Piękna przygoda Villarrealu w Lidze Mistrzów zakończona. Co dalej?

Villarreal przysporzył wielu emocji nie tylko swoim fanom, ale i postronnym widzom. Ten sezon Ligi Mistrzów w ich wykonaniu będzie bardzo długo przywoływany jako przykład dla mniejszych klubów. Pokazali, że możliwa jest walka z gigantami światowego futbolu bez ogromnych wkładów finansowych. Wszystko wygląda pięknie, dopóki nie spojrzymy w tabelę ligową tego sezonu w Hiszpanii. Villarreal pokazał ogromne możliwości w Europie, ale zawodził na domowym podwórku.

REKLAMA

Przygodo trwaj

Villarreal od samego początku miał pod górkę i był traktowany raczej jako ciekawostka, aniżeli klub z dużymi aspiracjami. Już w fazie grupowej mierzyli się przecież z Manchesterem United czy Atalantą. Może nie skreślano ich na samym starcie, ale stawiano ich poniżej wspomnianych dwóch drużyn. Zresztą dopiero w ostatnim spotkaniu grupowym z ekipą z Włoch Villarreal zapewnił sobie awans do następnej rundy.

Od 1/8 finału powtarzaliśmy, że chyba każdy chciałby trafić na Villarreal. Drużyna słabo radząca sobie w lidze, w Europie też do tej pory raczej nie zachwycała. Wylosowanie Juventusu miało więc oznaczać szybkie pożegnanie się z Ligą Mistrzów. W pierwszym meczu na Estadio de la Ceramica Villarreal nie dał się zdominować, wywalczając ostatecznie remis. Mecz w Turynie myślę, że wszyscy dobrze pamiętają. Dominacja gospodarzy przez niemal 90 minut i… porażka 0:3. Villarreal wyprowadził w ostatnich 15 minutach trzy ataki i wszystkie zakończył bramkami. Wcześniej jednak dał Włochom wykład z gry w obronie. Unai Emery pokazał, że umie przygotować zespół na konkretnego przeciwnika.

Villarreal postawił się gigantom

W 1/4 mieliśmy powtórkę z rozrywki. Wylosowanie Bayernu Monachium i powtarzanie, jak to ten mały klub z Hiszpanii nie zostanie zdemolowany przez Roberta Lewandowskiego i jego kolegów. Już jednak pierwszy mecz pokazał, że nie warto było lekceważyć Villarrealu. W domowym spotkaniu Żółta Łódź Podwodna wygrała 1:0, ale wynik mógłby być wyższy gdyby nie słabo skalibrowane celowniki jej napastników. W rewanżu postawili na defensywę, a Bayern dalej nie mógł poradzić sobie z jej przełamaniem. Ostatecznie w dwumeczu oddali 46 strzałów i zdobyli tylko jednego gola. Villarreal na Allianz Arena oddał 1 celny strzał, w 88 minucie, zakończony bramką Samuela Chukwueze. Ogrom szczęścia, oczywiście, ale nie można odmawiać Hiszpanom niemałych umiejętności.

W półfinale los połączył Villarreal z drużyną Liverpoolu. Tym razem jednak w mediach nie spotkaliśmy się z lekceważeniem ekipy Unaia Emery’ego, a wręcz przeciwnie. Z ust Jurgena Kloppa i zawodników Liverpoolu padało wiele słów podziwu i dało się wyczuć duży szacunek wobec rywali. Samo spotkanie to była niemalże gra do jednej bramki. Emery postawił na obronę i tym razem się przeliczył. Villarreal przegrał 0:2, a w mediach pojawiały się głosy, że jak to się stało, że doszli oni do półfinału. Nikt już nie pamiętał, kogo wyeliminowali oni w poprzednich fazach.

Rewanż dał nam bardzo dużo emocji. Villarreal szybko wyszedł na prowadzenie i jeszcze przed przerwą udało im się wyrównać stan rywalizacji. Zagrali niemal doskonałe 45 minut i wykorzystali wszelkie mankamenty Liverpoolu. Sen trwał, a ludzie nie dowierzali w to, co oglądają. Druga część spotkania sprowadziła jednak Villarreal na ziemię. Obraz meczu diametralnie się zmienił, a zawodnicy Żółtej Łodzi Podwodnej wyglądali tak, jakby opuściły ich wszystkie siły. Do tego doszły koszmarne błędy zwłaszcza bramkarza, Geronimo Rulliego. Liverpool strzelił 3 gole i pokazał swoją siłę. Villarreal odpadł, ale z dumnie podniesioną głową, stawiając trudne warunki gigantowi z Anglii.

Nie wszystko jest takie piękne

Villarreal przeżył piękną przygodę w Lidze Mistrzów. Pokazali charakter, a Unai Emery udowodnił, że potrafi z mniejszymi drużynami osiągać wyniki ponad stan. Gdyby patrzeć tylko na te rozgrywki można uznać, że Villarreal osiągnął spory sukces. Niestety jednak wyniki w LaLiga skutecznie tonują nastroje. Na 4 kolejki przed końcem zajmują oni dopiero 7 miejsce w lidze, które daje im jedynie awans do kwalifikacji Ligi Konferencji Europy. Wciąż jednak mogą wypaść nawet poza te rozgrywki, bo jedynie 1 punkt za nimi znajduje się będące w dobrej formie Athletic Bilbao.

Problemy są i to niemałe. Villarreal dobrze radzi sobie z ekipami z czołówki, ale bardzo głupi traci punkty z dołem tabeli. Wystarczy wspomnieć, że dwie ostatnie porażki zanotowali z Deportivo Alaves i Levante, czyli kolejno 19 i 20 drużyną w tabeli. Im przeciwnik więcej się broni i oddaje im piłkę, tym gorzej im idzie. Po części można to usprawiedliwiać częstymi pauzami Gerarda Moreno, borykającego się z kontuzjami. W ostatnich latach był on nie tylko najlepszym strzelcem Villarrealu, ale też najlepszym Hiszpańskim strzelcem w całej LaLiga. Ten sezon pokazał jednak, że w drużynie brakuje bramkostrzelnego napastnika, który mógłby w jakimś stopniu go zastąpić.

Nie będzie gwałtownych zmian

Villarreal nie należy jednak do klubów, w których podejmowane są gwałtowne decyzje w nadziei na natychmiastową odmianę gry zespołu. Właściciele nie panikują i są gotowi nawet na rok bez żadnych europejskich pucharów. Znają swoje miejsce w hierarchii i nie próbują zaklinać rzeczywistości. Zdobycie Ligi Europy i półfinał Ligi Mistrzów to fantastyczne osiągnięcia, ale nikt nie oczekuje teraz corocznego wyrównywania tych wyników.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,594FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ