W niedzielne popołudnie na Gtech Community Stadium zawitało Chelsea. Enzo Maresca dał odpocząć niektórym pierwszoplanowym piłkarzom, mając z tyłu głowy czwartkowy pojedynek z Legią Warszawa w europejskich pucharach. Choć miejscowe Brentford nie walczy już w tym sezonie o nic szczególnego, Chelsea wciąż toczy batalię o miejsce, które pozwoli im na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Nie ułatwili sobie jednak sprawy, po raz kolejny tracąc punkty na wyjeździe.
Mierne 45 minut. Blada ofensywa Chelsea
Pierwsze czterdzieści pięć minut na Gtech Community Stadium nie opiewało w fajerwerki. Poziom meczu był fatalny, momentami spotkanie ratowali piłkarze Brentford. Jednak mieli oni spore problemy z przełożeniem czynów na konkrety, bowiem nie potrafili wykorzystać sytuacji, które stale serwowali im piłkarze Chelsea. Głównie poprzez nieporozumienia i różnice zamiarów. Goście bardzo często popisywali się niedokładnymi zagraniami, nieprecyzyjnymi przyjęciami piłki czy przegranymi pojedynkami. Każdy z piłkarzy The Blues zagrał znacznie poniżej swojego poziomu. Ofensywa bladła z minuty na minutę. Nkunku wyglądał jak dziecko we mgle, a skrzydłowi – Sancho i Madueke – nie kreowali dostatecznej liczby sytuacji. Z pewnością Enzo Maresca nie był zadowolony z pierwszej części meczu w wykonaniu jego podopiecznych. Włoski szkoleniowiec dość klarownie ocenił występ Nkunku w tym spotkaniu, zdejmując Francuza już po czterdziestu pięciu minutach.
Half-time at Brentford. ⏸️#CFC | #BRECHE pic.twitter.com/UH7b0b4Moi
— Chelsea FC (@ChelseaFC) April 6, 2025
Przebudzenie gości. Zmiennicy dodali wigoru, jednak to nie wystarczyło
Poprawa gry gości nastąpiła po zmianie stron oraz po zmianach, na które zdecydował się Maresca. Ich akcje nie były już miałkie i ślimacze, a płynne i, co najważniejsze, przekładały się na konkretne zagrożenie. Zmiennicy – Jackson, Palmer, Neto – pokazali znacznie więcej w przeciągu kilku minut niż ich poprzednicy przez calusieńką połowę. Natomiast jeśli chodzi o piłkarzy Thomasa Franka, defensywa zaczynała coraz mocniej przeciekać. Nadal jednak potrafili odgryźć się piłkarzom Chelsea. Swoje pięć minut mieli w okolicach 80. minuty, gdy uderzali Mbuemo czy Wissa. Bliski zdobycia zwycięskiej bramki był nie kto inny jak Cole Palmer, lecz piłka musnęła jedynie poprzeczkę.
Mimo lepszego poziomu spotkania w drugiej części, goli w niedzielnych derbach Londynu zabrakło. Dl gospodarzy to pierwsze czyste konto na własnym stadionie. Chelsea zaś kontynuuje swoją nieumiejętność gry na wyjeździe. Ostatnie wyjazdowe zwycięstwo The Blues w Premier League miało miejsce na początku grudnia. Wówczas zwyciężyli, również w derbach Londynu, z Tottenhamem Hotspur.