Ikoniczny powrót Barry’ego Douglasa

Barry Douglas? Kiedyś najlepsza lewa noga w polskiej lidze. Człowiek, który najprawdopodobniej kojarzy się poznańskim kibicom z ich najlepszymi chwilami w minionej dekadzie. Zdobywca jednej z ważniejszych (i ładniejszych) bramek sezonu 2014/15, która w ostateczności mocno zaważyła o Mistrzostwie Polski dla Kolejorza. Barry, naprawdę dobrze cię widzieć w domu!

REKLAMA
@lechpoznan /Twitter

Starzy kumple, ikoniczny powrót, Mistrzostwo…

Barry Douglas trafił do Poznania latem 2013 roku, gdzie spędził 2,5 roku. Był to owocny czas, zarówno dla samego zawodnika, jak i dla klubu z Wielkopolski. Był to również pierwszy wyjazd Barry’ego z jego ojczystego kraju, czyli ze Szkocji. W Poznaniu co prawda zadomowił się dość szybko, a jeszcze szybciej udało mu się przyswoić do siebie polskich kibiców. W końcu należał do jednej z lepszych ekip, które Lech u siebie miał w ostatnich latach. Wraz ze swoimi kolegami zdobył Mistrzostwo Polski w 2015, a następnie Superpuchar Polski w 2016 roku. Wówczas trenerem był nie kto inny, jak stary i poczciwy Maciej Skorża. A zważając na to, że Kolejorz od tamtego czasu jest głodny sukcesów, a Mistrzostwo Polski stało się tematem tabu, to zarząd postanowił zebrać część starej ekipy. Starzy „kumple”, ale ten sam cel co kiedyś. Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale w Poznaniu bardzo mocno chcą wierzyć, że jest (a raczej będzie) inaczej.

Lech okazał się trampoliną w karierze Szkota. W późniejszych latach reprezentował barwy takich klubów jak: Konyaspor (Turcja), Leeds United, Wolverhampton czy Blackburn (Anglia). Teraz wraca do miejsca, w którym wygrał najwięcej w swojej karierze. Dwa z trzech trofeów. Czyżby pora było dopisać kolejne? Do tego jeszcze z pewnością daleka droga, ale w pewien sposób powrót Barry’ego Douglasa jest ikoniczny. Na stulecie klubu przychodzi zawodnik, który jest kojarzony z ostatnim Mistrzostwem Polski. W dodatku z tym samym szkoleniowcem na ławce, co wtedy. Deklaracje również nie pozostawiają złudzeń, Lech ma (a przynajmniej chce) realnie zawalczyć o Mistrzostwo w nadchodzącym sezonie. Douglas dla Lecha zrobił naprawdę wiele, a jeśli jakimś cudem jego powrót dałby efekty w postaci trofeów, to bez problemu moglibyśmy go nazwać „Midasem” Poznania.

Powroty warte grzechu

W Polsce często bywało tak, że mieliśmy do czynienia ze sporą ilością „powrotów”. Najczęściej okazywało się jednak, że zawodnik, który po latach wraca do danej drużyny (lub ogólnie do Ekstraklasy), jest cieniem samego siebie z pierwotnego okresu. Takie również głosy doszły mnie po ogłoszeniu transferu Barry’ego Douglasa. Że nic z tego nie będzie, że nie jest to ten sam zawodnik, którego pamiętamy. Szczerze? Jako kibice mamy to do siebie, że niektóre transfery są dla nas warte grzechu i tak właśnie mam z Douglasem. Barry głównie kojarzy mi się ze świetną lewą nogą, perfekcyjnym wykończeniem z rzutów wolnych i solidnością w obronie. Często nasz obraz jest wyimaginowany i przyćmiony przez nostalgiczne wspomnienia, ale w tym przypadku dalej mowa o niezłym piłkarzu. Douglas w minionym sezonie rozegrał 30 pełnych spotkań na poziomie Championship, którą uznaję za najlepszą „drugą ligę” na świecie. Nie ma lepszego zaplecza i tego zdania zawsze będę bronił. Ba! Często druga liga angielska przewyższa poziomem pierwsze klasy rozgrywkowe w poszczególnych krajach. Oczywiście, jest ryzyko zszargania dobrego śladu, który zostawił przed laty po sobie Barry, ale osobiście bardziej bolałby mnie fakt, gdyby Lech Poznań nie skorzystał z jego usług. Śmiem twierdzić, że jeszcze nam dużo pokaże. Oby.

fot. @barrydouglas1/Instagram

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ