W poprzednim sezonie Aston Villa nieznacznie wygrała z Tottenhamem walkę o miejsce w Lidze Mistrzów. W tym sezonie celem obu zespołów również jest kwalifikacja do najważniejszych europejskich rozgrywek. Lepszy start rozgrywek notuje Aston Villa, a Tottenham miał dziś okazję, aby na własnym stadionie zmniejszyć straty do The Villans.
Od początku meczu gra toczyła się głównie na połowie gości
Aston Villa jest zespołem zdecydowanie bardziej elastycznym niż Tottenham, więc dostosowała się do silnych i słabych stron przeciwnika. Pozwalała zespołowi Ange’a Postecoglou na wymianę podań na ich połowie, ale dobrze barykadowała wejście do pola karnego. Jeśli podopieczni Unaia Emery’ego mieli piłkę to również najczęściej blisko własnej bramki, ponieważ sposób bronienia Spurs był zupełnie inny – od razu atakowali wysokim pressingiem i goście mieli problem, aby wyjść z szybkim atakiem i wykreować sobie sytuację.
W takich spotkaniach często decydujący okazuje się stały fragment gry. Te lepiej od dawna ma wypracowane Aston Villa i to oni objęli prowadzenie. Wykorzystali słabą grę na przedpolu Guglielmo Vicario dośrodkowując pod bramkę z rzutu rożnego, gdzie odnalazł się Morgan Rogers i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Aston Villa została nagrodzona za to, że lepiej ten mecz kontrolowała i gra toczyła się pod ich dyktando. Narzucili spokojne tempo gry, które im pasowało i zarazem zneutralizowało zagrożenie płynące z szybkich ataków Tottenhamu.
Na początku drugiej połowy to się jednak zmieniło
Aston Villa nie utrzymała tego typu kontroli nad meczem. Tottenham zaczął wygrywać pojedynki w środku pola i miał kilka okazji do szybkich ataków. The Villans szybko zapłacili za słabszą postawę stratą bramki. Son dostał miejsce na lewym skrzydle i dośrodkował w strefę pomiędzy bramkarza, a obrońców, gdzie do piłki dopadł Brennan Johnson i dał zespołowi wyrównanie. Aston Villa nawet po straconym golu wyglądała jakby była zadowolona z takiego rezultatu i pozwalała atakować Tottenhamowi. Zespół Ange’a Postecoglou próbował aż wreszcie wykorzystał błąd w organizacji defensywnej Villi i dopiął swego. Dominic Solanke strzelił na 2:1, a 4 minuty później napastnik Spurs podwyższył na 3:1 po tym, jak jego zespół odebrał piłkę na połowie rywala i zadał im kolejny cios. Wynik spotkania ustalił James Maddison strzelając bezpośrednio z rzutu wolnego na 4:1.
Zespół Unaia Emery’ego zrobił zdecydowanie zbyt mało w ofensywie, aby wywieźć choćby punkt z Tottenham Hotspur Stadium. Przez całe spotkanie pozwalali Tottenhamowi bronić w taki sposób, jak lubią, czyli w wysokim pressingu, a z wyjściem spod niego mieli spore trudności. Zespół Ange Postecoglou bardzo rzadko musiał bronić blisko własnej bramki, a przy braku van de Vena i od 61. minuty także Cristiana Romero Aston Villa powinna wystawić Radu Dragusina i Bena Daviesa na próbę. A The Villans przez cały mecz zanotowali tylko 14 kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika.
Tottenham 4:1 Aston Villa (Johnson 49′, Solanke 75′ 79′, 90+7′ Maddison – Rogers 32′)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej