Wyścig żółwi powraca. Co się dzieje z czołówką Ekstraklasy?

W ostatnich sezonach Ekstraklasa wreszcie zrobiła krok w stronę, który mógł nas napawać optymizmem w kontekście rankingu UEFA. Czołówka się ustabilizowała i wydawało się, że w przyszłych latach będziemy mieć stałą eksportową czwórkę. Mowa oczywiście o Rakowie Częstochowa, Legii Warszawa, Lechu Poznań oraz Pogoni Szczecin. Przed startem sezonu trudno było znaleźć przewidywanie, w którym ktoś typował inny układ pierwszej czwórki. Choć nadal możliwe jest, że właśnie te kluby znów będą reprezentowały nas w pucharach, tak ich forma obecnej wiosny jest daleka od optymalnej.

REKLAMA

Miało być tak pięknie…

W poprzednim sezonie cała czwórka odjechała reszcie ligi. Różnica pomiędzy czwartą Pogonią Szczecin a piątym Piastem Gliwice wynosiła aż 7 punktów. Większa pomiędzy sąsiadami w tabeli była tylko pomiędzy mistrzem a wicemistrzem, co zawdzięczamy świetnej dyspozycji Rakowa. 7 punktów w tabeli oddzielało także poszczególnych spadkowiczów. Liczba zdobytych punktów przez pierwszą czwórkę była – jak na standardy Ekstraklasy w ostatnich latach – bardzo wysoka. Raków był jednym z najlepszych mistrzów Polski w nowożytnej historii. Wprawdzie porównywanie 34-kolejkowego sezonu z rozgrywkami, gdy ligę dzielono na grupę mistrzowską i spadkową, nie jest współmierne, ale w poprzednich dwóch latach, kiedy zniesiono tą zasadę, zakwalifikować się do czwórki było łatwiej. Zeszłoroczna Pogoń zdobywała średnio 1,76 pkt/mecz. Lechia, która skończyła na 4. miejscu w sezonie 2021/22 – 1,68 pkt/mecz, a Śląsk rok wcześniej – tylko 1,43 pkt/mecz.

Oczekiwania wobec naszych pucharowiczów w lipcu były jeszcze większe niż przed rokiem. Lecha w poprzednim sezonie zajmowała nie tylko Ekstraklasa, ale także – i to aż do końcówki kwietnia – Liga Konferencji, więc gdy tego lata odpadli z eliminacji ze Spartakiem Trnawa wydawało się, że przyspieszą tempo w lidze. Dla Legii Warszawa poprzedni sezon był w pewnym sensie przejściowym, na odbudowę po fatalnych jeszcze wcześniejszych rozgrywkach. Raków stracił głównego architekta sukcesu, Marka Papszuna, ale zespół pozostawił on na tak wysokim poziomie, że przy ofensywie transferowej, którą przeprowadzili, klub dobrze przygotował się na grę na dwóch frontach. Pewne wątpliwości można było mieć tylko wobec Pogoni, która straciła kilku kluczowych zawodników (Dąbrowski, Kowalczyk, Łęgowski).

Ekstraklasa najbardziej wyrównaną ligą w Europie

Za rundę jesienną mogliśmy usprawiedliwiać Legię oraz Rakowa, którzy grali w europejskich pucharach, a w przypadku polskich zespołów zawsze wiąże się to z problemami na gruncie ligowym. Lech zareagował na słabą jesień, zmieniając trenera, a Pogoń wierzyła, że Jens Gustafsson będzie w stanie odwrócić sytuację i miała ku temu podstawy – w tabeli na bazie punktów oczekiwanych opartej na modelach goli oczekiwanych (xG) Portowcy byli najlepszą drużyną ligi po 19-stu kolejkach. Gorszą formę tych zespołów jesienią wykorzystał Śląsk Wrocław oraz Jagiellonia Białystok, którzy przerwę zimową spędzili na dwóch pierwszych lokatach. Wiosną jednak żaden zespół z czołowej szóstki nie narzucił tempa godnego mistrzostwa Polski:

  • Pogoń Szczecin – 10 z 15 możliwych do zdobycia punktów
  • Jagiellonia Białystok – 8 z 15 pkt
  • Lech Poznań – 8 z 15 pkt
  • Raków Częstochowa – 8 z 15 pkt
  • Legia Warszawa – 6 z 15 pkt
  • Śląsk Wrocław – 4 z 15 pkt

Obecnie liderem jest Jagiellonia Białystok, która zdobywa średnio 1,875 pkt/mecz. Tym samym Ekstraklasa pod tym względem jest najniżej sklasyfikowaną ligą w Europie spośród tych, które grają systemem jesień – wiosna. Taki sam dorobek (1,875 pkt/mecz) ma także lider ligi czarnogórskiej (FK Decic Tuzi), a niższą średnią niż 2 pkt/mecz ma jeszcze tylko zespół prowadzący w lidze albańskiej (Egnatia Rrogozhine).

Oczywiście, w przypadku Śląska i Jagiellonii trudno było oczekiwać, że wiosną będą punktować podobnie niż jesienią. Każdy (oprócz dyrektora sportowego Śląska, Davida Baldy) dopuszczał scenariusz, w którym te zespoły dopadnie zadyszka. Prezes Jagiellonii, Wojciech Pertkiewicz w ostatnim programie Liga PL na Kanale Sportowym mówił, że przed sezonem zakładali sobie minimum 10. miejsce. Na razie jednak gorszego punktowania Jagi i Śląska nie potrafi wykorzystać żaden inny klub.

Czy ktoś przełamie niemoc?

Różnica pomiędzy obecnym liderem a zeszłorocznym Rakowem (2,21 pkt/mecz) oraz mistrzowskim Lechem Macieja Skorży (2,18 pkt/mecz) jest ogromna. Legia Warszawa, którą ciągle przecież rozpatrujemy w gronie kandydatów do mistrzostwa Polski, zdobywa średnio 1,58 pkt/mecz i w normalnych okolicznościach bliżej byłoby im zapewne do strefy spadkowej niż lidera (choć zajmowaliby bezpieczne miejsce w środku tabeli). Jeszcze jesienią wydawało się, że w stołecznym zespole wszystko gra, a po kilku wiosennych meczach już mówimy o kryzysie. Raków Dawida Szwargi nie potrafi przełamać niemocy na wyjazdach i odpadnięcie z europejskich pucharów, a więc zrzucenie z siebie ciężaru grania dwa razy w tygodniu na razie nie odblokowało zespołu. Lech mimo najdroższej kadry w historii gra bardzo przeciętnie i nie strzelił już bramki od 4 spotkań, a Pogoń… jak to Pogoń. Kiedy wydaje się, że mogą wykorzystać słabości konkurencji to wykładają się na prostych przeszkodach – jak w tej kolejce przegrywając na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin.

W ostatnich latach czołówka wydawała się odjeżdżać pozostałej reszcie ligi. Kluby potrafiły przedłużać kontrakty z najlepszymi piłkarzami, godnie reprezentować nasz kraj w Europie i zachowywać cierpliwość do trenerów. Pachniało stabilnością, normalnością i mądrym zarządzaniem. Ten sezon, a już zwłaszcza początek obecnej rundy, zaprzecza wszystkim stawianym w ostatnim okresie tezom. Po kilku latach przerwy znowu możemy mówić, że Ekstraklasa jest najbardziej wyrównaną ligą świata (albo Europy). Ale nie o to chodziło…

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ