W połowie grudnia byli na drugim miejscu w tabeli. Do liderującego Liverpoolu, który miał jeden mecz rozegrany mniej, tracili tylko dwa punkty. Wówczas Chelsea wydawała się być głównym kandydatem do włączenia się do wyścigu mistrzowskiego. Przewaga nad dwoma zespołami – Arsenalem i Manchesterem City – wskazywanymi przed sezonem jako główni faworyci do tytułu wynosiła kolejno cztery i siedem „oczek”. Enzo Maresca w bardzo krótkim czasie rozwinął zespół, który nieoczekiwanie stał się cichym kandydatem do tytułu. Tymczasem półtora miesiąca później The Blues są na szóstym miejscu w tabeli. Zamiast nadziei na mistrzostwo kibicom pozostały obawy o to, czy uda się w ogóle awansować do Ligi Mistrzów.
Chłodna głowa Enzo Mareski
Gdy pod koniec poprzedniego roku Chelsea rozjeżdżała kolejnych rywali, Enzo Maresca praktycznie na każdej konferencji pytany był o możliwość włączenia się do wyścigu mistrzowskiego. Włoski szkoleniowiec zawsze odpowiadał, że ta drużyna nie jest jeszcze na to gotowa. Nie wiadomo, ile było w tym kurtuazji i zrzucania presji ze swoich piłkarzy. Jedynie trener The Blues wie, czy jego wypowiedzi były całkowicie szczere. Niemniej jednak, okazało się, że miał on rację. Po kilku kolejnych kolejkach nikt nie mówi już o Chelsea jako kandydacie do zdobycia mistrzostwa.
Z ostatnich siedmiu meczów w lidze The Blues wygrali tylko raz – przeciwko będącym w strefie spadkowej Wolves (3:1). W tym czasie nie potrafili pokonać m.in. znajdujących się w drugiej połowie tabeli Evertonu (0:0), Ipswich (0:2) oraz Crystal Palace (1:1). Biorąc pod uwagę ostatnie siedem kolejek tylko cztery drużyny zdobyły mniej punktów niż ekipa Mareski – trzej beniaminkowie oraz Tottenham. Co gorsza, Chelsea wcale nie miała trudnego terminarza. Oprócz czterech wspomnianych wyżej spotkań z zespołami z dolnej części tabeli mierzyli się jeszcze z Fulham, Bournemouth i będącym w kryzysie Manchesterem City. Na siedem ostatnich spotkań Chelsea tylko raz rywalizowała z zespołem o podobnym potencjale kadrowym.
Chelsea nie jest już tak skuteczna
Oczywiście w tak krótkim okresie czasu same wyniki nie zawsze odzwierciedlają grę zespołu. I Chelsea rzeczywiście nie gra aż tak źle, jak sugeruje ich liczba punktów w tym czasie. Według modelu xG (goli oczekiwanych) – na stronie Understat – The Blues w analizowanym okresie są najbardziej pechowym zespołem w całej lidze. Drużyna ze Stamford Bridge „zasłużyła” aż na prawie sześć punktów więcej. Czyli dwa razy tyle ile zdobyła. Jest to siódmy najwyższy wynik w tym czasie, co sugeruje, że z Chelsea wcale nie jest tak źle, jak może się wydawać.
Z drugiej strony jeżeli weźmiemy pod uwagę cały sezon The Blues mają nawet jeden punkt więcej niż „powinni”. Być może Maresca mówiąc o tym, że jego zespół nie jest gotowy walczyć o mistrzostwo po prostu wiedział, że punktuje on lepiej niż gra, i że w najbliższym czasie może się to odwrócić. Średnia różnica pomiędzy golami oczekiwanymi strzelonymi a straconymi w pierwszych 16 kolejkach wynosiła 0,66. W ostatnich siedmiu spadła do 0,47. Oczywiście różnica jest widoczna, jednak nie jest ona aż tak duża, jak może sugerować tabela.
Seria zwycięstw The Blues została przerwana w dużej mierze w wyniku braku skuteczności. Podczas gdy w pierwszych 16 kolejkach strzelali oni niemal tyle samo goli, ile wynosił ich współczynnik xG (+0,49), tak w ostatnich siedmiu starciach zdobyli aż 5-6 mniej niż „powinni”. Najwięcej pretensji można mieć do Nicolasa Jacksona, który w tym okresie nie strzelił żadnego gola ze wskaźnika xG równego 3,78. Aczkolwiek mimo nieskuteczności Senegalczyk z dziewięcioma trafieniami jest drugim najlepszym strzelcem zespołu. Więcej ma tylko Cole Palmer (11). Kolejny na liście jest Noni Madueke z dorobkiem pięciu trafień, choć aż trzy zdobył w jednym meczu. Ofensywa Chelsea w dużej mierze zależy od formy i skuteczności swoich dwóch najlepszych snajperów. Rozłożenie goli na większą liczbę piłlkarzy powinno być jednym z priorytetów w dalszym rozwoju zespołu.
Chelsea musi poprawić grę w defensywie
Niemniej jednak, to nie ofensywa jest największym problemem The Blues. Na przestrzeni całego sezonu więcej goli od podopiecznych Mareski strzeliły jedynie Liverpool, Manchester City i Tottenham. Co więcej, różnice są tutaj bardzo małe. The Cittizens zdobyli dwie bramki więcej, natomiast Spurs tylko jedną. Z kolei wyższy wskaźnik xG mają jedynie The Reds. Chelsea o wiele gorzej radzi sobie z bronieniem dostępu do własnej bramki. Zespół ze Stamford Bridge jest siódmy (ex aequo z Manchesterem City i Crystal Palace) pod względem liczby straconych goli oraz dopiero dziewiąty jeżeli chodzi o xGC (gole oczekiwane tracone). W 23 spotkaniach ligowych The Blues zachowali tylko cztery czyste konta.
Dobrym tego przykładem była sobotnia konfrontacja z Manchesterem City (1:3). The Blues od początku meczu ustawili się w średnim pressingu bardzo blisko siebie, nie pozostawiając przestrzeni między formacjami. Zawodnicy nastawieni byli na agresywny doskok w momencie, gdy przeciwnik zagrywał piłkę do środka, odbiór piłki i szybkie przejście do ataku. Początkowo działało to bardzo dobrze. Chelsea szybko zdobyła pierwszego gola i miała kolejne sytuacje, aby podwyższyć prowadzenie.
Drużyna na dobrą pogodę
Manchester City szybko jednak dostosował się do sposobu bronienia Chelsea. Piłkarze Guardioli zaczęli grać bardziej bezpośrednio. Szukali dalekich podań za linię obrony, która ustawiała się wysoko i zostawiała sporo przestrzeni za swoimi plecami. The Blues nie doskakiwali i nie wywierali presji na zawodnika z piłką, przez co City miało sporo czasu i miejsca do zagrywania takich właśnie podań. W drugiej połowie piłkarze Mareski częściej zaczęli pressować wysoko, jednak wiązało się to z zostawianiem z tyłu Levi Collwilla lub Trevoha Chalobaha 1 na 1 z Erlingiem Haalandem. Obywatele znów to wykorzystali poprzez dalekie podania Edersona na Norwega. Właśnie w taki sposób zdobyli dwa ostatnie gole.
Mecz ten jest niejako odzwierciedleniem trwającego sezonu Chelsea. Dopóki wszystko szło zgodnie z planem The Blues wyglądali jak zespół z absolutnej czołówki. Jednak, kiedy pojawiły się pierwsze problemy i trzeba było się dostosować do przeciwnika, ekipa Mareski nie była w stanie tego zrobić. Tak samo na przestrzeni całego sezonu. Gdy Chelsea była w formie i zawodnicy czuli się pewnie na boisku, wygrywali niemal wszystko. Jednak, gdy szczęście się od nich odwróciło i pojawiły się spotkania, kiedy byli zmuszeni wyjść ze swojej strefy komfortu, The Blues wpadli w kryzys. Enzo Maresca mówiąc, że jego drużyna nie jest jeszcze gotowa do walki o mistrzostwo miał rację. Jedną z cech najlepszych zespołów jest to, że potrafią reagować na niepowodzenia. Chelsea – która ma najmłodszą kadrę w całej lidze – musi się tego jeszcze nauczyć.