Sobotnie zmagania w ramach 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy rozpoczynamy w Zabrzu. Podopieczni Jana Urbana po porażce w Krakowie aż 5:0 chcieli dzisiaj zrobić wszystko by doprowadzić do radości ponad 20-tysięczną publiczność Areny Zabrze. Stal Mielec w ostatniej kolejce „pomogła” Górnikowi wygrywając z Jagiellonią Białystok. Dziś przed długi czas zanosiło się na kontrolowane zwycięstwo gospodarzy, ale końcówka meczu odmieniła losy rywalizacji.
Bez goli w pierwszej połowie
Kiepski początek meczu, Stal Mielec trafiała w Daniela Bielice, a Górnik Zabrze nie do końca wiedział jak wykorzystać swoje akcje. W 15. minucie gry powinno być 1:0 dla gospodarzy. Jednak żaden z zawodników nie zamknął akcji po rzucie wolnym. Górnik jednak totalnie dominował w tym okresie i ostrzeliwał bramkę Mateusza Kochalskiego. W kolejnych minutach znowu zwolniło nam to spotkanie. Najlepszą sytuację podopieczni Jana Urbana mieli w 25. minucie gry. Uderzenie z pierwszej piłki Kamila Lukoszka jednak świetnie obronił golkiper Stali Mielec. Goście nie mieli w tym meczu argumentów, by pokonać bramkarza Górnika. Trójkolorowi za to dominowali w tym meczu i tylko brak skuteczności spowodował, że do przerwy był bezbramkowy remis. Sędzia Marcin Szczerbowicz nic nie doliczył i obie ekipy udały się do szatni na rozmowy ze swoimi szkoleniowcami.
Ale końcówka…
Doskonale się rozpoczęła druga połowa dla Górnika Zabrze. Na bezpośrednie uderzenie z rzutu wolnego zdecydował się Dani Pacheco i umieścił piłkę w siatce. Zaskoczony Mateusz Kochalski, który zapewne nie spodziewał się takiego rozwiązania tego stałego fragmentu gry.
Gospodarze po strzeleniu gola szybko dążyli do podwyższenia wyniku tego meczu. Dla dobra widowisko jednak najważniejsze było to, że podopieczni Kamila Kieresia nie zwieszali głów i walczyli. W kolejnych minutach sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Górnik szanował sobie jednobramkową zaliczkę, a Stal Mielec bez konkretów atakował bramkę Daniela Bielicy. W 84. minucie świetną podwójną paradę zaliczył golkiper gości, powstrzymując strzały Piotra Krawczyka i Sebastiana Musiolika. Gdy Górnik witał się z gąską, to do wyrównania w tym meczu doprowadził dobrze znany miejscowym kibicom Łukasz Wolsztyński. Szkoda tego meczu, bo Górnik dominował i powinien strzelić więcej niż jednego gola.