Chelsea nie wykorzystała szansy, by zapewnić sobie komfortową pozycję w Lidze Mistrzów. W Baku londyńczycy zremisowali z Qarabağiem 2:2, mimo że byli faworytem i prowadzili grę przez większość spotkania. Gospodarze wykorzystali jednak błędy w obronie i po raz kolejny pokazali, że na własnym stadionie potrafią sprawić kłopot nawet największym.
Mocny początek, szybka odpowiedź
Pierwszy kwadrans należał do gości. Chelsea długo utrzymywała się przy piłce, rozgrywała cierpliwie i w 16. minucie dopięła swego. Po składnej akcji z prawej strony piłka trafiła w pole karne, a młody napastnik londyńczyków skutecznie wykończył sytuację, dając drużynie prowadzenie. Ten gol nie podłamał gospodarzy. Qarabağ wzmocnił pressing i wykorzystał niepewność przeciwnika. W 29. minucie wyrównał po szybkim ataku, a dziesięć minut później objął prowadzenie po rzucie karnym podyktowanym za faul w „szesnastce”. Do przerwy Chelsea przegrywała 1:2 i miała świadomość, że musi diametralnie zmienić podejście.
Po zmianie stron londyńczycy ruszyli odważniej do przodu. Utrzymywali wysokie tempo, częściej wchodzili skrzydłami i kontrolowali przebieg meczu. W 53. minucie wyrównali na 2:2 po dobrze rozegranej akcji środkiem pola i precyzyjnym uderzeniu z bliska. Później przewaga Chelsea była już wyraźna, jednak brakowało precyzji pod bramką.
Najlepsze okazje zostały zmarnowane – raz piłka minęła słupek o kilkanaście centymetrów, innym razem znakomicie interweniował bramkarz gospodarzy. Qarabağ grał z dużym poświęceniem w obronie i mimo rosnącej presji nie dał sobie odebrać punktu.
Remis, który boli faworyta
Końcowy wynik 2:2 to sukces gospodarzy i rozczarowanie dla Chelsea. Londyńczycy dominowali w posiadaniu (ponad 65 %), oddali więcej strzałów, ale brak skuteczności i momenty dekoncentracji kosztowały ich dwa punkty. W kontekście walki o awans do dalszej fazy to ostrzeżenie – gra musi być bardziej konsekwentna, zwłaszcza w defensywie. Qarabağ natomiast potwierdził, że w Baku nikomu nie gra się łatwo.
