Patrząc na ustawienie i skład jaki wystawił Kosta Runjaić w dzisiejszym spotkaniu z Zagłębiem można odnieść wrażenie, że szkoleniowcem stołecznej drużyny wciąż jest Czesław Michniewicz. Legia Warszawa grała wahadłami, na których rządzą Wszołek z Mladenovićem, w obronie Jędrzejczyk, Nawrocki, Ribeiro, przed nimi defensywny Slisz i reżyser gry Josue. Innymi słowy Wojskowi grają mniej więcej to samo, co grali za kadencji naszego byłego selekcjonera. W ostatnich latach Waldemar Fornalik miał jednak patent na Legię i regularnie wygrywał mecze ze stołeczną drużyną.
Josue kluczem do triumfu
Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej wymiany ciosów, lecz z upływem czasu to goście dochodzili coraz bardziej do głosu. Zagłębie starało się grać z kontry, gdzie dobrze odnajdywali się Chodyna i Bohar, których obsługiwał Starzyński. Pochwalić można wychowanka CWKSu w barwach Miedziowych – Łukasza Łakomego, który najczęściej przejmował piłkę od rywali i rozpoczynał kontry. W Warszawie mogą sobie pluć w brodę, że tak łatwo dali odejść utalentowanemu zawodnikowi. Legioniści radzili sobie coraz lepiej, dogrywając coraz więcej piłek w pole karne gospodarzy.
Podopieczni Waldemara Fornalika radzili sobie z dogranymi piłkami dosyć dobrze nie dopuszczając Wojskowych do klarownych sytuacji. Zawodnikom ze Stolicy udało się jednak znaleźć na to sposób. W 37. minucie Josue posłał długą piłę za plecy obrońców do której dobiegł Paweł Wszołek. Po zmyleniu Ławniczaka, do pokonania pozostał Burić. Legionista pokonał byłego bramkarza Lecha niczym rasowy napastnik wykonując świetny balans ciałem. Po zdobyciu bramki Legia uspokoiła grę, przez co do końca pierwszej połowy tempo spotkania spadło.
Druga bramka Legii przesądziła o losach meczu
Po zmianie stron to Zagłębie rozpoczęło grę z większym animuszem. Miedziowi próbowali swoich sił raz lewą, raz prawą stroną, lecz przy odrobin ie szczęścia Wojskowi poradzili sobie z tym naporem. Gdy Legia wyszła z pierwszym konkretnym atakiem na połowę gospodarzy, dorobiła się rzutu wolnego w pobliżu pola karnego. Josue lekko dorzucił piłkę, którą musnął Muci, myląc stojącego w bramce Burića. Dwubramkowe prowadzenie dało zawodnikom Legii więcej luzu w grze. Przed tygodniem rozluźniona stołeczna drużyna dała sobie wbić dwie bramki. Dzisiaj już 8 po 8 minutach Zagłębie zdobyło gola kontaktowego. Wszystko za sprawą Łakomego, który strzałem z dystansu pokonał Tobiasza, z którym grał w młodzieżowych zespołach warszawskiej drużyny.
Po bramce Miedziowi poczuli krew i coraz mocniej naciskali na gości. Najwięcej strachu pod bramką Tobiasza wzbudzał Chodyna, który raz po raz szarpał defensywę Legii. Z dobrej strony pokazał się ponownie Pieńko, który zmienił Starzyńskiego. Kolejny mecz, w którym Legioniści mają nerwową końcówkę, w której niemal przez cały czas bronią się pod naporem rywala. Trzeba jednak przyznać, że desperacka obrona po raz drugi zdała egzamin i to goście dzisiaj cieszą się z wygranej.
Czy Legia była lepsza od Zagłębia? Minimalnie, a na pewno miała więcej szczęścia niż gospodarze, którzy pomimo że strzelali rzadziej, to celniej. Po dzisiejszym spotkaniu mam wrażenie, że Wojskowi nie grają nic innego, niż to co grali przez ostatnie dwa lata. Czy warto było przez ten okres zmieniać szkoleniowców? Problemy finansowe Legii nie wzięły się znikąd, a jeżeli nie widać różnicy to po co przepłacać? Zagłębie Fornalika pokazało pazur. Patrząc na grę drużyny z Dolnego Śląska można śmiało wykreślić ją z potencjalnych kandydatów do spadku.