W tym sezonie pokonali już Tottenham i Liverpool, a dziś o ich sile przekonała się także Chelsea. Arsenal jako pierwszy zespół w tym sezonie wygrał starcie pomiędzy big six jako zespół gości. To był kolejny mecz, w którym podopieczni Mikela Arteta zyskali wiarygodność w oczach kibiców, że naprawdę są zdolni do rzeczy wielkich.
Arsenal po raz pierwszy od dawna przyjeżdżał na Stamford Bridge upatrywany w roli faworyta.
I od początku meczu potwierdzał przedmeczowe przewidywania. Udowadniał, dlaczego w oczach większości byli faworytami i dlaczego do meczu przystępowali z 10-punktową przewagę nad Chelsea. Zespół Mikela Artety wziął sprawy w swoje ręce. Bardzo dobrze utrzymywał się przy piłce i opanował środek pola. Do składu wrócił Oleksandr Zinchenko, który w rozegraniu jako odwrócony boczny obrońca jest nieoceniony. Piłkarze Arsenalu zawsze byli o tempo szybsi od rywali, co najlepiej było widać po liczbie przewinień popełnionych przez Chelsea.
Drugim aspektem, w którym Kanonierzy imponowali był wysoki pressing i reakcja po stracie piłki. Biorąc pod uwagę klasę rywala – to był chyba najlepszy występ Arsenalu pod tym kątem w obecnym sezonie. Zdecydowaną większość odbiorów notowali już na połowie Chelsea. Gospodarze w ofensywie byli po prostu bezradni. Nie potrafili wyjść spod pressingu krótkimi podaniami, a dalekie podania nie wynikały z planu na mecz, a raczej braku pomysłu. Arsenal zdominował tercję środkową, ale brakowało im jakości w tej bliżej bramki rywala. Obrońcy Chelsea grali bardzo agresywnie i nie zostawiali rywalom miejsca. Piłkarze Mikela Artety nie tworzyli przewagi indywidualnej, a akcje skrzydłami nie były tak efektywne, jak zazwyczaj.
Z pomocą przyszedł więc rzut rożny.
Tajna broń w – nomen omen – arsenale Kanonierów. Oprócz umiejętności gry w ataku pozycyjnym ten zespół ma również „koło ratunkowe” w postaci stałych fragmentów gry. I w takich meczach, jak ten z Chelsea, kiedy piłka nie może wpaść do bramki z akcji ono najbardziej się przydaje. Dośrodkowanie Saki, przyłożenie Gabriela i 1:0. Zmian rezultatu niespecjalnie wpłynęła na zmianę obrazu gry. Arsenal cały czas chciał kontynuować to, co wychodziło im od początku spotkania i skutecznie trzymał Chelsea z dala od własnej bramki. Pierwsy strzał jako zespół przegrywający The Blues oddali dopiero w 83. minucie, 20 minut po stracie gola. Na więcej już ich nie było stać.
Defensywa Arsenalu jako cały zespół spisała się dziś znakomicie. Począwszy od pressingu zawodników ofensywnych, przez wygrywanie starć i zbieranie drugich piłek w środku, a na bezbłędnej grze linii obrony kończąc. Arsenal po raz kolejny udowodnił, że jest gotowy do wielkich rzeczy.
***
Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej