejsce. Jagiellonia została sklasyfikowana na 14. miejscu, a najgorzej broniącym polskim zespołem okazał się Lech Poznań (21. miejsce).

Imponująca defensywa Rakowa

Raków ma za sobą bardzo dobrą jesień w Europie przede wszystkim dzięki defensywie. Jeśli spojrzymy na sposób bronienia zespołu Marka Papszuna, nie bazuje on na dominacji przez posiadanie piłki i skutecznym zabezpieczaniu się przed kontratakami przeciwnika, a przede wszystkim bardzo dobrej organizacji w grze bez piłki i nie dopuszczaniu przeciwnika do tworzenia klarownych sytuacji. Raków nie jest na szczycie w klasyfikacji zespolów, które pozwalały rywalom na najmniejszą liczbę strzałów, strzałów celnych czy podań w tercję ataku. Bardzo dobrze bronią jednak własne pole karne. Tylko trzy zespoły dopuściły do mniejszej liczby podań w ich szesnastkę, kontaktów z piłką w tej strefie oraz wprowadzeń futbolówki w pole karne. Z kolei tylko przeciwnicy Sparty Pragi oddawali strzały średnio z dalszej odległości, a rywale żadnego zespołu nie mieli tak niskiego średniego xG z jednego uderzenia (0,06). Nie powinno więc dziwić, że bramkarze Rakowa mają trzeci najwyższy procent obronionych strzałów.

Faza ligowa Ligi Konferencji potwierdziła, że sposób broniania Rakowa jest skuteczny nie tylko w polskiej lidze, ale także w rozgrywkach europejskich. Na sposobie bronienia własnego pola karnego Medalików wzoruje się wiele trenerów pracujących w polskiej piłce i tej jesieni znów przekonaliśmy się jak skuteczni są nie tylko w tym elemencie, ale także całościowej organizacji w grze bez piłki.

Lech Poznań ma swoją filozofię

Gdybyśmy mieli wskazać zespół z Ekstraklasy, który najlepiej czuje się w fazie posiadania piłki, byłby to Lech Poznań. Kolejorz udowodnił, że wie jak atakować także w Lidze Konferencji. Ich średnie posiadanie piłki wyniosło 55% (9. miejsce) – dające znak, iż zespół Nielsa Frederiksena lubi utrzymywać się przy futbolówce, ale często próbuje grać wertykalnie, w szybkim tempie. W statystykach widoczne jest także założenie Lecha, aby budować akcje od własnej bramki, cierpliwie szukając progresji piłki poprzez stopniowe mijanie pressingu rywali. Tylko 17,8% podań golkiperów Lecha (czyli Bartosza Mrozka) było zagraniami na dalszą odległość, co jest czwartym najniższym wynikiem w 36-zespołowej stawce. We własnej tercji obronnej zaledwie cztery zespoły zanotowały więcej kontaktów z piłką od graczy mistrza Polski, natomiast w dotknięciach futbolówki w dwóch pozostałych tercjach Kolejorz znajduje się w okolicach środka stawki (17. miejsce w tercji środkowej, 14. pozycja w tercji ataku).

W meczach Lecha nie trudno było zauważyć, że starają się grać w zgodzie z własną filozofią, a nie iść na ustępstwa. Nie zawsze to wychodziło, jak choćby w wyjazdowym meczu z Rayo Vallecano czy długimi fragmentami w domowym meczu z Lausanne, natomiast było też starcie z Mainz, w którym to polski zespół prowadził grę i prezentował się obiecująco.

Jagiellona – wszechstronna czy pragmatyczna?

Na drobne ustępstwa idzie z kolei Adrian Siemieniec. W sezonie 2023/24, gdy Duma Podlasia sensacyjnie zdobyła mistrzostwo Polski grała bardzo widowiskową piłkę, natomiast trener miał świadomość, że po awansie do europejskich pucharów oraz regularnym rozgrywaniu dwóch meczów w tygodniu trzeba zmienić oblicze zespołu na bardziej wszechstronne. Jagiellonia stała się bardziej pragmatyczna, ale zachowała również swoją tożsamość. Nadal chce wciągać przeciwników do pressingu i wykorzystywać przestrzeń w szybkim ataku, o czym świadczy, że średnio z trzech autów bramkowych dwa rozgrywali krótko (dokładnie 67,4%), co jest dziewiątym najwyższym wskaźnikiem w Lidze Konferencji. Zespół Adriana Siemieńca w Europie często prezentuje dość wyrachowaną twarz. Ich posiadanie piłki wynosi mniej niż 50% (dokładnie 49%), a tylko w meczach czterech zespołów było więcej fauli niż w spotkaniach Jagiellonii.

Jagiellonia tej jesieni udowodniła, że potrafi cierpieć, jak w spotkaniu z AZ Alkmaar, broniąc bezbramkowego remisu w dziesiątkę oraz w wyjazdowym starciu ze Strabourgiem, skąd wywieźli punkt. Gorzej natomiast wyglądali w meczach, w których oczekiwaliśmy od nich dominacji przeciwnika, skromnie wygrywając z Hamrun Spartans oraz tylko remisując ze Shkendiją Tetowo, jednak były też fragmenty, gdy potrafili grać w piłkę na własnych zasadach przeciwko silniejszym na papierze rywalom (jak z Rayo).

REKLAMA

Legia bez jasnego planu

W przypadku Legii można odnieść wrażenie, że w Europie widzieliśmy dwa różne pomysły na grę tego zespołu. Stołeczny zespół albo chciał dominować utrzymując się z piłką na połowie przeciwnika (jak np. z Samsunsporem), albo oddawać rywalom inicjatywę i wyczekiwać ich w obronie niskiej (jak np. z Szachtarem). Legioniści nie mieli zamiaru długo trzymać futbolówki blisko własnej bramki. W pierwszej tercji boiska tylko trzy zespoły zanotowały mniej kontaktów z piłką. W liczbie dotknięć futbolówki w ostatniej tercji Legia zamyka z kolei pierwszą dziesiątkę, więc widać wyraźnie, gdzie zespół chciał mieć piłkę. Tylko cztery zespoły były z kolei lepsze od zdobywców Pucharu Polski w kontaktach z piłką w polu karnym. Najczęstszym sposobem na kreowanie sytuacji przez Legię były dośrodkowania. Jedynie Rayo częściej celnie dorzucało piłkę w pole karne, a trzy zespoły wykonały więcej wrzutek od Legii w fazie ligowej LK.

Spośród polskich zespołów Legia była najbardziej aktywna w wysokim pressingu. Podjęli najwięcej prób odbiorów w tercji ataku, natomiast na tle całej stawki 16 takich działań defensywnych nie jest wynikiem wyróżniającym się (12. miejsce). Statystycznie Legia nie wypadła w Lidze Konferencji źle, natomiast być może brak konkretnej koncepcji, pomysłu na tą drużynę (oraz brak skutecznego napastnika) sprawił, że finalnie nie zakwalifikowali się do fazy pucharowej.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    143,012FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ