Jagiellonia goni Śląsk. Spektakularna wpadka bramkarza Warty

Śledząc poczynania Warty Poznań można śmiało odnieść wrażenie, że jest to zespół o dwóch twarzach. Najlepiej ten fakt potwierdzają chociażby zeszłotygodniowy remis z Legią Warszawa, a wcześniej domowa porażka z Puszczą Niepołomice. Podopieczni Dawida Szulczka bardzo słabo radzą sobie w domowych spotkaniach. Ostatnia ich domowa wygrana miała miejsce 29 lipca w meczu z Górnikiem. Z kolei Jagiellonia ma problemy na wyjazdach. Przed meczem z „Warciarzami” wygrała tylko dwie takie potyczki. Ich druga pozycja w tabeli została osiągnięta dzięki znakomitym wynikom w Białymstoku, w którym piłkarze Adriana Siemieńca jeszcze w tym sezonie nie przegrali. Goście musieli gonić uciekający Śląsk Wrocław, z kolei Warta szukała punktów, by oddalić się od zbliżającej się strefy spadkowej.

REKLAMA

Bramka, która zmieniła plan na spotkanie

Mecz tak naprawdę dobrze nie zaczął, a już goście zdołali trafić do siatki. Błąd przy wyprowadzaniu piłki Adriana Lisa bezlitośnie w 1. minucie spotkania wykorzystał Kristoffer Hansen. Był to błąd przypominający ten, jaki popełnił w meczu z Irlandią Północną przed laty Artur Boruc. Bramka ewidentnie na konto bramkarza Warty. Mogło zrobić się szkoda Dawida Szulczka. Z pewnością przez cały tydzień ustalał plan na to spotkanie, a jednym złym zagraniem bramkarza na samym początku rywalizacji został on wyrzucony do kosza.

Warta po straconym golu ruszyła do ataku. Jednak robili to dość nieudolnie i momentami nieporadnie. To zespół, który nie lubi gonić wyniku i dominować na boisku. Wiedziała o tym Jagiellonia, która oddała swoim rywalom piłkę i czekała na swoje okazje. Nie rezygnowali ze swojej koncepcji na ten mecz. Gdy tylko znajdowali się w posiadaniu piłki starali się z niej zrobić jak największy pożytek.

Ataki Warty stawały się coraz groźniejsze. Jednak tak jak już wspominałem nie jest to drużyna, która dobrze czuje się w ataku. Potrafią przeprowadzić kilka groźnych akcji i to by było na tyle. Tak wygrywają mecze. Gdy prowadzą cofają się pod własną bramkę i bronią korzystnego wyniku. W tym meczu takiej sytuacji nie było. Musieli zmienić swoje nastawienie, z czym nie do końca podopieczni Dawida Szulczka chcieli się pogodzić. Jednak woli walki odebrać im nie można.

Jagiellonia w pewnym momencie za bardzo się rozluźniła. Warta to wykorzystała i strzeliła pierwszego gola głową w tym sezonie. Błąd bramkarza przy rzucie rożnym w 32. minucie na bramkę zamienił Maciej Żurawski. Mecz zaczynał się od nowa. Obie drużyny wykorzystały błędy bramkarzy. Do przerwy był remis, który żadnej z ekip raczej nie zadowalał. Jedni nie strzelili kolejnego gola, dającego bezpieczniejszą przewagę. Drudzy musieli od samego początku gonić wynik, jednocześnie zmieniając plan taktyczny na to spotkanie.

Warta rzuciła wyzwanie Jagielloni

Nie wiadomo do końca czy gra ofensywna Warty była spowodowana szybką stratą bramki czy planem taktycznym. Jednak trzeba piłkarzy Dawida Szulczka pochwalić za postawę w tym meczu. Przyzwyczaili fanów Ekstraklasy, że ich gra w ataku pozostawia wiele do życzenia. W tym meczu nie było tego widać. Goście nie do końca potrafili sobie poradzić z tym, że ich rywal gra podobną piłkę do nich. Obie drużyny miały wiele okazji i w Grodzisku Wielkopolskim oglądaliśmy żywe i otwarte spotkanie.

Jagiellonia z biegiem czasu zaczęła „przypominać siebie”. To znaczy przejęli kontrolę nad spotkaniem. Piłka w ich posiadaniu chodziła jak po sznurku. Przeprowadzili bardzo dobrze zorganizowany atak pozycyjny, który zaskoczył piłkarzy Dawida Szulczka. A miało to miejsce w 67. minucie. Gola dającego ponowne prowadzenie białostoczanom strzelił Jose Naranjo. Drużyna Adriana Siemieńca czekała na swój moment, aż ten w końcu nadszedł. Czujność rywala została uśpiona, a goście wyprowadzili cios, gdy rywal chciał na chwilę odsapnąć. W 71. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał – Filip Borowski. „Warciarze” sami w pewnym momencie wypisali się w walce o zwycięstwo w tym meczu. Najpierw gol, a chwilę później czerwona kartka. Dzięki temu goście przejęli całkowicie kontrolę nad spotkaniem i pewnie zmierzali po zwycięstwo, którego nie wypuścili już do końcowego gwizdka.

Było to dopiero trzecie w sezonie zwycięstwo białostoczan na wyjeździe. Dzięki temu piłkarze Adriana Siemieńca zbliżyli się do Śląska Wrocław na dwa punkty. Przynajmniej taki stan rzeczy utrzyma się do niedzielnego spotkania wrocławian z Rakowem Częstochowa. Z kolei Warta ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Jeżeli Korona, Puszcza i Cracovia wygrają swoje mecze w ten weekend to „Warciarze” znajdą się na 16. miejscu w tabeli. Nic w tym jednak dziwnego skoro Warta w tym sezonie zdołała wygrać tylko jedno spotkanie w Grodzisku Wielkopolskim.

Warta Poznań – Jagiellonia Białystok 1:2 (Żurawski 32′ – Hansen 1′, Naranjo 67′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ