GP Węgier: Max Verstappen z kolejnym zwycięstwem, pogoń Pereza daje podwójne podium Red Bullowi!

Po kolejnych emocjonujących kwalifikacjach, które wygrał inny kierowca niż Red Bulla zapowiadał się jeszcze ciekawszy wyścig o GP Węgier. Dużo przetasowań w stawce oraz sporo niespodzianek takich jak pozycja George Russella, kierowców Alfy Romeo czy McLarena. Do tego zmagania odbyły się na Hungaroringu, czyli na torze, który fani Formuły 1 kochają. Te wszystkie aspekty dawały nadzieję na świetne widowisko i po raz kolejny myślę, że nikt się nie zawiódł. Przynajmniej na początku rywalizacji.

Przetasowania na starcie wyścigu

W ostatnim czasie pierwsze okrążenie wyścigu nie rozpieszczało emocjami. Zazwyczaj miejsca na czele stawki nie ulegały wielkim zmianom i nie było zbytnio mowy o znaczących roszadach. GP Węgier odwróciło ten trend. Już w pierwszym zakręcie wiele się podziało. Lewisa Hamiltona wyprzedził Max Verstappen, a następnie dwa McLareny. Szybko przebili się także kierowcy Ferrari. Nie tylko na pierwszych polach się działo. Guanyu Zhou namieszał. I to bardzo. Zaliczył słaby start, a następnie był prekursorem karambolu. Uderzył w samochód Daniela Ricciardo, który spowodował kraksę obu kierowców Alpine. Zarówno Pierre Gasly i Esteban Ocon już na pierwszym zakręcie pożegnali się z wyścigiem. Oczywiście Chińczyk za swoje „wybryki” dostał karę. Życiowy wynik w kwalifikacjach chińskiego kierowcy szybko zamienił się w koszmar i wyścig, o którym z pewnością będzie chciał jak najszybciej zapomnieć.

REKLAMA

Strategie i chęć kontroli

Przez pewien czas wszyscy kierowcy na torze znajdowali się na twardych oponach. Nawierzchnia była bardzo nagrzana to zawodnicy musieli stosować jak najtwardsze ogumienia. Jednak Sergio Perez miał takie opony na samym starcie. Dzięki temu mógł dużo nadrabiać w trakcie połowy wyścigu. Meksykanin robił to co potrafi robić najlepiej, czyli dbać o opony i przesuwać się o kolejne pozycje. W okolicach 45. okrążenia można było śmiało stwierdzić, że kierowca Red Bulla jedzie po podium, rozdzielając przy tym obu kierowców McLarena. Przez sporą część wyścigu mieli na podium obu kierowców. Jednak miejsce na podium kosztem decyzji strategicznych i lepszego tempa innych stracił Oscar Piastri. Mimo wszystko jego ostatnie wyniki napawają optymizmem. Na pewno będzie walczył o swoje pierwsze podium w karierze w kolejnych wyścigach. Jak najbardziej ma na to papiery. Na wszystko przyjdzie czas.

Nie tylko Sergio Perez nadrabiał swoje. George Russel po fatalnych kwalifikacjach zakończył wyścig w punktach i to jak na przebieg wyścigu dość solidnych. Z kolei o punktach mógł zapomnieć powracający do formuły 1 Daniel Ricciardo. Zadbał o to Guanyu Zhou, który namieszał na początku wyścigu. Dostał karę jak już wspominałem, lecz wydaje mi się, że zbyt delikatną. Za wyeliminowanie tak naprawdę trzech samochodów z wyścigu dostał tylko pięć sekund. Bardzo łagodnie został potraktowany chiński kierowca Alfy Romeo. Nie zmienia to faktu, że namieszał i cały weekend wyścigowy ma dla niego słodko-gorzki smak.

Dzieje się za plecami Maxa

Ktoś powie, że za dużo się w tym wyścigu nie działo. Owszem, poza startem nie mieliśmy zbyt wielu emocji. Znów wygrał Max Verstappen. Do jego zwycięstw trzeba się przyzwyczaić jeśli ktoś tego jeszcze nie uczynił. Holender będzie tylko gonił rekordy i pewnie kroczył po trzeci z rzędu tytuł mistrza świata. Natomiast wiele dzieje się za jego plecami. Ciągła walka kilku zespołów o miejsca na podium. Kilka wyścigów wcześniej nikt nie przypuszczał, że McLaren będzie na ten moment drugą siłą w stawce. Jeszcze niedawno był nią Aston Martin, czy Ferrari. Nie wiadomo dokładnie przed weekendem wyścigowym, kto będzie walczył o podium. Nie ma z góry wiadomej hierarchii, który zespół jest drugą czy trzecią siłą w stawce. To różni ten sezon od pozostałych. Jedni mają swoje problemy, drudzy idą do przodu. Pod tym względem na pewno na nudę narzekać nie można.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ