Niesamowity scenariusz przybiera tegoroczna przygoda Magdy Linette z Australian Open. Gdyby ktoś przed turniejem przewidział, że Polka awansuje do 4. rundy, pewnie byłby traktowany za skrajnego optymistę. Ćwierćfinał? Ten wynik przekraczał najśmielsze oczekiwania. Tymczasem Linette z meczu na mecz wyraźnie się rozkręca. Tej nocy pokonała jedną z faworytek turnieju – Francuzkę Carolne Garcię. Tego typu sensacyjne zwycięstwo jest jasnym sygnałem. Magda przeżywa turniej życia i może pokonać każdą rywalkę – a przynajmniej sama zaczyna w to wierzyć.
Niesamowita Magda Linette!
Magda zdawała sobie sprawę, że w starciu z tak trudną rywalką nie może popełniać wielu błędów i musi zagrać na maksimum koncentracji. W pierwszym secie dwukrotnie została jednak przełamana, a Garcia serwowała na 4:0. Na szczęście Linette walczyła do końca, odrabiając stratę dwóch gemów, a następnie wygrała w tie-breaku. Pokazała, że nie zamierza zadowalać się samym udziałem w 4. rundzie i chce sięgnąć po zwycięstwo. W przeszłości często pisaliśmy o „demonach” Magdy, gdy zacinała się mimo dobrego wejścia w mecz, albo nagle przestawała grać swój tenis, poddając się przewadze rywalki. Tym razem możemy z dumą pisać o zdecydowanej i pewnej swoich umiejętności zawodniczce, która grając z 4. rakietą świata nie odpuszcza mimo negatywnego wyniku.
W drugim secie żadna z zawodniczek nie traciła swojego podania, a w kluczowym momencie więcej szczęścia i determinacji okazała Polka. Nie można odmówić rywalce woli walki, ale to Linette ma swoje 5 minut. Magda rośnie w oczach i jak to się mówi – sky is the limit! To zawsze była zawodniczka o dużym potencjale, ale zazwyczaj coś stawało jej na przeszkodzie i po tym jak rozbudziła nadzieje, traciła szanse na dobre wynik. Dziś z dumą może nazwać się jedną z 8 najlepszych tenisistek tegorocznego Australian Open.
W ćwierćfinale Polka zmierzy się z Karoliną Pliskovą, którą… pokonała w listopadowym spotkaniu Billie Jean Cup. Nie, nie chcemy nakładać dodatkowej presji. Niech Magda zagra po prostu swoje, a będzie dobrze.