Liverpool zrobił duży krok w stronę mistrzostwa. 5 wniosków po 26. kolejce Premier League

26. kolejka Premier League miała nam podgrzać emocje w walce o tytuł, a w rzeczywistości praktycznie zakończyła walkę o mistrzostwo. Rezygnacja Arsenalu z wyścigu o tytuł, mistrzowsko reaktywny Liverpool, fatalne Leicester, udane transfery Aston Villi oraz dołek defensywy Nottingham. Oto tematy, które omawiamy po minionym weekendzie.

Obecne Leicester nie nadaje się do Premier League

26. kolejkę Premier League rozpoczęliśmy na King Power Stadium, gdzie Leicester dostało lanie od Brentford, które przyjechało na teren rywala i nawet nie musiało się specjalnie wysilać, aby wygrać 4:0. Podopieczni Ruuda van Nistelrooya zaprezentowali się fatalnie, a to co odstawiali w defensywie można śmiało nazwać kabaretem. Lisy są źle zorganizowane bez piłki jako całość, a dodatkowo obrońcy popełniają mnóstwo błędów, przegrywają większość pojedynków i często dają się ogrywać. Wout Faes, Caleb Okoli, Woyo Coulibaly, Jannik Vestergaard – kogo van Nistelrooy nie wystawiłby w defensywie to pozostaje mu się jedynie modlić, aby zepsuł jak najmniej.

REKLAMA

Dla Lisów była to dziesiąta porażka w 11 ostatnich ligowych meczach. Po dwóch spotkaniach bez porażki na sam start kadencji Ruuda van Nistelrooya nastał okres, w którym Leicester – poza wyjątkiem wygrywając z Tottenhamem – przegrywa wszystko jak leci. Co więcej, zespół z każdym tygodniem sprawia wrażenie zmagającego się z coraz liczniejszymi problemami. Po blisko trzech miesiącach od zwolnienia Steve’a Coopera możemy już postawić tezę, że nie była to rozsądna decyzja włodarzy klubu. Pod wodzą poprzednika nie było dobrze, ale bez niego jest jeszcze gorzej.

Arsenal wycofał się z walki o tytuł w zimowym okienku transferowym

W ostatnich miesiącach było już kilka meczów, po których wydawało się, że strata Arsenalu do Liverpoolu jest zbyt duża, aby odwrócić sytuację w walce o mistrzostwo Anglii (remis z Evertonem w grudniu, z Brighton na początku stycznia oraz remis z Aston Villą w połowie stycznia). Liverpool w ostatnim czasie zaczął jednak częściej gubić punkty i otworzył furtkę Kanonierom, aby zmniejszyć stratę. 26. kolejka Premier League wydawała się idealnym momentem dla Kanonierów na zwrot w walce o tytuł, ponieważ podejmowali u siebie West Ham, a rywali czekała podróż na Etihad Stadium. Zespół Mikela Artety przegrał jednak to spotkanie (0:1) i wydaje się, że margines błędu został już w tym sezonie przekroczony.

Można jednak postawić tezę, że liczenie na odrobienie straty przez Arsenal i zwiększenie emocji w walce o tytuł było naiwne, ponieważ Kanonierzy mają obecnie trzech zdrowych atakujących na trzy pozycje ofensywne, a Sterling daje zespołowi tak niewiele, że na 9-tce gra Mikel Merino. Arsenal wypadł z wyścigu o mistrzostwo po kontuzjach Martinelliego i Havertza, które dopadły ich tuż po zamknięciu okienka transferowego. Każdy wiedział, że zimą Arteta potrzebuje wzmocnień w ofensywie – nawet na ilość, jeśli transfer na jakość nie był możliwy – ale zarząd postanowił nie podejmować żadnych ruchów. Arsenal może kontrolować mecz i prowadzić grę na połowie rywala (jak z West Hamem), ale jakość indywidualna w ostatniej tercji boiska jest daleka od poziomu zespołu na pierwszą piątkę, nie mówiąc już o kandydacie do mistrzostwa. Rozczarowanie kibiców leży na barkach zarządu i ich braku ambicji.

Zimowe okienko Aston Villi się spłaca

Aston Villa była jednym z zespołów Premier League, który wykazał ambicje w zimowym okienku transferowym. Unai Emery dostał niezbędne transfery do linii obrony (Axel Disasi, Anders Garcia), ale wzmocnienia ofensywy możemy już potraktować w kategorii luksusu. Do zespołu dołączył Donyell Mallen, Marcus Rashford oraz Marco Asensio. W meczu z Chelsea (2:1) Unai Emery wprowadził z ławki – patrząc tylko na formację ofensywną – dwóch pierwszych w/w zawodników oraz Leona Baileya. Przy obecnej sytuacji kadrowej wywołanej przez kontuzje wielu trenerów klubów należących do big six chciałoby mieć taki komfort.

Na Villa Park zainwestowali, bo wiedzieli jakie wyzwania czekają ich wiosną. Za niedługo rozpoczną grę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, a w lidze nadal mają szansę na kolejną kwalifikację do Champions League, więc kadra musi być szeroka. Zimowe wzmocnienia już spłaciły się w postaci dodatkowych punktów do ligowej tabeli. Z Chelsea odwrócili straty po wejściu z ławki Marcusa Rashforda, który zanotował dwie asysty przy obu trafieniach Marco Asensio. Zarówno po Angliku, jak i Hiszpanie widać jakość, którą wnoszą do ofensywy The Villans.

Nottingham Forest nie jest faworytem na awans do Ligi Mistrzów

Nottingham Forest od kilku miesięcy trzyma się w czołówce tabeli, ale przez długi czas mało kto chciał wierzyć, aby zespół Nuno Espirito Santo był w stanie utrzymać miejsce dające kwalifikację do Ligi Mistrzów na koniec sezonu. Kiedy remisując z Liverpoolem zakończyli serię sześciu zwycięstw z rzędu zaczęli być postrzegani jako realny kandydat do Champions League. Kolejkę później wygrali jeszcze z Southampton (3:2), ale później zespół wpadł w lekki dołek lub – co byłoby bardziej adekwatne biorąc pod uwagę ich kadrę – zaczął grać bardziej na miarę swoich możliwości.

W czterech ostatnich spotkaniach ligowych zdobyli tylko 3 punkty wygrywając bardzo wysoko z Brighton (7:0). Z drugiej strony, drużyna, która była postrzegana jako jedna z najlepszych defensyw w Premier League w minionej kolejce straciła 4 gole z Newcastle (3:4), a jeszcze wcześniej pięć z Bournemouth (0:5). Podopieczni Nuno Espirito Santo nie bronią już tak efektywnie w niskim bloku i pozwalają rywalom na tworzenie bardziej jakościowych szans. Nottingham przez długi czas grało tak, jakby każdy z zawodników był w swojej życiowej formie i wydaje się, że przyszedł czas, w którym nie wszystko gra już idealnie. A to oznacza, że utrzymanie pozycji w TOP 5 (bo niemal na pewno Premier League będzie mieć pięć zespołów w LM w przyszłym sezonie) będzie bardzo trudno.

Arne Slot potrafi przygotować zespół do rywalizacji z najsilniejszymi przeciwnikami

Liverpool wygrywając z Manchesterem City powiększył przewagę nad Arsenalem do 11 punktów (mając jeden mecz rozegrany więcej) i trudno uwierzyć, że – biorąc pod uwagę formę obu zespołów – Arsenal będzie w stanie jeszcze odrobić tę stratę. Arne Slot do rywalizacji z Pepem Guardiolą podszedł reaktywnie. Opracował plan na mecz dostosowując się do braków i silnych punktów Manchesteru City. Najlepsze występy Obywateli w ostatnich tygodniach wiązały się z bardziej bezpośrednią grą, więc nie oglądaliśmy Liverpoolu naciskającego rywali wysokim pressingiem, kryjącego jeden na jeden na całym boisku i zostawiającego mnóstwo przestrzeni za linią obrony. The Reds większość meczu spędzili grając w niskim bloku, broniąc własnego pola karnego, bo wiedzieli, że Manchester City bez Erlinga Haalanda nie będzie w stanie dochodzić do sytuacji strzeleckich w ten sposób. Efekt? 16 strzałów gospodarzy, ale żadnej „dużej okazji” (big chance) i współczynnik goli oczekiwanych na poziomie 0,63 xG.

REKLAMA

To nie był pierwszy mecz z rywalem z najwyższej półki, w którym Arne Slot dostosował się do przeciwnika. Holender tym różni się od Jurgena Kloppa, że nie trzyma się jasno sprecyzowanej filozofii, a buduje zespół bardziej wszechstronny. Rezultaty bez wątpienia bronią podejście Arne Slota. W Lidze Mistrzów pokonali Real Madryt, Bayer Leverkusen czy Milan, a w Premier League dwukrotnie Manchester City, Chelsea oraz wywieźli punkt z Emirates Stadium. W kontekście Champions League zwiększa to szanse na sukces Liverpoolu.

Manchester City 0:2 Liverpool

Co jeszcze wydarzyło się w 26. kolejce Premier League?

  • Coraz mniej emocji zapowiada nam walka o utrzymanie w Premier League. W minionej kolejce Wolves wygrało na wyjeździe z Bournemouth (1:0) i ma już 5 punktów przewagi nad strefą spadkową.
  • Znakomitą formę wyjazdową kontynuuje Crystal Palace. W ostatnich czterech spotkaniach zdobyli komplet punktów wygrywając – zawsze po 2:0 – na King Power Stadium (z Leicester), London Stadium (z West Hamem), Old Trafford (z Man United) i Craven Cottage (z Fulham).
  • Brighton wreszcie nie odegrało roli Robin Hooda w Premier League i po wysokim zwycięstwie z Chelsea (3:0) jeszcze wyżej ograli ostatnie w tabeli Southampton (4:0 na wyjeździe).
  • Cztery gole na stadionie przeciwnika strzelił także Tottenham, który pokonał Ipswich (4:1). Zespół Ange’a Postecoglou po raz pierwszy wygrał trzy mecze z rzędu w tym sezonie Premier League.
  • Everton Davida Moyesa przedłużył serię bez porażki w Premier League do 6 meczów, ale remis z Manchesterem United (2:2) pozostawił dla nich niedosyt, ponieważ prowadzili 2:0 i wydawało się, że mają wszystko pod kontrolą.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,779FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ