Środowego wieczoru Galatasary podejmował w Stambule Manchester United. Czerwone Diabły miały na swoim koncie przed tym spotkaniem ledwie trzy punkty. Do tej pory z każdym z grupowych rywali przegrali po razie, tylko jednokrotnie ogrywając FC Kopenhagę. Gospodarze z punktem przewagi nad rywalem wiedzieli, że nawet remis przybliży ich do awansu. W efekcie otrzymaliśmy dziś niezwykle emocjonujące widowisko, naznaczone niecodziennymi błędami w defensywie obu stron.
Sytuacje, gole, zwroty akcji
Od początku tego meczu obie ekipy narzuciły bardzo wysokie tempo gry. Manchester United wyszedł na prowadzenie już w 11. minucie. Alejandro Garnacho silnym strzałem z bliskiej odległości nie dał Fernando Muslerze żadnych szans. Manchester prowadził, co chyba lekko uśpiło jego czujność. Gospodarze chwilę później mieli rzut rożny, w którym Czerwone Diabły mogły narobić sobie sporo problemów. Najpierw Onana rozpaczliwą interwencją uratował swoją ekipę, chwilę później jeden z zawodników gości został trafiony w rękę. Po analizie VAR sędzia postanowił nie dyktować jedenastki, ale wielu arbitrów w takiej sytuacji mogłoby wskazać na wapno.
Kibice nie zdążyli pogodzić się z decyzją sędziego, a Manchester świętował już gola na 2:0. Bruno Fernandes cudownym uderzeniem zza pola karnego zdewastował Fernando Muslerę. Doświadczony golkiper mógł tylko obserwować jak silnie uderzona piłka wpada do siatki. Goście mieli dwubramkowe prowadzenie, więc wystarczyło po prostu mądrze grać i nie popełniać głupich błędów. Tylko tyle, albo aż tyle.
Ledwie dziesięć minut później mecz znów się otworzył. Galatasaray otrzymało rzut wolny, którego na gola zamienił Ziyech. Marokańczyk wcale nie uderzył wybitnie, ale Onana popełnił fatalny błąd i gospodarze znów złapali kontakt. W pierwszej połowie wydarzyło się bardzo dużo, ale to okazało się dopiero przystawką.
Szybki gol i… Onana „show”
Druga połowa rozpoczęła się jeszcze szybciej, niż zaczęła pierwsza. W 55. minucie McTominay wykorzystał dobre podanie Wan-Bissaki i skierował piłkę do siatki. Szkot dołożył tylko nogę, a golkiper gospodarzy kolejny raz nie miał szans. Manchester znów posiadał dwa golę przewag i nic nie wskazywało na to, że będzie miał tu jakiekolwiek problemy.
Niestety dla kibiców ekipy z Manchesteru, te nadeszły bardzo szybko. Ledwie siedem minut po golu na 3:1, Galatasaray znów złapało kontakt. Kolejny raz Ziyech wykonał rzut wolny, dośrodkowując w pole karne. Nikt nie przeciął jednak piłki, a Onana… postanowił wrzucić ją sobie do bramki. Fatalna interwencja dała gospodarzom sporo paliwa. Te szybko zostało wykorzystane.
W 72. minucie meczu Akturkoglu zdołał trafić na 3:3, bijąc mocną piłkę po krótkim rogu. Od tego momentu mecz był jeszcze ciekawszy. United rzuciło się aby zdobyć zwycięskiego gola, zostawiając luki w defensywie. Obie ekipy zaczęły prawdziwą walkę z opuszczoną gardą, ale żadna ze stron nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Manchester się pogrąża, Galatasaray faworytem do awansu?
Manchester United sam przegrał sobie awans. Proste indywidualne błędy zaważyły na tym, że najprawdopodobniej ekipa z Anglii zakończy rozgrywki grupowe na ostatnim miejscu. W meczu z Bayernem Monachium musiałby wydarzyć się prawdziwy cud, aby ekipa Ten Haga grała dalej. Galatasaray dzięki temu remisowi bardzo ułatwiła sobie sprawę awansu. Mimo wszystko, dopóki piłka w grze, dopóty nadzieja Czerwonych Diabłów może być żywa.