Od momentu ćwierćfinału Australian Open, Hubert Hurkacz nie jest w stanie zachwycić swoją grą. Turniej Indian Wells zakończył już na pierwszym pojedynku, przegrywając z Gaelem Monfilsem. Dzisiejsze starcie z Alexandrem Shevchenko było obowiązkiem, który Polak musiał po prostu zrealizować. W końcu to w Miami w 2021 roku zdołał wygrać jeden ze swoich dwóch turniejów rangi ATP Masters 1000. Powtórka? Wydaje się niezbyt realna, ale od czegoś trzeba zacząć.
Przede wszystkim serwis
Hurkacz w lutym rozbił dzisiejszego rywala 6:1, 6:4. Tym razem nie obserwowaliśmy jednak tak wyraźnej przewagi. Hubert posyłał kolejne asy (w pierwszym secie 7), jednak rywal również potrafił ustawić akcje własnym podaniem. Kazach znajduje się co prawda dopiero na 58. miejscu rankingu ATP, ale w pierwszym secie był w stanie nawiązać wyrównaną walkę z rankingową 8. Shevchenko może jedynie pluć sobie w brodę, że dał się zaskoczyć przy wyniku 4:4. Stracony gem serwisowy rozstrzygnął seta na korzyść Polaka.
W drugim secie tenisiści jeszcze bardziej bazowali na swoim podaniu. Hurkacz posyłał kolejne asy, ale tak samo przy serwisie Shevchenki Polak niewiele mógł zrobić. Losy ten partii miał rozstrzygnąć tie-break, który ułożył się dramatycznie źle dla Huberta. Szybko zrobiło się 1:5 i Hurkacz musiał szykować się na trzeciego seta. Podczas niego znowu skutecznej punktował serwisem, ale zdołał uniknąć nerwowej końcówki, samemu przełamując podanie przeciwnika.