Drugi czyli pierwszy przegrany. Liverpool kończy sezon z niedosytem

Byli o krok od poczwórnej korony. Historycznego osiągnięcia, którego nie udało się osiągnąć żadnej angielskiej drużynie. Wygrali oba krajowe puchary. Mistrzostwo przegrali jednym punktem, będąc drugim najlepszym wicemistrzem w historii Premier League. W Lidze Mistrzów dali się pokonać dopiero w finale, choć to oni stworzyli więcej okazji i byli po prostu lepsi. Pomimo, że Liverpool kończy ten sezon bez najważniejszego trofeum zarówno w kraju, jak i w Europie, nie można powiedzieć, aby to była nieudana kampania w ich wykonaniu. Wręcz przeciwnie. Obecne rozgrywki są być może najlepszymi za kadencji Jurgena Kloppa.

REKLAMA

Co by było gdyby…

Co prawda, nie zmienia to faktu, że kibice Liverpoolu muszą czuć dzisiaj spory niedosyt. Jeszcze 22 maja The Reds byli w grze o poczwórną koronę. Ostatecznie dołożyli do gabloty tylko dwa krajowe puchary, ale warto spojrzeć jak niewiele dzieliło ich od tego, aby przejść do historii jako pierwszy angielski zespół, który zdobył wszystkie cztery tytuły. Na 15 minut przed końcem meczu z Aston Villą, Manchester City przegrywał 0:2 i potrzebował trzech goli. Rzadko zdarza się – niezależnie od poziomu obu zespołów – aby ktoś zdołał odrobić straty w tak trudnej sytuacji. Gdyby The Citizens się wówczas nie podnieśli, Liverpool byłby mistrzem Anglii.

Podobnie wczoraj. Gdyby nie kapitalny występ Thibaut Courtois, Liverpool świętowałby zwycięstwo w Lidze Mistrzów. To The Reds byli lepsi i stworzyli więcej okazji. Oddali 23 strzały przy 3 Realu, 9 celnych przy 1 Królewskich. Według współczynnika xG (goli oczekiwanych) zespół Jurgena Kloppa „powinien” wygrać 2,1 do 0,9. Jednak na przestrzeni 90 minut często decydujące okazuje się szczęście. A to wczoraj było po stronie Realu.

Oczywiście można również odwrócić narrację i założyć, że Liverpool przegrywa obie serie rzutów karnych w krajowych pucharach przeciwko Chelsea. W takim wypadku The Reds kończą sezon bez żadnego trofeum, przegrywając trzy finały i mając jeden punkt mniej od mistrza Anglii Manchesteru City. Dlatego oceniając daną drużynę warto spojrzeć na szerszy kontekst niż tylko to, ile pucharów włożyła do klubowej gabloty.

Liverpool rozegrał najwięcej meczów

Patrząc przez pryzmat samej ligi, The Reds w erze Premier League tylko w jednym sezonie strzelili więcej bramek (94 w obecnym; 101 w 2013/14) i stracili mniej (26 w obecnym; 22 w 2018/19). Jednak tak dobrego bilansu bramkowego nie mieli jeszcze nigdy (+68). Owszem, były kampanie, w których zdobywali więcej punktów, ale pod względem goli ta miniona jest najlepsza. Dodatkowo Liverpool po raz pierwszy za kadencji Jurgena Kloppa wygrał zarówno FA Cup, jak i Carabao Cup. Niemiec ma zwyczaju nie przywiązywać większej wagi do początkowych etapów krajowych pucharów. W takich spotkaniach daje on szanse głównie zmiennikom. A jako, że pomiędzy podstawowym składem a rezerwowymi we wcześniejszych latach była spora różnica jakości, Liverpool zazwyczaj szybko żegnał się z tymi rozgrywkami. W minionym sezonie po raz pierwszy tak skutecznie rywalizował na wszystkich frontach, co także musiało odbić się na zdrowiu zawodników.

The Reds rozegrali 63 mecze i pod koniec kampanii było widać zmęczenie. Od końcówki kwietnia ekipa Kloppa nie wyglądała już jak maszyna, która wcześniej rozjeżdżała kolejnych rywali. Co prawda, The Reds ciągle wygrywali, ale coraz częściej były to zwycięstwa przepchnięte kolanem. Tak ciężki i wycieńczający sezon przełożył się również na kontuzje kluczowych zawodników (Salah, Van Dijk, Fabinho, Thiago) w końcowej fazie rozgrywek. Co prawda, cała czwórka zdążyła na finał Ligi Mistrzów, jednak przystępowała do tego spotkania nie będąc w rytmie meczowym.

Gorsza pierwsza połowa sezonu

Niemniej jednak, Liverpool nie przegrał mistrzostwa na finiszu. O losach tytułu w głównej mierze zadecydowała gorsza pierwsza połowa sezonu w wykonaniu The Reds. Przecież na początku stycznia drużyna Kloppa do liderującego Manchesteru City traciła aż 14 punktów (mając też rozegrane dwa mecze mniej) i wszyscy wręczaliśmy ekipie Guardioli kolejne mistrzostwo. W pierwszych 20 kolejkach The Reds zdobywali średnio 2,1 pkt na mecz. Natomiast z ostatnich 18 wygrali 16, a średnia punktowa wzrosła do 2,78. Co prawda, na początku rozgrywek The Reds częściej trafiali do siatki, jednak zdarzały się mecze, które wymykały się im spod kontroli (najlepsze przykłady to remis 3:3 z Brentford czy porażka 2:3 z West Hamem). W drugiej połowie sezonu Klopp zmienił nieco podejście, przykładając większą wagę do zarządzania meczem. W efekcie The Reds nie byli już tak skuteczni, jednak punktowali o wiele lepiej.

Oceniając ten sezon, nie sposób nie zapomnieć o tym, jakie nastroje panowały w obozie kibiców z Anfield przed startem rozgrywek. Poprzednia kampania była dla Liverpoolu fatalna. Gdyby nie zwyżka formy i seria wygranych w końcówce sezonu, The Reds skończyliby poza pierwszą czwórką. Wówczas musieliby zadowolić się co najwyżej Ligą Europy, a my wczoraj oglądalibyśmy zupełnie inny finał i nie mówilibyśmy o możliwości zdobycia poczwórnej korony przez ekipę Kloppa. W obecnym sezonie żadna drużyna w Premier League nie poprawiła swojego dorobku w takim stopniu jak Liverpool. The Reds zdobyli aż o 23 punkty więcej (drugi Brighton – 10) niż w poprzednich rozgrywkach, mimo że w lecie dokonali tylko jednego transferu. Ponadto Ibrahima Konate w lidze był dopiero trzecim wyborem na pozycji stopera. Zimą do klubu dołączył jeszcze Luis Diaz, który wniósł sporo jakości do zespołu, ale również nie zawsze grał w podstawowej jedenastce.

Liverpool nie miał szczęścia

Liverpool udowodnił, że poprzedni sezon był tylko wypadkiem przy pracy w dużej mierze spowodowanym licznymi kontuzjami. Obecna kampania w pełnym możliwym składzie z dwoma nowymi nabytkami przypomniała nam, jak mocną ekipę stworzył Jurgen Klopp. Jednak to też nie tak, że niemiecki szkoleniowiec nic nie zmienił. Wprowadził on kilka roszad taktycznych. Trent Alexander-Arnold w fazie atakowania ustawia się znacznie bliżej środka boiska niż w poprzednich sezonach i kreuje więcej sytuacji sprzed pola karnego. The Reds grają również jeszcze wyżej ustawioną linią obrony i częściej łapią rywali na spalone. Ponadto transfer Luisa Diaza i wysoka forma Sadio Mane zmusiły Kloppa do przesunięcia Senegalczyka na środek ataku.

Dlatego też biorąc pod uwagę poprzedni sezon, tegoroczne osiągnięcia budzą jeszcze większe uznanie. Owszem, na Anfield długo pozostanie poczucie niespełnienia i niedosyt, bo i mistrzostwo Anglii, i Liga Mistrzów były na wyciągnięcie ręki. Często mawia się, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Jednak w tym przypadku warto spojrzeć szerzej i zauważyć, że Liverpool ma za sobą fantastyczny sezon. W sporcie – a zwłaszcza w futbolu – o końcowym rezultacie często decyduje szczęście. I głównie tego na finiszu sezonu zabrakło Liverpoolowi, aby sięgnąć po poczwórną koronę.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ