Eksportowa czwórka. Dlaczego Ekstraklasa nie musi się wstydzić?

Przez trzy kolejne sezony — od 2017/18 do 2019/20 – żadnemu zespołowi z Ekstraklasy nie udawało się dostać do fazy grupowej europejskich pucharów. Po tym, jak Legia awansowała do Ligi Mistrzów, zajmując w grupie trzecie miejsce i grając na wiosnę w Lidze Europy, na kolejny występ polskiego zespołu na europejskiej scenie musieliśmy czekać ponad trzy lata. W tym czasie kompromitacja goniła kompromitację, a szczyt nieudolności osiągnęliśmy w sezonie 2018/19, kiedy wszyscy pucharowicze odpadli jeszcze przed ostatnią rundą. Jeszcze kilka lat temu kibice drżeli przed meczami ekstraklasowiczów w Europie, obawiając się kolejnych wpadek. Przed obecną kampanią wszystko wygląda na to, że Ekstraklasa nie ma czego się wstydzić.

REKLAMA

Ekstraklasa coraz wyżej w rankingu UEFA

Ostatnie lata dla polskiej piłki klubowej są wyjątkowe udane. W ostatnich trzech sezonach jeden zespół przebijał się do fazy grupowej. Oczywiście, dwa lata temu UEFA rozszerzyła europejskie rozgrywki o Ligę Konferencji, dając szansę awansu dodatkowym 16 zespołom. Niemniej jednak skorzystał na tym jedynie Lech w poprzedniej kampanii. Choć trzeba też dodać, że po porażce w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów, od razu został zepchnięty do Ligi Konferencji, a nie jak wcześniej Ligi Europy. Aczkolwiek Kolejorzowi wyszło to na dobre. Zespół Van den Broma wyszedł z grupy i dotarł aż do ćwierćfinału. Z kolei sezon wcześniej Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Europy, która została uszczuplona o 16 drużyn.

Z dobrej strony pokazał się również Raków, który w dwóch debiutanckich sezonach dwukrotnie odpadał na ostatniej przeszkodzie. Ze względu na trudniejszą ścieżkę i niski współczynnik ekipa z Częstochowy nie miała łatwej przeprawy. Dwa razy odpadała po wyrównanych bojach z o wiele mocniejszymi przeciwnikami — Gentem i Slavią Praga. Żeby znaleźć ostatnią kompromitację polskiego zespołu, trzeba cofnąć się do wspomnianych wcześniej sezonów, gdy żadna drużyna nie potrafiła przebrnąć przez eliminacje. Zresztą o postępie, jaki wykonała Ekstraklasa w ostatnich latach, najlepiej świadczy ranking UEFA. Na koniec rozgrywek 2019/20 Polska była na 29. miejscu. Teraz jesteśmy o siedem pozycji wyżej.

We wtorek Raków pewnie pokonał Florę Tallinn, stając się tym samym pierwszym polskim zespołem od Polonii Warszawa w 2000 roku, który wyeliminował rozstawionego rywala. Choć nie można zapominać, że duży wpływ miał na to wynik losowania. Ekipa Dawida Szwargi trafiła na najłatwiejszego z możliwych rywali. Mimo wszystko, dzięki temu zwycięstwu Raków jest już o krok od zagwarantowania sobie fazy grupowej Ligi Konferencji. Tym samym prawdopodobnie będzie to czwarty kolejny sezon, w którym Ekstraklasa będzie miała swojego przedstawiciela w fazie grupowej europejskich rozgrywek.

Wykrystalizowana czołówka

Głównym powodem, dlaczego coraz lepiej Ekstraklasa wypada na tle Europy, jest mocniejsza czołówka ligi. Począwszy od sezonu 2021/22 w eliminacjach europejskich pucharów startowało tylko sześć zespołów. Oprócz pierwszej czwórki z poprzedniego sezonu były to jeszcze Śląsk i Lechia. Obie te drużyny awansowały z czwartego miejsca, wykorzystując słabsze sezony odpowiednio Lecha i Legii, cierpiących z powodu gry w pucharach. W ostatnim czasie w Ekstraklasie wykrystalizowały się cztery zespoły – Raków, Legia, Lech i Pogoń – które przerastają resztę. W poprzednim sezonie czwartą Pogoń i piąty Piast dzieliło aż siedem punktów. Większa różnica była jedynie między pierwszym a drugim miejscem (9 „oczek”), a taka sama pomiędzy 16. i 17. oraz 17. i 18.

Przed startem nadchodzącego sezonu również nie zapowiada się na to, aby jakikolwiek z pozostałych zespołów miał przebić ten szklany sufit. Oczywiście ułatwić może to awans któregoś z potentatów do pucharów. Niemniej jednak w poprzednim sezonie Lech pokazał, że można całkiem nieźle radzić sobie zarówno w Europie, jak i na krajowym podwórku. Ponadto wszystkie te zespoły mają na tyle szerokie kadry, że awans do fazy grupowej nie powinien w tak dużym stopniu wpłynąć na ich postawę w lidze. Pewne wątpliwości można mieć chyba jedynie przy Pogoni, jednak wynika to też z kosztów poniesionych przy budowie nowego stadionu. Raków, Lech i Legia budują kadry z myślą o grze w europejskich pucharach, nie bojąc się wydawać coraz większych pieniędzy.

Racjonalne budowanie zespołu

Raków w tym okienku ściągnął już 10 nowych zawodników, wydając trzy miliony euro. Niemniej jednak, z podstawowej jedenastki z zeszłego sezonu odszedł jedynie Vladislavs Gutkovskis. Kolejną stratą jest kontuzja Iviego Lopeza, jednak Medaliki zadziałały szybko, sprowadzając w jego miejsce Johna Yeboaha. Ponadto do Częstochowy bez kwoty odstępnego trafili Kamil Pestka, Łukasz Zwoliński czy Maxime Dominguez, którzy zostali już zweryfikowani na poziomie Ekstraklasy. Coraz więcej wydaje także Lech, który w tym okienku za 1,8 miliona euro pozyskał Aliego Gholizadeha. Jednak to nie pierwszy tak duży transfer. Kolejorz wcześniej ponad milion euro płacił za Afonso Sousę, Adriela Ba Louę i Kristoffera Velde.

Pod wodzą Kosty Runjaicia i dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego coraz bardziej racjonalnie zaczęła działać także Legia. W ograniczonych warunkach finansowych Wojskowym udało się podpisać kontrakty z Patrykiem Kunem oraz Marciem Gualem, wyróżniającymi się piłkarzami w skali naszej ligi. Co więcej, w poprzednim sezonie Legioniści działali podobnie i wyszli na tym bardzo dobrze. Najmniej efektownie jak na razie wyglądają ruchy Pogoni. Szeregi Portowców zasilili jedynie Joao Gamboa i Efthymios Koulouris. Jednak już zimą Jens Gustaffson rozpoczął przebudowę zespołu, sprowadzając Linusa Wahlqvista, Leonardo Koutrisa oraz Danijela Loncara.

Zdrowsza Ekstraklasa

Czołowe polskie kluby coraz częściej potrafią także utrzymać swoje największe gwiazdy. Kibiców pewnie nie ekscytuje to tak bardzo, jak nowe transfery, jednak w strategii budowania zespołu może okazać się to ważniejsze. Raków namówił do przedłużenia kontraktów Vladana Kovacevicia, Frana Tudora czy Iviego Lopeza. Lech tak samo uczynił z umowami Mikaela Ishaka czy Jespera Karlstroma. Z kolei Legia i Pogoń niedawno ogłosiły podpisanie nowych kontraktów ze swoimi największymi gwiazdami — odpowiednio Josue i Kamilem Grosickim. Jedynym istotnym zawdonikiem, z którym nie udało się podpisać przedłużenia umowy i odszedł z Legii bez kwoty odstępnego był Filip Mladenović.

Przez wiele lat Ekstraklasa mogła chwalić się tym, że poziom wszystkich zespołów jest niezwykle wyrównany. Że każdy może wygrać z każdym, a co za tym idzie o puchary, walczy połowa ligi. Niemniej jednak, dla nas o wiele lepsza jest obecna sytuacja, gdzie kilka zespołów przerasta resztę. Wreszcie mamy drużyny, które są przygotowane do występów w Europie, przez co kibice nie muszą obawiać się kolejnych kompromitacji. Być może nie ma emocji do ostatniej kolejki, kto zagra w europejskich pucharach, jednak obecnie awans ten przeważnie jest logiczną konsekwencją rozwoju klubu, a nie jak wcześniej przypadkiem, który później okazywał się — cytując Michała Probierza — pocałunkiem śmierci.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ